Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Siedem biblijnych lat chudych z Hanną Gronkiewicz –Waltz

Piotr Jakucki

Piotr Jakucki

Dziennikarz i publicysta, m.in. „Nowy Świat”, „Gazeta Polska”, w latach 1995-2010 redaktor naczelny tygodnika „Nasza Polska”, „Głos Polski” (Kanada), „Goniec” (Kanada), „Kurier Chicago” (USA), korespondent radia „Sami Swoi. W porannym rytmie” (Chicago).

  • Opublikowano: 1 czerwca 2013, 12:01

    Aktualizacja: 1 czerwca 2013, 12:02

  • Powiększ tekst

Kiedyś jak drożało mięso, to władza mówiła, że tanieją lokomotywy. Teraz prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz –Waltz opóźnienia w budowie metra w Warszawie usprawiedliwia nieprzewidywalnością dużych projektów, które w Amsterdamie, czy Lizbonie też miały miejsce. Jakby więc nie patrzeć światowe standardy, mimo paraliżu miasta, są zachowane.

„Nastroje niszczy nie tyle polityka, co sytuacja gospodarcza Europy, która dopadła Polskę i Warszawę. To ona decyduje. Niestety, na czasy PO przypadło siedem biblijnych lat chudych, pod tym względem nie mieliśmy szczęścia”

– tłumaczy prezydent miasta. Platforma ma więc po prostu pecha.

Nawiasem mówiąc te odniesienia religijne, a tu konkretnie biblijne, to u prezydent Warszawy nic nowego. Kiedyś już przecież mówiła, co przypomniał na swoim blogu w 2006 roku Ryszard Czarnecki, że w kwestii startu w wyborach prezydenckich w 1995 roku, natchnął ją Duch Święty, a także że do kandydowania namawiał ją sam Ojciec Święty.

„Opowiadała m.in., że w czasie wystąpienia Ojca Świętego Jana Pawła II z ruchów jego ust wyraźnie odczytywała jasny przekaz „Hanno – będziesz prezydentem”. Michałowi Kamińskiemu (...) powiedziała w samochodzie: „Gdyby on mnie nie namówił, nigdy nie zdecydowałabym się na start w wyborach”

- pisał Czarnecki.

Wtedy Gronkiewicz-Waltz obiecywała „zaopiekować się Polską” i ostentacyjnie okazywała swoją religijność. Od dwóch kadencji opiekuje się Warszawą, ze skutkami wiadomymi. Przy tym porażki prezydent stolicy usiłuje przekuć w sukces. Z coraz lepszymi, bo kabaretowymi efektami. Takimi, że gdyby żył nieodżałowany Stanisław Bareja, to miałby materiał na wypasiony serial. Budowa metra to już temat rzeka, a sam tunel Wisłostrady to też już tragikomedia.

Od jego zamknięcia, po awarii na budowie II linii metra, minęło już osiem miesięcy i nie tylko nie wiadomo co lub kto jest winny zaistniałej sytuacji, ale chyba tylko Bóg jeden wie, kiedy Wisłostrada zostanie odkorkowana. Kierowcy korzystający z niewygodnego, ciasnego objazdu tunelu biegnącego bulwarami nad Wisłą tracą czas w korkach i nadzieję, że tunel w jakiejś bliskiej perspektywie zostanie otwarty. Według "Super Expressu" otwarcie tunelu w czerwcu jest mało realne, a urzędnicy myślą o tym, by rozebrać tunel, bezpiecznie skończyć budowę stacji metra Powiśle i odbudować podziemną przeprawę. Tunel byłby wtedy przejezdny najwcześniej za trzy lata. Scenariusz ten ponoć potwierdzają dwa niezależne i zbliżone do Ratusza źródła. Co na to pani prezydent? Mówi, że „objazd jest dzisiaj bardzo chwalony, bo jest z widokiem, czego nie będzie, jak otworzymy tunel”. Prezydent stolicy może sobie tak „żartować”, bo czuje się bezkarna. Na podobnej zasadzie mogła sobie pozwolić na obwinianie mediów za paraliż komunikacyjny Warszawy w połowie maja, gdy bez uprzedzenia wyłączono stacje metra w Śródmieściu. Całe rządy PO, tyle że w mniejszej skali. Niekompetencja i arogancja okraszone obietnicami bez pokrycia.

„Uważam, że próba podjęcia referendum na rok przed wyborami jest awanturą polityczną” - powiedziała w "Kropce nad i" w TVN24 Hanna Gronkiewicz-Waltz, komentując zapowiedź próby odwołania jej ze stanowiska w drodze referendum. Więcej, jej odwołania chcą ci, którzy nie są Warszawiakami. Bardzo to ciekawe zatem kto. Przyjezdni? Jeśli jednak wszystkiemu winne są „słoiki”, to dlaczego właśnie trzy słoiki (sic!) staną się neonowym symbolem graficznym Warszawy. Znowu pani prezydent chciała zabłysnąć i znowu nie wyszło.

„Szef musi działać operacyjnie, a nie paradować w mediach. Modelu zarządzania uczyłam się w instytucjach finansowych, tam nie było politycznego pokazywania się”

- mówiła kilka dni temu Hanna Gronkiewicz-Waltz. Ale jest dokładnie na odwrót: tu pani prezydent pokaże się w metrze w hełmie, w innym miejscu – niczym dygnitarz partyjny w PRL podczas czynu społecznego – wbije łopatę w ziemię, czy przejedzie się z Warszawiakami nową linią tramwajową. A gdy i tego jest mało – spróbuje dostać się do Ogrodu Wilanowskiego bez biletu, który kosztuje 5 złotych, i znów jest gwiazdą.

Nie wiem czego takiego prezydent uczyła się w instytucjach finansowych. W londyńskiej siedzibie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju piastowała na przykład poważne stanowisko wiceprezesa odpowiedzialnego za sprawy administracyjne i kadrowe, a w zakres jej obowiązków wchodziło m.in. zarządzanie stołówką. Stąd wzięła się podobno „Bufetowa”. Czy zarządzanie stolicą ma coś wspólnego z pilnowaniem porządku za szynkwasem?

Wspólnota Samorządowa, która zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum ws. odwołania Gronkiewicz-Waltz zarzuca prezydent miasta szastanie publicznymi pieniędzmi przy jednoczesnym ograniczeniu wydatków na edukację, wprowadzenie najwyższych w kraju opłat za wywóz śmieci, chaos komunikacyjny w mieście przy kolejnych podwyżkach cen biletów i katastrofę budowlaną przy budowie drugiej linii metra.

Jeśliby do tego referendum doszło, a gdyby jeszcze zostało wygrane , to byłaby to nie tylko porażka samej Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale całej PO. Odwołanie prezydent Warszawy, którą brano pod uwagę jako następczynię Donalda Tuska na stanowisku szefa partii, byłoby klęską prestiżową całej Platformy. Oto bowiem PO przegrałaby w swoim mateczniku, w największym skupisku „młodych wykształconych z wielkich miast”, gdzie jeszcze w wyborach samorządowych 2010 Hanna Gronkiewicz-Waltz wygrała już w pierwszej turze, którego to fenomenu, zważywszy jej pierwszą kadencję, nie tylko ja nie mogę zrozumieć do dziś.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych