Koniec Francji. Requiem-na-Marne
Paryż był niegdyś miastem, w którym rezydowało 12 proc. światowych artystów. Dziś próżno szukać orzeźwiających myśli i idei, nie mówiąc o przodowaniu w czymkolwiek. Może z wyjątkiem dostania w nos od algierskiego lub subsaharyjskiego imigranta. Po wydarzeniach sylwestrowej nocy można się nawet zastanawiać, czy to nie koniec francuskiej cywilizacji
Według francuskiego MSW, podczas sylwestrowej nocy, spalono ponad 1000 pojazdów, a aresztowano ponad 500 osób. Największym echem w światowych mediach odbiło się pobicie dwojga policjantów w podparyskim mieście Champigny-sur-Marne, przez agresywny tłum imigrantów. W filmie z zajścia, opublikowanym w mediach społecznościowych, widać agresywny tłum, który kopie leżącą kobietę w mundurze. Słychać krzyki kobiety i widać jej próby osłonienia głowy przed ciosami kompletnej dziczy.
Prezydent Emmanuel Macron potępił incydent na Twitterze, określając go jako tchórzliwy i kryminalny lincz. Zapewnił, że winni zostaną odnalezieni oraz ukarani. Tymczasem, jak podają dziś francuskie media, związek policjantów oskarża prezydenta o nieludzkie warunki pracy policjantów, którzy mają ochraniać willę Brigitte Macron we francuskim Le Touquet. Mają oni patrolować okolicę 24 godzinę na dobę, 7 dni w tygodniu, bez możliwości skorzystania z toalety, bez stróżówki, czy jakiegokolwiek innego schronienia. Sprawa dotyczy nie dwóch, lecz 40 policjantów. Policja skarży się na skandaliczne warunki od czerwca i nikogo to nie obchodzi. 29 grudnia jeden z pilnujących pustej rezydencji policjantów schował się przed wiatrem, chłodem i deszczem w samochodzie. Dostał za to naganę i kazano mu złożyć raport o powodach tak rażącego odstąpienia od obowiązków.
Dodajmy, że dom w Le Touquet stoi cały rok pusty i jest to rezydencja w jednym z najbardziej eleganckich (i najdroższych) resortów wakacyjnych we Francji. Jurata przy nim to smutna wioska.
Zestawiam te dwie informacje ze sobą, ponieważ są one dość istotne w swojej symbolice dla jasnego zobrazowania i zdefiniowania obecnej sytuacji we Francji.
Cywilizacja to nie ziemia i miasta, nie zamki i fabryki, nie armie i populacje milionowe nawet – ale przede wszystkim i najsampierw: zdrowy, spójny związek moralności, wiary, prawa i obyczaju – ziarno Idei – pisał Feliks Koneczny, twórca koncepcji cywilizacji.
Wydaje się, że władza we Francji straciła władzę, że władza nie posiada już żadnego autorytetu u coraz bardziej śmiałych środowisk imigrantów, a pozostałych elementów wiążących Francuzów jako społeczeństwo też już nie ma, bo nowe, agresywne, dzikie grupy mają je za nic. Wydaje się też, że z coraz większa wzajemnością.
Wobec braku elementarnych spoiw cywilizacyjnych może się okazać, że już teraz jesteśmy świadkami implozji lub co najmniej impotencji cywilizacji francuskiej. Francja moralnością od dawna nie grzeszy. Nawet jeśli była niegdyś najbardziej katolickim krajem w Europie. Miało to chwilami swoje kulturowe dobre strony, ale i zapisało kilka obrzydliwych stron na kartach historii.
Jednak Francji wydaje się zaczyna już brakować dziś powoli wszystkiego, co tworzyło i spajało jej cywilizację. Między moralnością a wiarą Francja stara się nie dostrzegać związku, co nie przeszkadza jej stosować podwójne standardy wobec różnych religii - jawnie zwalcza wiarę katolicką i wszelkie jej przejawy, w tym samym czasie co najmniej przymyka oko na islam, czym faworyzuje i wzmacnia jego coraz bardziej agresywnych wyznawców.
Zamieszki z roku na rok nasilają się, a środowiska imigrantów czują się coraz bardziej bezkarne. W tym samym czasie policjanci boją się coraz bardziej i są traktowani coraz gorzej. Jak widać, ryba psuje się od głowy.
Brak jest widocznego lidera, który zdefiniowałby wartości i ramy współczesnej cywilizacji francuskiej i zdecydowaną postawą, tak zwyczajnie – co już rzadkie - po męsku, walczyłby o nie publicznie.
Spośród wszystkich rzeczy, których zaczyna brakować Francji, może się okazać, że najbardziej brakować zaczyna jej prawa i sprawiedliwości. Poza Caracalami, które byłyby w stanie latać.
Maksymilian Wysocki