Opinie

autor: Fratria/Zuzanna Kruschewska
autor: Fratria/Zuzanna Kruschewska

Grecki kryzys lepszy od polskiej prosperity

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 18 stycznia 2018, 20:03

  • Powiększ tekst

Jednym z najciekawszych zjawisk, widocznych w tzw. debacie publicznej, jest to, jak szybko niektóre tematy przemijają. Jeszcze niedawno budziły spore emocje, wielu ludzi walczy na argumenty i wyzwiska, a potem nagle – jakby Harry Potter machnął różdżką – znikają. Wydawałoby się, że skoro są tak ważkie, jak wcześniej głoszono, powinny być nadal obecne w debacie, tymczasem przepadają szybko niczym wiarygodność polityczna Ryszarda Petru.

Takim tematem jest na przykład tzw. ustawa o aptekach do aptekarza. Jeszcze kilka miesięcy temu o tym problemie rozmawiało wielu ludzi, i w mediach tradycyjnych, i społecznościowych. Rozwiązanie, wg którego aptekę może prowadzić wyłącznie farmaceuta, miało prowadzić do ograniczenia konkurencji, wzrostu cen oraz sprawić, że Polacy będą jeść tylko szczaw i mirabelki. Czy ktoś teraz pamięta tę temperaturę sporu? Te argumenty? Ktoś w ogóle pamięta, że był taki spór?

O „Aptece dla aptekarza” przypomniałem sobie podczas lektury książki o euro, napisanej przez Josepha Stiglitza, laureata ekonomicznej nagrody Nobla. Opisuje on tam negatywny wpływ wspólnej waluty na Unię Europejską, szczególnie dużo miejsca poświęcając temu, jak niszczący wpływ ma euro na Grecję. Część książki poświęcił właśnie wprowadzanym tam reformom.

Wśród tych zmian Stiglitz wymienia takie, które są szkodliwe, takie, które są bezsensowne, oraz takie, które w żadnym wypadku nie mogą wpłynąć na sytuację finansową Grecji, ale są korzystne dla koncernów z innych krajów. I właśnie do tej ostatniej kategorii Stiglitz zalicza żądanie, aby Grecja dała prawo prowadzenia aptek podmiotom innym niż greccy farmaceuci.

Tak, to nie jest pomyłka. Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czyli tzw. Trojka, wymogła na Grekach, aby zlikwidowali tamtejszą „Aptekę dla aptekarzy” pod pretekstem, że to poprawi bilans płatniczy kraju. Dla Stiglitza to oczywista bzdura, twierdzi on, że Trojka zrobiła to w interesie firm, które chciały wejść na grecki rynek apteczny.

Skoro firmy z krajów UE są na tyle potężne, aby wykorzystać najważniejsze instytucje unijne dla działania we własnym interesie, to stać je i na to, aby wywołać sztuczną dyskusję o aptekach w Polsce. Sztuczną, bo jak napisałem wyżej, sprawa popadła w zapomnienie natychmiast, gdy tylko lobbyści przestali dostawać przelewy.

Podobnie jest z innymi „gorącymi” dyskusjami, jakie się toczą w naszym kraju. I na dodatek one również mają odpowiednik w reformach, jakie zaaplikowano Grecji.

Przykładem może być choćby kwestia tego, czy duże sklepy powinny być otwarte w niedziele. Tą kwestią zajmuje się wiele osób, pojawiają się przedziwne argumenty, łącznie z takim, że dla Ryszarda Petru zakupy w niedzielę to po prostu wyraz jego wolności.

I znowu – Trojka zażądała od Greków, aby w ramach reformowania gospodarki znieśli zakaz pracy dużych sklepów w niedzielę. Chyba nie ma wątpliwości, że zakaz pracy dużych sklepów najbardziej przeszkadza międzynarodowym sieciom handlowym oraz deweloperom, które zarządzają centrami handlowymi. Zdaniem Stiglitza zaś, nie pomagają wcale we wzroście gospodarki, bo ludzie i tak wydadzą pieniądze na zakupy, tylko zrobią to w inne dni.

Jestem przekonany, że gdyby w Polsce wprowadzić zakaz handlu w niedzielę, dyskusja na ten sam temat umarłaby równie szybko jak ta o „Aptece dla aptekarzy”. Korzyści z tego rozwiązania bowiem są oczywiste, zaś jego wady są mocno iluzoryczne. Na dodatek wprowadzenie tego zakazu sprawiłoby, że wreszcie moglibyśmy się poczuć jako mieszkańcy kraju, który naprawdę odniósł ekonomiczny sukces. Bo póki co pracujemy wedle takich samych zasad jak te, które próbuje się siłą narzucić pogrążonej w kryzysie Grecji. I jak do tej pory, Grecy nadal mają lepiej.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych