Polityka prorodzinna i tanie budownictwo
W Polsce mamy politykę antyrodzinną. Każde nowo narodzone dziecko dostaje od państwa „prezent” w postaci długu do spłacenia, o czym pisałem w poprzednim artykule – „Zadłużenie kraju i kredyt jako „panaceum” na wszystko”. Poza tym system podatkowy w Polsce nie sprzyja rodzicielstwu, bo im większa rodzina, tym większe podatki płaci do budżetu, w zamian nic nie otrzymując. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie znacznie kwoty wolnej od podatku, tak, aby w budżecie każdej rodziny zostało jak najwięcej pieniędzy do wydania. Wtedy będzie szansa, że rodzina zdecyduje się na dziecko.
Często mimo, że oboje małżonków pracuje, to i tak ciężko jest im związać koniec z końcem, a co dopiero myśleć o powiększeniu rodziny. Ulgi podatkowe dla rodziców nie sprawdzają się (1/3 rodzin z nich nie korzysta, bo ma za małe zarobki). Nie trzeba rodziców na siłę uszczęśliwiać zasiłkami, które państwo i tak najpierw zbierze w postaci podatków (pomniejszone o koszt przemielenia przez administrację publiczną). Rząd chwali się, że wydłużył urlop rodzicielski do roku. W rzeczywistości chętniej z niego skorzystają rodzice pracujący w budżetówce, bo mają pewną i stałą pracę, więc za specjalnie, to nie wpłynie na poprawę dzietności. Rodzice chętniej decydowaliby się na dziecko, gdyby pozwalały im na to warunki materialne i mieszkaniowe, a z tym u nas nie jest najlepiej, więc nie ma co się dziwić, że tak wiele naszych rodaków wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy, tam się osiedlając i poprawiając dzietność tamtych państw.
Na zachodzie mąż jest w stanie utrzymać spokojnie żonę i dziecko, a państwo pomaga poprzez zasiłki/dopłaty do mieszkań. A w Polsce są głodowe pensje, a rodzic sam musi się o wszystko troszczyć. Rynek mieszkaniowy w krajach zachodu opiera się w dużej mierze na wynajmie stosunkowo tanich mieszkań, a u nas w kraju zachęca się do brania kredytu, skutkującego tym, że za kupione mieszkanie za 150 tysięcy złotych, bankowi oddajemy 300 tysięcy złotych.
O zniewoleniu od kredytu hipotecznego także pisałem w poprzednim artykule. Żeby realnie pomóc rodzinom należy w Polsce rozwinąć tanie budownictwo pod wynajem. Ludzie będą mieli wówczas pieniądze i na wynajem i na wychowanie dziecka, a nie tylko na spłatę raty kredytu hipotecznego. W internecie pojawiła się kiedyś propozycja, aby państwo oddawało ziemię pod budownictwo mieszkaniowe, firmy budowlane budowały mieszkania, następnie mieszkania byłyby sprzedawane bez pośrednictwa deweloperów po cenie budowy (powiększone o poziom inflacji)/rodzice płaciliby państwu za wynajem takiego mieszkania, a po iluś tam latach byłoby ono ich własnością np. gdyby wychowali dziecko itp.
A poniżej prezentuję pomysł na tanie budownictwo – cena wykonania: 500 zł za metr kwadratowy. Przy okazji ujawnia się całkowita niemożność finansowania innowacyjnych projektów z wykorzystaniem kredytu.