Opinie

Oddział Getin Noble Banku / autor: Fratria
Oddział Getin Noble Banku / autor: Fratria

O co chodzi w sprawie Czarneckiego?

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 14 listopada 2018, 15:21

    Aktualizacja: 14 listopada 2018, 16:05

  • Powiększ tekst

Każdy, kto śledzi doniesienia rynkowe, uśmiecha się lekko, kiedy słyszy o kwitnącym biznesie Leszka Czarneckiego. Getin Noble Bank, który zbudował swoją pozycję na szybkiej sprzedaży pożyczek i kredytów, chwieje się już prawie dekadę. Odkąd wybuchł kryzys finansowy, a więc od 2008 r., trzeba mu pomagać. Tej pomocy udzielały Getinowi i instytucje (swapy na franki, jakie od SNB uzyskał NBP, zapewne ocaliły ten bank przed bankructwem), i sam Czarnecki, i inwestorzy oraz klienci.

W tym czasie, oczywiście, były i lepsze momenty, ale ostatnie zmiany, narzucone na banki w celu uchronienia ich przed kolejnym kryzysem, zwiększyły wymagania kapitałowe. A Leszkowi Czarneckiemu coraz bardziej tego kapitału zaczęło brakować. I dzieje się tak od dawna, bo – na co skarżył się z byłym szefem KNF Markiem Chrzanowskim – wymagania kapitałowe podniósł mu nadzór pod poprzednim kierownictwem.

Oczywiście, byli chętni do zakupu, ale albo Czarnecki chciał za wiele, albo inwestorzy orientowali się, że do tego banku trzeba będzie sporo dołożyć. Ostatnio jednak już nie mówi się o chętnych na GNB. Jedną z głównych przyczyn jest duży i chyba nie najlepszy w porównaniu z innymi instytucjami portfel kredytów we frankach. Inwestorzy nie chcą kupować kredytów frankowych.

Stąd pomysł, aby do zasypania dziury kapitałowej użyć Idea Banku (bo pieniędzy ze sprzedaży nie udało się uzyskać, choć bodajże rok czy dwa lata temu o inwestorze było głośno). Bank jest młody, działa w bardzo zyskownym otoczeniu. W rozmowie z Czarneckim były szef KNF przyznaje, że Idea nie ma kłopotów.

Tu warto zwrócić uwagę, że nagrana rozmowa odbyła się w marcu. Ci, którzy próbują doszukać się w niedawnych działaniach zemsty KNF, zapominają, że nadzór miał znaczne lepszy sposób na odwet. Otóż w kwietniu bank złożył plan ochrony kapitału, aby został on zaakceptowany przez nadzór. W tym czasie bank nie wypełnia wymogów kapitałowych, a w planie szacuje się niedobór kapitałów na 1,3 mld zł. Leszek Czarnecki deklaruje kolejne dokapitalizowania, ale cóż – wystarczyło wtedy go ukarać za nieposłuszeństwo i po prostu odmówić akceptacji dla planu, choćby wymuszając natychmiastowe dokapitalizowanie. Ale cóż, KNF nie podejmuje takiej decyzji, wprost przeciwnie - akceptuje plan. Jak na łasego łapownika, decyzja Marka Chrzanowskiego jest dziwna.

Sęk w tym, że mniej więcej wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. GNB, który wcześniej ograniczał straty, w II kwartale zaczął je zwiększać. W II kwartale 2018 r. strata – głównie wskutek odpisów – wyniosła ponad 110 mln zł. Na dodatek wyniki Idea Banku poszły też mocno pod wodę – wynik za II kwartał był ujemny i przekroczył 400 mln zł. Wprawdzie tutaj też w grę wchodziły odpisy, co można uznać za przygotowanie do fuzji, jednak pojawił się jeszcze jeden, kluczowy czynnik – GetBack.

Otóż w sprzedaż obligacji GetBacku Idea Bank był mocno zaangażowany. Trzeba przypomnieć, że już w marcu było wiadomo, że GetBack się sypie, ale osławiony komunikat, że spółka prowadzi rozmowy z PKO BP i PFR, który okazał się oszustwem, ukazał się w kwietniu. Wówczas ruszyła machina śledcza, której część stanowił KNF. Wkrótce zaczął m.in. kontrolować, jak sprzedawano obligacje tej spółki. Kontrolerzy nadzoru weszli do Idea Banku i szybko pojawiły się informacje, że w dokumentach firmy zostały ślady po niespecjalnie uczciwym podejściu do całej operacji. Jednak o tym, do kogo prowadzą ślady, poinformował ostatnio Bartłomiej Godusławski w Dzienniku Gazecie Prawnej” (tekst można znaleźć TUTAJ . Okazuje się, że tropy prowadzą do zarządu, do rady nadzorczej oraz do jej przewodniczącego, Leszka Czarneckiego.

Nie wiem, jak silne są dowody przeciwko Leszkowi Czarneckiemu, ale myślę, że głównym problemem było to, że Idea Bank na tyle mocno tkwi w całej sprawie, że skończy się to sprawą w prokuraturze. Tego Czarnecki mógł się spodziewać już od początku listopada, kiedy Idea Bank przygotowywał wyjaśnienia do zastrzeżeń kontrolerów KNF.

Idea Bank trafił na listę ostrzeżeń publicznych wczoraj, wczoraj także sprawa trafiła do prokuratury. Ale decyzje w tej sprawie zostały podjęte wcześniej. Dowodem jest to, o czym informuje RMF FM, a mianowicie zabiegi Marka Chrzanowskiego o jak najszybsze uchwalenie przepisy, umożliwiającego przejmowanie upadających banków. Tylko że owo przejmowanie nie miało na celu wzięcia kontroli, tylko ratowanie instytucji, której upadłość kosztowałaby cały system bankowy wiele miliardów złotych.

Wszystko dlatego, że skierowanie sprawy do prokuratury zmykało możliwość połączenia banków z dwóch przyczyn – raz, że przed Idea Bankiem pojawiło się widmo dużych, naprawdę dużych odszkodowań, a dwa, że trudno sobie wyobrazić zgodę na fuzję, jeśli w stosunku do jednej z instytucji prowadzone jest spore i ważne śledztwo. Czyli plan ratowania sytuacji poprzez fuzję upadał, co ogromnie zwiększało ryzyko pogorszenia się sytuacji w Getin Noble Bank. Do tego jeszcze trudne do oszacowania konsekwencje wpisania Idei na listę ostrzeżeń. Robiło się naprawdę źle.

Jeszcze wczoraj myślałem, że Leszek Czarnecki rozpętał sprawę po to, aby rozmyć odpowiedzialność za problemy własnych biznesów, a także aby pociągnąć innych. Jednak dzisiejsze doniesienia o „naprędce” uchwalanej poprawce sugerują, że właśnie o nią może chodzić. Bez tej poprawki nie będzie można zmniejszyć skali strat, wywołanych przez ewentualny upadek Getin Noble Banku, co oznacza albo problemy gospodarcze (na czym zyskuje opozycja, z którą tak bardzo związany jest Roman Giertych), albo podtrzymywanie obecnego stanu rzeczy, co trwa już od około dekady, a więc przymykanie oczy na nierównowagę instytucji (na czym zyskuje Czarnecki). Do tego jeszcze rozpętanie afery, na której kapitał zyskuje i opozycja, i sam Czarnecki (bo się przysłuży przeciwnikom politycznym obecnego rządu).

Mam nadzieję, że rząd nie wycofa się z poprawki. Przede wszystkim dlatego, że nie ma ona związku ze zgłoszeniem do prokuratury, jakie złożył Giertych. Myślę, że nikt nie spodziewał się wybuchu całej sprawy, o czym najlepiej świadczy wyjazd Marka Chrzanowskiego do Singapuru w momencie, w którym powinien przygotowywać się do obrony.

Nie chcę, aby rząd wycofał się z poprawki także dlatego, że uratowanie przez Leszka Czarneckiego GNB po tych wydarzeniach stało się jeszcze mniej realne. To oznacza, że konieczny jest plan ratowania banku w miarę niskim kosztem (aby postawić go na nogi, wystarczy ok. 2 mld zł), podczas gdy bankructwo oznacza wypłatę dziesiątek miliardów złotych z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, co obciąży inne banki i pogorszy ich sytuację. A więc poprawka się opłaca.

Ważna jest także kara, jaką przejęcie banku będzie stanowić dla Czarneckiego. Jego zła sława na rynku wiąże się nie tylko z traktowania inwestorów mniejszościowych jako tzw. prostych dawców kapitału, ale przede wszystkim z praktykami sprzedażowymi na rynku, które jeżą włos na głowie. Gdyby wcześniej nadzór – pod innym kierownictwem – zareagował na te praktyki, sprawy by w ogóle nie było. Nikt jednak, poza Chrzanowskim, nie odważył się na coś takiego jak zamknięcie domu maklerskiego z powodu złej sprzedaży, więc ludzie zajmujący się takimi praktykami stali się zuchwali. Jeszcze raz – o tym, jak sprzedawane są obligacje GetBacku, wiedział zarząd Idei oraz jej rada nadzorcza. Takie zachowania muszą zostać ukarane, a poprawka na taką karę pozwala.

PS Nie bronię Marka Chrzanowskiego. Złamał regułę, o której wie przeciętny gracz giełdowy. Reguła ta mówi, że nie handluje się z Leszkiem Czarneckim. A złamanie tej reguły zawsze kosztuje.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych