Czy to już epidemia otyłości wśród dzieci?
„Mały nie jest karmiony, tylko pasiony” stwierdziła wrocławska pani kurator, a babcia małego obawiała się, że odbiorą jej wnuka. Tymczasem pięcioletni Maciek przy 109 centymetrach wzrostu waży 31 kilogramów i oględnie mówiąc, wygląda dość krągło i niezdrowo. Czy jest wyjątkiem pośród innych polskich dzieci?
Niestety, wyjątek to żaden. Maciuś przebywa w całkiem doborowym towarzystwie nieletnich Polaków, z których już 18 proc. chłopców i 14 proc. dziewczynek waży zdecydowanie za dużo. Tempo przyrostu dzieci z nadwagą i wręcz otyłością jest u nas dziesięciokrotnie większe, niż w USA! Z badań wrocławskiego oddziału SWPS wynika, że stałym elementem diety małych Polaków są łakocie.
Potwierdza to też ubiegłoroczne badanie Fundacji Banku Ochrony Środowiska „Rodzice o odżywianiu dzieci”, które pokazuje, co nasze dzieci jedzą na co dzień w szkołach. Słodkie, słone, tłuste, barwione. Z kolei z analizy TNS Polska wynika, że drugie śniadania polskich dzieci to tykająca bomba zegarowa – przeważa w nich cukier i tłuszcz.
Sąd nad dorosłymi
Winni są oczywiście dorośli. To przecież rodzice uczą nawyków żywnościowych. Najczęściej jednak złe zwyczaje kulinarne sami wynieśli z domu. To przecież babcie wpychają cukierki do kieszonek ukochanych wnusiów, czasem ukradkiem, jeśli uważają, że bariery stawiane przez bardziej świadome matki są w tym względzie zbyt rygorystyczne. To w końcu szkoły dopuszczają do funkcjonowania na swoim terenie sklepików, oferujących prawie wyłącznie niezdrowe: słone i słodkie przekąski i gazowane napoje. Trudno w to uwierzyć, ale na 40 tys. funkcjonujących w naszym kraju szkół w większości jadłospis nie jest układany przez dietetyków.
-Pamiętajmy, by na drugie śniadanie przygotować dziecku owoce i kanapki. Apetycznymi dodatkami mogą być m.in. liście sałaty, cykoria, różnokolorowa papryka, ogórki, rzodkiewki, kiełki. Do tego ciemne, pełnoziarniste, a nie białe pieczywo. Do picia najlepsza będzie woda
– doradza Andrzej Pietrucha prezes Fundacji BOŚ, zaangażowanej w walkę z otyłością polskich dzieci.
Co z tego, jeśli większość przygotowanych w domu przekąsek ląduje w śmietniku szkolnym?
Przystąpić do walki
Dzieci cierpią widząc, że są grubsze od rówieśników. Są odrzucane przez otoczenie i napiętnowane. Czasem prześladowane, źle radzą sobie podczas szkolnych zajęć sportowych. Zaczynają się odchudzać na własną rękę co prowadzi do zaburzeń w odżywianiu. Jednak niewiele z nich chce się ruszać. Komputer i telewizja wygrywają ze sportem. Ten, wzorem ich tatusiów, chętniej oglądany jest na ekranie, niż uprawiany.
Do walki z otyłością przystępują różne organizacje, jak choćby wspomniana już Fundacja BOŚ wspierana czynnie przez MEN jednak dostrzegające problem.
Rodzice bywają bezsilni wobec łakomstwa swoich latorośli. Często nie dysponują nawet podstawową wiedzą na temat prawidłowego odżywiania .
Sami młodzi stawiają na edukację. Według badań SWPS niemal 40 proc. z nich przyznaje, że w szkołach nie powinno się sprzedawać niezdrowych i wysokokalorycznych przekąsek oraz słodzonych napojów Zdaniem ponad 60 proc. badanych szkoły powinny zaangażować się w promocję zdrowego stylu życia.
Kolejny „walczący”, Polska Federacja Producentów Żywności Związek Pracodawców, już w 2010 roku wprowadziła "Kodeks reklamy żywności skierowanej do dzieci", oparty na rozwiązaniach europejskich. Przewidywał on ograniczenie reklam żywności o wysokiej zawartości tłuszczu, cukru i soli, które nie spełniają narodowych lub międzynarodowych zaleceń żywieniowych
Kodeks jednak ma charakter dobrowolny i otwarty i można tylko zachęcać producentów żywności do jego stosowania. Ponoć największe firmy żywnościowe zobowiązały się nie reklamować tego typu produktów w przypadku, gdy dzieci poniżej 12 roku życia będą stanowiły więcej niż 50 proc. odbiorców danego programu, wydawnictwa, czy też strony internetowej.
Zarabiać na niewiedzy
Tymczasem w telewizji wciąż straszą reklamy „zdrowych” batoników i słodzonych płatków śniadaniowych. W sklepach niższe, łatwiej dostępne dla maluchów półki zapełniają batoniki i dziesiątki odmian chipsów, zachęcając kolorowymi opakowaniami do konsumpcji.
Jak zauważa jeden z prozdrowotnych portali internetowych - resort zdrowia twierdzi, że chipsy, chrupki i snacki nie są niezdrową żywnością, ponieważ takiej w polskich sklepach… w ogóle nie ma. Zdaniem Ministerstwa to, co znajduje się na sklepowych półkach jest zdrowe, bo do sprzedaży dopuszczane są tylko produkty przebadane.
Zastanawia też fakt, że podatek nałożony na chipsy i słone przekąski wynosi tylko 8 procent, podczas gdy na zdrową wodę mineralną aż 23 procent.
Rok temu w związku z tym tematem dla „Przeglądu” wypowiadał się Jarema Dubiel, prezes Ruchu „Wolność i Pokój” zajmującego się prawami człowieka i ekologią. Swoje zdanie wyraził ostro:
„To, co służy zdrowiu i nie zwiększa liczby pacjentów w szpitalach, powinno być zwolnione z VAT. Ma to sens zwłaszcza w odniesieniu do dzieci. Wśród polityków dominuje krótkowzroczność i głębokie niezrozumienie tego faktu, a biznes skutecznie omamia decydentów, skoro ustalają właśnie takie proporcje w podatkach. Niewykluczone, że kręgi decyzyjne są skorumpowane, bo w takim systemie stawek VAT nie ma logiki. Dzieci jedzące chipsy z substancjami rakotwórczymi często uzależniają się od nich, a to stwarza ryzyko, że w przyszłości trzeba będzie je leczyć. Dość kłamstw na temat żywności”.
Co chcą jeść nasze dzieci?
Na pytanie o ulubioną przekąskę dziecka ponad 30 proc. rodziców odpowiada, że jest to czekolada, baton, ciastko, ewentualnie „mleczna kanapka”. Na drugim miejscu są chipsy, dopiero na trzecim - owoce. To nie wszystko. Rodzice pytani o ulubione napoje dzieci odpowiadają najczęściej: sok (43 proc.) i… wymieniają popularne marki słodzonych napojów, które sokami nie są. Drugie miejsce zajmują słodzone napoje gazowane (32 proc.), dopiero na trzecim znajduje się woda. Jaki jest tego efekt? Dieta naszych dzieci to głównie cukier (prawie 40 proc. je słodycze codziennie), a coraz częściej także frytki (co trzecie zjada je kilka razy w tygodniu). Problemem są też sklepiki szkolne. Królują słodkie i słone przekąski, zamiast kanapki z ciemnego pieczywa, czy niesłodzonego jogurtu. Pogłębia ten stan rzeczy niska świadomość na temat żywienia wśród osób, które decydują o asortymencie sklepików. (badanie zlecone przez Fundację BOŚ)