Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Co z Kartą Nauczyciela? (II)

Wojciech Książek

Wojciech Książek

Przewodniczący „Solidarności” oświatowej Regionu Gdańskiego, Wiceminister Edukacji Narodowej w latach 1997-2001

  • Opublikowano: 21 października 2013, 10:05

    Aktualizacja: 21 października 2013, 10:06

  • Powiększ tekst

W poprzedniej części przedstawiłem pierwsze uwagi do rządowego projektu zmian w ustawie Karta Nauczyciela (urlopy na poratowanie zdrowia, wypoczynkowe, rejestrowanie zajęć i rozrost biurokracji, oddawanie kompetencji organom prowadzącym: awans, komisje dyscyplinarne).

W tej nowelizacji jest też kilka krytycznie ocenianych spraw szczegółowych, np.:

- Zastąpienie średnich wynagrodzeń nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego wskaźnikami kalkulacyjnymi. Tu wraca problem zatrudniania na niepełne etaty (samych nauczycieli, którzy łączą etat w kilku szkołach jest około 20 tys.), stąd istnieje potrzeba zachowania średniego wynagrodzenia w przeliczeniu na pełne etaty.

- Ujednolicenie wysokości tzw. dodatku wiejskiego. Trudno zgodzić się na włączanie ich do środków na wynagrodzenia. A poza tym kto wpadł na pomysł, żeby w ustawie dodatki zapisywać kwotowo, bo jak potem mają być waloryzowane? Ciągłymi zmianami ustawy?

- Doprecyzowanie zasad przeznaczania środków wyodrębnionych przez organy prowadzące a dofinansowanie doskonalenia zawodowego. Tu znowu budzą wątpliwości zbyt szczegółowe zapisy, które są materią rozporządzeń (zbyt wąskie określenie, na co fundusz ma być przeznaczony, utrudni dyrektorom prowadzenie własnej polityki zgodnie z potrzebami szkoły).

- Zwiększenie roli rodziców uczniów poprzez włączenie przedstawicieli rodziców do procedury awansu zawodowego (jako obserwatorów). To tylko z pozoru wygląda obiecująco. W tej chwili w procedurze awansu istnieje możliwość wyrażenia opinii przez radę rodziców przy ocenie dorobku zawodowego nauczyciela mianowanego, z której rodzice rzadko korzystają.

Są w tej nowelizacji propozycje pozytywne, jak:

- Stworzenie skróconej ścieżki awansu zawodowego dla nauczycieli posiadających staż pracy w innych formach wychowania przedszkolnego.

- Ułatwienie finansowania zajęć realizowanych przez nauczycieli w ramach projektów i programów finansowanych z udziałem środków europejskich.

- Doprecyzowanie sposobu finansowania jednorazowej gratyfikacji wypłacanej osobom, którym nadano tytuł honorowy profesora oświaty.

Pojawia się pytanie, czy dla tych paru zmian warto rozpętywać burzę wokół coraz bardziej redukowanej Karty Nauczyciela? Bo przecież nic w tej nowelizacji nie wspomina się o tak często powtarzanych postulatach, jak:

a. Wykreślenie tzw. godzin karcianych.
b. Objęcie KN wszystkich nauczycieli niezależnie od organu prowadzącego.
c. Określenie w KN pensum także dla nauczycieli-pedagogów, psychologów, logopedów.
d. Doprecyzowanie zapisu określającego minimum środków przekazywanych na pomoc zdrowotną dla nauczycieli.
e. Ustalenie standardów - między innymi maksymalnej liczby uczniów w klasie.
f. Inne, korzystniejsze dla nauczycieli rozwiązania emerytalne.

Rodzi się pytanie o CEL tych propozycji zmian. Czy chodzi tylko o kolejne oszczędności i oddawaniem samorządom terytorialnym coraz większej władzy nad nauczycielem?

Wydaje się, że rządowi brak poczucia, że edukacja to RACJA STANU a nie tylko mało ważna pozycja po stronie kosztowej. Narusza się zasadę RÓWNOWAGI edukacyjnego stołu, którego filary to:  Rząd: MEN i kuratoria – samorząd, czyli organy prowadzące – rodzice i uczniowie – szkoła:  dyrektorzy i nauczyciele.  Wyczuwa się, że rządzący stają się zakładnikami jednostek samorządu terytorialnego. W sytuacji niedofinansowania „kupują ich milczenie” oddawaniem kolejnych praw, wyzbywaniem prerogatyw państwa w tak kluczowej dla Polski sprawie.

W tej sytuacji zapomina się, że nauczyciel musi być traktowany PODMIOTOWO, bo gdy jest szanowany, czuje wsparcie, potrafi to oddać w tym niezwykłym procesie kształcenia i wychowania młodych ludzi. Przypomina o tym prof. Andrzej Chojnowski („Uważam Rze – Historia” - 2/2012): „II Rzeczpospolita zostawiła też głęboko zakorzenione przeświadczenie o ogromnym znaczeniu edukacji. I nie chodzi tylko, a nawet przede wszystkim, o korzyści materialne, jakie może przynieść wyższe wykształcenie, ale o wartość samą w sobie, jaką stanowi światły człowiek. (…) Powszechny  był wówczas szacunek dla pewnych zawodów inteligenckich, a zwłaszcza dla nauczyciela, wychowawcy kolejnych generacji. Nawet profesorowie wyższych uczelni szli uczyć w szkołach, aby najlepiej przygotować do życia i pracy ten skarb, jakim jest młodzież. W okresie komunizmu, niezależnie od tego, że oświata stała się bardziej masowa, to przeświadczenie zabito”.

Polska szkoła – także tajne komplety w czasach okupacji – zawsze dobrym, a czasami wręcz heroicznym nauczycielem-wychowawcą stała. Trzeba to rozwijać, nie niweczyć takim ciągłym ograniczaniem statusu zawodowego nauczycieli. Trzeba w ogóle przestać tak huśtać edukacyjną nawą. Pytanie, jaki ma być nauczyciel w zmieniającej się szkole, jest jednym z najważniejszych. Póki co odpowiedź władz oświatowych – zawarta w tej propozycji zmian Karty Nauczyciela – jest marna. Marny jest też sam styl DIALOGU, który nim tak naprawdę nie jest bez wzajemnego SZACUNKU.

Ps. Postępuje polaryzacja ocen, zachowań. Co innego mówi się podczas spotkań oficjalnych, co innego w gronie np. struktur lokalnych partii rządzących, czy niektórych organów prowadzących. Pogląd, żeby nauczycielom „dokręcić śrubę”, jest dominujący. Także tym, którzy próbują ich bronić – stąd obecne ataki na związki zawodowe. A mówią to ludzie, którzy jeszcze niedawno identyfikowali się z „S”. Wstyd słuchać języka pogardy, kpiny, obserwować same zmiany postaw tych ludzi… To jeszcze jeden dowód, że w szkole (w działaniach wspierających dom rodzinny) trzeba kłaść nacisk na znaczenie etyki w życiu, na porządne WYCHOWANIE.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych