TYLKO U NAS
Idea Bank, czyli sygnał dla całego sektora…
Sektor finansowy odetchnął z ulgą po przymusowym przejęciu Idea Banku przez Pekao. Rynek nie był zaskoczony decyzją BFG, choć spodziewał się jej już znacznie wcześniej. Trudno przypuszczać, by takiego rozwoju wypadków nie przewidywał również założyciel i współwłaściciel Idea Banku, Leszek Czarnecki.
Jego agresywna koncepcja zdobywania rynku musiała zawierać kilka scenariuszy, w której możliwość niepowodzenia z pewnością również była obecna. Fiasko nie ma jednak jednego oblicza, może oznaczać totalną klęskę, bez możliwości odzyskania jakichkolwiek aktywów, może też polegać na stopniowym wycofywaniu się z biznesu, bez utraty twarzy i bez zerowania stanu posiadania.
Nawet jednak totalna klęska niekoniecznie oznacza pustki w kasie i powrót do punktu wyjścia. Pytanie, jak długą drogę przeszedł biznes i jakie po drodze zarobił pieniądze. A Idea Bank był w biznesie przez dobrych kilka lat. Kwoty, jakie zebrał z rynku, też były niemałe. Do fatalnego 2018 roku, kiedy interes się rozsypał, zysk netto Idea Banku systematycznie rósł – od ponad 100 mln zł w 2013, do przeszło 440 mln zł w 2016. Rosły też kapitały banku – od 771 mln zł w 2013 do 2,7 mld zł w 2017.
Bankowy biznes Leszka Czarneckiego był ryzykowny, z czego musiał zdawać sobie sprawę zarówno on sam, jak i inni uczestnicy rynku. Ale taka była specyfika gry prowadzonej przez Czarneckiego – agresywne zdobywanie rynku, na którym mała instytucja finansowa musiała zaoferować atrakcyjne ceny i nowy pomysł na biznes.
Idea Bank przez pierwszych kilka lat mocno zamieszał w polskich finansowych realiach, i to wcale nie w sensie negatywnym – jego oferty dla małych i średnich firm zmuszały o wiele od niego większych graczy do zmodyfikowania swojego podejścia do drobnej przedsiębiorczości.
Czarnecki nie był ulubieńcem bankowego mainstreamu, choć trzeba przyznać, że dla wielu początkujących finansistów współpraca z nim była niezłą szkołą życia. Adepci najlepszych uczelni finansowych lgnęli do niego jak pszczoły do miodu. Debiut Idea Banku na giełdzie w 2015 też zakończył się powodzeniem, a jego akcje do 2017 roku utrzymywały się na stabilnym poziomie.
Pytanie, dlaczego finansowy biznes Leszka Czarneckiego się załamał? Czy przesądziły strategiczne błędy, których symbolem było przejęcie kontroli nad windykatorem GetBack, którego później wprawdzie się pozbył, jednak jego obligacje sprzedawał nadal? W historii Idea Banku niewypłacalność GetBack okazała się moment przełomowym, kiedy zaufanie do banku stracili zarówno inwestorzy jak i klienci, którzy wycofywali pieniądze z kont. Tak naprawdę już w tym momencie Idea Bank nadawał się do przymusowej restrukturyzacji.
Czy Idea Bank działałby nadal, gdyby nie GetBack? Całkiem możliwe. Być może miał on potencjał do stania się w przyszłości bankiem inwestycyjnym z prawdziwego zdarzenia, kierowanym przy tym przez człowieka, którego styl działania przypomina bardziej bankiera inwestycyjnego niż tradycyjnego bankowca.
Historia Idea Banku skończyła się jednak tak, jak musiał się skończyć, gdy w 2018 załamały się jego finanse. Takiej możliwości spodziewał się zresztą sam zarząd banku, który o możliwości przymusowej restrukturyzacji pisał regularnie, już od sprawozdania finansowego za 2018 r.
Sektor finansowy po przejęciu Idea Banku przez Pekao pozbył się kłopotu, który mógł poważnie – z powodu zwiększenia składek na BFG - obciążyć jego finanse. Już co najmniej od 2018 roku Idea Bank nie był dla niego konkurencją, ale ryzykiem.
Ciekawe, czy to przejęcie, realizowane urzędowo, na mocy unijnej dyrektywy, jest początkiem kolejnych przejęć? Czy w podobnej sytuacji, podobnej, ale jeszcze nie w dramatycznie złej, są inne małe banki? Operacja BFG, konieczna z punktu widzenia sektora, może być sygnałem dla innych banków, by same pomyślały o swojej przyszłości i poszukały partnerów, zanim państwowe instytucje nadzoru za nie to zrobią.
CZYTAJ TEŻ: Idea Bank. Oczywiste fakty obalają mity Czarneckiego!