Informacje
Komisarz UE ds. przemysłu Stéphane Séjourné nie wyklucza liberalnego podejścia UE do problemów branży motoryzacyjnej / autor: PAP/EPA/RONALD WITTEK
Komisarz UE ds. przemysłu Stéphane Séjourné nie wyklucza liberalnego podejścia UE do problemów branży motoryzacyjnej / autor: PAP/EPA/RONALD WITTEK

TYLKO U NAS

Elektromobilność nakazowa, czyli Bruksela pod presją

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 27 listopada 2025, 18:10

  • Powiększ tekst

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz widząc, że rodzimy przemysł nie poradzi sobie z bezwzględnym zakazem nowych samochodów spalinowych w 2035 roku, szykuje list do przewodniczącej Komisji Europejskiej – Ursuli von der Leyen, by złagodziła przepisy. Nadzieje branży daje unijny komisarz ds. przemysłu Stéphane Séjourné.

To ostatni moment na interwencję w Brukseli, kanclerz Friedrich Merz musi działać szybko, jeśli ma wesprzeć przemysł motoryzacyjny Niemiec, gdyż 10 grudnia Komisja Europejska planuje przedstawić własne pomysły na szybkie ograniczenie emisji w transporcie samochodowym. Choć formalnie przepisy w tej sprawie obowiązują od niemal dwóch lat i zobowiązują producentów samochodów do szybkiego zwiększenia produkcji (i de facto sprzedaży) aut elektrycznych, to jednak są przez prezesów i zarządy europejskich koncernów motoryzacyjnych uznawane za „niewykonalne”. Popyt na elektryki choć rośnie, to jednak zbyt słabo, a część zakładów musi ograniczać produkcję i zwalniać personel. Zaś za niewykonanie przepisów grożą ogromne kary finansowe.

Niemiecka motoryzacja na krawędzi

Branża motoryzacyjna, która jest jedną z kluczowych dla niemieckiej gospodarki, zmaga się z wieloma problemami do tego stopnia, że nawet tuzy jak Volkswagen ogłosiły plany restrukturyzacji i zwolnień. W tej sytuacji zapowiedź Friedricha Merza, że planuje przedstawić w liście przewodniczącej KE oraz do przewodniczącego Rady Europejskiej António Costy własne propozycje uwzględniające nie tylko postulaty rodzimych firm, ale władz landów, gdzie one działają, wydaje się oczywistym posunięciem. Według agencji Reuters, kanclerz informując o tym, wskazał że Niemcom grozi utrata kolejnych miejsc pracy. - Nie jesteśmy gotowi pogodzić się z takim losem Niemiec jako ośrodka przemysłowego po raz drugi – powiedział, cytowany przez agencję. I tym samym nawiązał do upadku przemysłu tekstylnego i obuwniczego w tym kraju 50 lat temu.

To sygnał, że niemiecki przemysł samochodowy jest w wyjątkowo trudnej sytuacji. Potwierdzają to także ostatnie dane o radykalnym spadku zatrudnienia w szeroko rozumianej branży motoryzacyjnej, a prognozy nie są optymistyczne. Może bowiem zniknąć nawet 200 tysięcy miejsc pracy w związku z unijną polityką elektromobilności. Zwalniają nie tylko producenci aut, ale także branża automotive, czyli dostawcy podzespołów jak Bosch czy ZF  Friedrichshafen i Continental – zatem redukcje zatrudnienia już mają miejsce w całym łańcuchu dostaw.

W Brukseli nie mówią „nie”

Choć trudno spodziewać się, by po interwencji Berlina zakaz rejestracji nowych aut spalinowych w 2035 roku został przez Unię Europejską definitywnie zniesiony, to jednak całkiem realne mogą być zmiany, dopuszczające np. samochody z silnikami spalinowymi zasilanymi paliwami przyjaznymi dla klimatu (e-paliwami) oprócz napędów hybrydowych.

Nadzieje branży daje unijny komisarz ds. przemysłu Stéphane Séjourné.

Europa jest gotowa uruchomić wszystkie dźwignie, aby zapewnić sukces europejskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu – zapewniał wczoraj podczas szczytu o przyszłości sektora w Stuttgarcie

Przypomnijmy, że szybkie przejście na elektryki i zakaz samochodów spalinowych wywołują od początku wiele kontrowersji i nie tylko dlatego że infrastruktura nie jest dostatecznie rozwinięta, a punktów ładowania powinno przybywać co roku kilkukrotnie więcej niż obecnie. Barierą jest stosunkowo wysoka cena samochodów europejskich, bez dopłat do zakupu spada zainteresowanie nimi. Unijne władze – tak Ursula von der Leyen jak Stéphane Séjourné zapewniali na początku listopada, że elektryki - już wkrótce - będą bardziej dostępne cenowo i nawet wyznaczyli cel, czyli auta w cenie od 15 do 20 tys. euro, ale producenci dopiero szykują ofertę takich małych – miejskich elektryków, co wymaga kosztownych nakładów inwestycyjnych.

Europejska branża samochodowa zmaga się także z konkurencją z Chin, które są w stanie – ponosząc o wiele niższe koszty produkcji (m.in. dzięki tańszej energii, nieobciążonej polityką klimatyczną) dostarczać auta po niższych cenach. I nawet wprowadzone przez władze unijne w zeszłym roku cła na elektryki chińskie nie ograniczyły importu, a kolejne firmy z Państwa Środka chwalą się szybkim wzrostem sprzedaży na rynkach krajów UE.

Agnieszka Łakoma

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Do energii w Niemczech dopłacają norweskie rodziny?

Czy to koniec epoki stali w Chorzowie?

Podatek od prywatnego złota? Jest taki pomysł!

»»Jak wygląda najściślej strzeżony skarbiec, gdzie NBP przechowuje zasoby złota – oglądaj w telewizji wPolsce24

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych