Analizy

Jaskółka ożywienia popytu na kredyty mieszkaniowe

Bartosz Turek

Bartosz Turek

Bartosz Turek, główny analityk HREIT

  • Opublikowano: 5 lutego 2025, 17:00

  • Powiększ tekst

W styczniu 2025 roku zgłosiliśmy większy popyt na kredyty mieszkaniowe – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Wzrost o 36 proc. w porównaniu z początkiem 2024 roku wynika nie tyko z niskiej bazy sprzed roku, ale też rosnących wynagrodzeń. Nie bez znaczenia są też poprawiające się nastroje potencjalnych nabywców mieszkań.

Zgodnie z przewidywaniami styczeń przyniósł wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe. Zanieśliśmy do banków ponad 28 tys. wniosków kredytowych. Opiewały one na około 12,5 mld złotych – sugerują najnowsze dane BIK. Jest to wynik o 36 proc. wyższy niż przed rokiem i o 8 proc. wyższy niż w grudniu 2024 roku. Wciąż jednak liczba składanych wniosków o kredyty mieszkaniowe jest o około 10-20 proc. niższa w porównaniu do poziomów, które moglibyśmy uznać za wieloletni standard.

autor: materiały prasowe HREIT
autor: materiały prasowe HREIT

Rok temu zakończył się program „Bezpieczny Kredyt 2 proc.”

Wzrost popytu w porównaniu z początkiem 2024 roku to zasługa tzw. niskiej bazy. Chodzi o to, że aktualny popyt na kredyty odnosimy do pierwszego miesiąca, w którym przestał działać najhojniejszy program mieszkaniowy jaki kiedykolwiek funkcjonował w Polsce. Fakt ten daje też nadzieję na to, że w bieżącym roku przeważać będą miesiące, w których odnotowywać będziemy większy popyt na „hipoteki” niż w 2024 roku – szczególnie jeśli RPP nie będzie nadmiernie zwlekała z obniżkami stóp procentowych, a do tego spełnią się prognozy dotyczące wzrostu wynagrodzeń Polaków i względnej stabilizacji cen mieszkań.

Wzrost płac i optymizmu nabywców

Za wzrostem popytu na kredyty hipoteczne, który BIK zanotował pomiędzy grudniem 2024 roku a styczniem roku 2025 stać może natomiast kilka czynników. Po pierwsze wynikać może on po prostu z sezonowego ożywienia. Niewykluczone jednak, że zaczynamy obserwować efekt zarzucenia przez rząd prac nad obiecanym w kampanii wyborczej programem mieszkaniowym. Bez niego osoby, które czekały na budżetowe wsparcie przy zakupie nieruchomości wiedzą już, że nie mają na co czekać. Ostatecznie na większą skłonność do zaciągania kredytów wpływ może mieć też szeroka oferta mieszkań na sprzedaż połączona z większą skłonnością sprzedających do negocjowania cen.

Kredyty będą tańsze, a portfele grubsze?

Jeśli ponadto spełnią się dziś formułowane prognozy, to 2025 rok powinien przynieść wyraźny wzrost popytu na hipoteki. Oczekiwany jest przecież dalszy dynamiczny wzrost wynagrodzeń. Według ostatniej projekcji przygotowanej przez analityków NBP wynagrodzenia w 2025 roku mają być o ponad 9 proc. wyższe niż w 2024 roku. To oznacza trochę niższą dynamikę niż przez ostatnie miesiące, ale wciąż mówimy o wzroście płac wyraźnie przekraczającym inflację. Jeśli faktycznie tak będzie, to coraz większy odsetek rodaków będzie zyskiwał zdolność kredytową. Podobny efekt powinny dać spodziewane obniżki stóp procentowych, bo przecież im tańsze „hipoteki”, tym łatwiej ubiegać się o taki dług.

O tym jak ważne są oczekiwane w bieżącym roku zmiany najlepiej świadczy fakt, że już samo obniżenie stóp procentowych o 100 punktów bazowych powinno skutkować wzrostem popytu na kredyty mieszkaniowe o około 15 proc. Aż o tyle liczniejsze stać się powinno bowiem grono osób, które będą miały odpowiednią zdolność kredytową, aby myśleć o zakupie mieszkania – wynika z szacunków HREIT opartych o dane GUS na temat rozkładu dochodów Polaków. Dla uproszczenia zakładamy przy tym, że inne czynniki pozostają stałe. Jeśli jednak dodamy do tego spodziewany wzrost wynagrodzeń (za NBP), to okaże się, że w pod koniec 2025 roku skala zgłaszanego popytu na kredyty mieszkaniowe może być o 20-25 proc. wyższa niż rok wcześniej. 

Bartosz Turek, główny analityk HREIT

»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych