Inwestorzy chcą więcej
Wystarczyło zdanie o umiarkowanym postępie w negocjacjach między Ukrainą i Rosją, by inwestorzy wrócili do zakupów akcji. I chcą kupować więcej.
Choć trudno sobie wyobrazić dziś końcowy sukces rozmów między Rosją i Ukrainą (kością niezgody pozostanie Krym), nie można zapominać, że to rynek jest najlepszym z analityków, także gdy chodzi o wydarzenia na scenie politycznej i geopolitycznej. Być może dla rynków większe znaczenie niż wypowiedzi strony ukraińskiej mają doniesienia dotyczące omijania embarga żywnościowego, jakie nałożyła na siebie Rosja. Bo to znaczy, że gospodarka jest silniejsza niż politycy i racje ekonomiczne wciąż jeszcze mogą ten spór rozwiązać.
W każdym razie S&P wzrósł wczoraj o 0,8 proc., do najwyższego poziomu od końca sierpnia i wygląda na to, że przygotowuje się do zmierzenia się z historycznym szczytem z lipca (brakuje do tego mniej niż 1 proc.), za podstawę tego ruchu mając – prócz polityki – tylko wzrost indeksu aktywności na rynku nieruchomości.
Inwestorom w Azji taki ruch wystarczył. Nikkei zyskał dziś 0,8 proc., a Kospi 0,9 proc., podczas gdy na minuty przed końcem notowań Hang Seng zyskiwał 0,3 proc., a Shanghai Composite 0,1 proc. Przyczyna zwyżek wszędzie nazywana jest tak samo – zmniejszenie napięcia w Europie Wschodniej. Ale nie można też pominąć wydłużenia zawieszenia broni między Izraelem i Hamasem oraz skutecznej ofensywy USA i Kurdów w północnym Iraku.
Kontrakty na indeksy w Europie jednoznacznie wskazują na północny kierunek ruchu, wspomagany też częściowo nadziejami na prorynkowe wystąpienie Mario Draghiego w Jackson Hole w czwartek. W drugiej części dnia liczyć się będą dane o inflacji z USA oraz dane z rynku budownictwa mieszkaniowego w Stanach. U nas WIG20 wydaje się być w znakomitej kondycji – wczoraj gładko pokonał lipcowe szczyty i brakuje mu 2 proc. by zmierzyć się z tegorocznymi maksimami (a jeszcze tydzień temu ubijał tegoroczne dno). Widać inwestorzy, którzy sprzedawali w maju wracają na rynek.