Referendum nad Brexit zbliża się wielkimi krokami
Pojutrze
Mało co w ostatnich latach tak emocjonowało rynki i w ogóle opinię publiczną, jak referendum, do którego dojdzie pojutrze w Wielkiej Brytanii. Być może nawet kolejne pomoce dla Grecji i Hiszpanii, uruchomienie QE w Europie i zakończenie go w USA czy dokonanie pierwszej od lat podwyżki stóp przez Fed – nie były tak spektakularne.
To zrozumiałe. Wystąpienie kraju z UE to nie jest banalna rzecz – a przecież nie jest to leżąca na uboczu Grenlandia, której udało się ta sztuka (choć formalnie chodziło o EWG, było to w roku 1985). Oliwy do ognia dodało głośne zabójstwo polityczne pro-unijnej aktywistki sprzed kilku dni, które na rynkach zostało uznane (ekhm... - chciałoby się dopisać z lekkim zażenowaniem) za znak pomyślny, tzn. sugerujący, iż przynajmniej część unio-sceptyków zreflektuje się, dochodząc do wniosku, że chyba nie tak miało być.
I cóż – wczoraj mieliśmy start eurodolara na 1,1350, a minima sytuowały się przy 1,13, czyli w sumie też wysoko. Dziś rano widzimy 1,1335. EUR/GBP jest na 0,7730, a przecież jeszcze 16 czerwca notowano szczyty rzędu 0,7990 – czyli od tego czasu euro straciło na wartości.
Tak naprawdę nie wiadomo jednak do końca, jak to będzie. Z jednej strony mogło być i tak, że społeczeństwo brytyjskie nieco na wyrost, szumnie deklarowało swoją niechęć do UE, a gdy przyjdzie co do czego, wielu ludzi uzna, że może jednak nie tak źle w tej Unii – i zagłosują za pozostaniem, albo nie zagłosują wcale. Z drugiej strony, szanse frakcji sceptycznej naprawdę są mocne (wciąż i mimo wszystko).
Niepodobna określić na sto procent, co się stanie, na pewno trzeba uważnie patrzeć przez cały czwartek, ale też nie dać się zwieść chwilowym, chaotycznym reakcjom. My w największej ogólności podtrzymujemy hipotezę (choć nie doradzamy stawiania na nią całego majątku...), że niezależnie od wyniku referendum utrzyma się jeszcze szeroka konsolidacja 1,05 – 1,15 (czy też 1,17, jeśli chodzi o górną granicę), obowiązująca od stycznia 2015. A w każdym razie – że górne jej ograniczenia przetrwają ewentualną aprecjację euro przy pro-unijnym wyniku. Miałoby to takie uzasadnienie, że owe ograniczenia nie powstały przecież z powodu Brexitu i mają znacznie głębsze fundamenty, oparte o przeświadczenie, że generalnie Fed będzie – powoli, okrężnie, nieśmiało, ale jednak – zmierzać ku wyższym stopom procentowym, zaś EBC utrzyma – albo i pogłębi – luźną politykę monetarną.
O 11:00 poznamy indeks instytutu ZEW z Niemiec za czerwiec, będący dość dobrym miernikiem kondycji tamtejszej gospodarki. Prognoza to 5 pkt (w maju 6,4 pkt). O 13:00 o stopach procentowych dla liry zadecydują Turcy, o 14:00 określone zostanie oprocentowanie na Węgrzech. W obu przypadkach zakłada się brak zmian, tj. utrzymanie poziomów odpowiednio 7,5 proc. oraz 0,9 proc.
O 16:00 Janet Yellen, szefowa Rezerwy Federalnej, przedstawi w Senacie raport podsumowujący pół roku polityki monetarnej Fed. To też może być ciekawe wydarzenie, nawet jeśli temat Brexitu jest obecnie kluczowy.
Co na złotym?
Złoty nadal ma się relatywnie dobrze, przez co należy rozumieć pozytywne skutki wczorajszej aprecjacji. Wczoraj zatem można było nawet zająć się z lekkim sercem śledzeniem wizyty prezydenta Chin w Polsce – która jest zresztą istotna z perspektywy dalszego rozwoju relacji chińsko-polskich na płaszczyźnie gospodarczej.
W każdym razie na EUR/PLN mamy 4,3880, gdy piszemy te słowa (przed piątą rano), wsparciem może być okolica wczorajszych minimów, czyli z grubsza 4,38. Niżej w grę mogą wchodzić okolice 4,3650-60 oraz o około grosz niższe.
Na USD/PLN widzimy 3,87 – zapewne jest to całkiem dobry kurs na kupno dolara, jeśli sytuacja miałaby się gwałtownie odmienić. A czy może się odmienić? Przy złotym, walucie ryzykownej, zawsze warto mieć z tyłu głowny czarny scenariusz. Na razie rynek ustawił się pod zwycięstwo zwolenników UE w Wielkiej Brytanii, ale w czwartek może się wiele wydarzyć.