Czwartkowy poranek na forexie
Co słychać w świecie?
Dziś zaczyna się szczyt Unii Europejskiej, gdzie omawiane będą m.in. kwestie związane z imigrantami. Najprawdopodobniej, jak podają wczesnym rankiem media, Polsce nie udało się obronić w pracach przygotowawczych zapisu wzywającego Komisję Europejską do zmodyfikowania przepisów o relokacji uchodźców – tych przepisów, których nie ma zamiaru realizować polski rząd.
Ale ta tematyka raczej nie będzie dziś rzutować na rynek walutowy, podobnie jak i inne tematy, o których dyskutować będą unijni urzędnicy i politycy. Z drugiej strony, dane makroekonomiczne też nie będą przełomowe. O 8:00 szwajcarski bilans handlu zagranicznego za czerwiec, o 8:45 frnacuski indeks zaufania biznesu. O 10:00 norweski bank centralny określi stopę procentową, zapewne utrzymując 0,50 proc. O 12:00 w Wielkiej Brytanii podany zostanie wskaźnik zamówień wg Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu. O 14:00 poznamy polskie dane o bieżącej i przyszłej koniunkturze konsumenckiej, ale raczej nie wpłyną one na PLN. Pewne znaczenie może mieć natomiast protokół z obrad RPP, który też ukaże się o 14:00. Pół godziny później w programie pojawią się dane o kanadyjskiej sprzedaży detalicznej i amerykańskich wnioskach o zasiłek. O 15:00 mamy indeks cen nieruchomości FHFA z USA, o 16:00 zaś wyprzedzający indeks Conference Board. Wtedy też wypowie się Jerome Powell z Fed.
Na razie eurodolar jest przy 1,1170, co oznacza, że dolar traci i mamy korektę ostatniego jego umocnienia. Nie znaczy to koniecznie, że już teraz potwierdza się nasza ogólna hipoteza o wzrostach eurodolara w dalszej części roku. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że para dalej idzie na południe, w stronę linii trendu prowadzonej przez minima z początku stycznia, początku marca i połowy kwietnia. Za kilkanaście dni czy kilka tygodni oznaczałoby to test tej linii w okolicach 1,09 – 1,10 (mniej więcej). Wówczas mogłoby dojść do znaczącego odbicia, acz potem pojawiłby się temat przejścia przez 1,13. Na razie tak mocny ruch się nie udał, niemniej od 2,5 roku wykres jest w konsolidacji, której górne ograniczenia to rejon 1,15 – 1,17, zatem jest jeszcze pole do popisu dla euro.
Ropa WTI stoi na poziomie 42,5 USD za baryłkę. Jest dość tania. Oczywiście u progu roku 2016 notowano poziomy niższe niż 30 dolarów, ale jeśli wziąć pod uwagę krótszy termin, to przecież w kwietniu 2017 wykres zbliżał się do 54 dolarów.
EUR/GBP jest na 0,8815. Czyli w ogólności euro jest mocne, funt słaby – dość przypomnieć, że w kwietniu notowano nawet 0,8340-50. Podobnie USD/GBP – mamy 0,7890, w maju było mniej niż 0,7670 w minimach.
Polski złoty
Funt stoi po 4,8280 dziś rano, tak więc sporo odzyskał, jeśli za punkt odniesienia brać czerwcowe minima, jak dotąd w pobliżu 4,74. Na euro mamy 4,2550 – tu złoty ostatnio sporo stracił. Jasne, można się teraz spodziewać lekkiej korekty, ale jej zakres pewnie będzie ograniczony, o ile w ogóle nastąpi. Obecnie złotemu nie musi pomagać ani spadek eurodolara (bo to wyraz wiary w jastrzebią politykę Fed, zniechęcającą do PLN), ani jego wzrost... bo to umocnienie euro, było nie było.
Na USD/PLN mamy 3,81, a nawet mniej. Złoty jest więc słaby, jakkolwiek bywał w minionych dniach jeszcze słabszy. Teoretycznie nadal obowiązuje jeszcze trwająca od grudnia linia spadkowa, której odpowiednik na euro-złotym został już zanegowany.