Dolar i słowa Bullarda
Amerykańskie sprawy
James Bullard stwierdził dziś, że niska inflacja to niespodzianka w kontekście amerykańskiej polityki monetarnej. Z tego powodu zaskakująco jasno (jak na członka FOMC) stwierdził, że Rezerwa Federalna może obecnie utrzymać te poziomy stóp procentowych, które są – ponieważ inflacja nie rośnie dostatecznie mocno (pomimo tego, że rynek pracy ma się dobrze).
A jeszcze w piątek i dziś, z powodu najnowszych payrollsów, niektórzy sugerowali, iż dobre dane o zatrudnieniu doprowadzą do ruchu zacieśniającego stopę funduszy federalnych już we wrześniu, a co najmniej w grudniu. Nie należy oczywiście całkiem negować tych hipotez (czy w ogóle na foreksie wypada całkowicie odrzucać jakikolwiek scenariusz?), ale jednak Bullard to ważna persona, a swoje stanowisko wyraził raczej klarownie. Obecny poziom stóp jest właściwy w bliskim terminie – tak rzekł. Bliskim, ale chyba jednak dalszym niż wrzesień, a być może i grudzień. Bullard mówił też o niskim wzroście gospodarczym.
Eurodolar zdaje się konsolidować swe notowania, tak jak to – potwierdźmy nieskromnie – zakładaliśmy już jakiś czas temu. Dziś wahania obejmowały obszar od 1,1770 do 1,1815. Swoją drogą, rozczarowała niemiecka produkcja przemysłowa: liczono np. na +0,2 proc. m/m, było -1,1 proc. m/m, liczono na +3,7 proc. r/r wraz z sezonowością, było tylko +2,4 proc. Z kolei indeks Sentix wypadł prawie zgodnie z prognozą, nieznacznie słabiej, tak więc bez rewelacji.
Z kolei w Wielkiej Brytanii mogliśmy usłyszeć rzecznika pani premier May, który powiedział, że GB "nie uznaje" czy też nie dopuszcza kwoty 40 mld euro, jaka miałaby być swoistą karą czy opłatą za Brexit. Otóż "Sunday Telegraph" podał w niedzielę, iż negocjatorzy brytyjscy gotowi są zgodzić się na taki okup, bo inaczej negocjacje nie posuną się naprzód. W gronie konserwatystów trwają teraz dyskusje nad tym, czy w ogóle jakiś okup winien być płacony; rzecznik rządu na razie twierdzi, że sama kwota jest nieodpowiednia.
Być może w związku z tą sprawą GBP/USD poszedł dziś po południu niżej, funt więc stracił, choć ruchy nie były duże – mniej więcej od 1,3060 do 1,3015. Na GBP/EUR przesunęliśmy się od 1,1080 do 1,1035.
A co u nas?
Prof. Grażyna Ancyparowicz z RPP stwierdziła w wywiadzie dla Reuter's, że co najmniej do końca tego roku nie będzie zmian w polityce monetarnej, ściślej: w wysokości stóp procentowych. Być może ten stan rzeczy potrwa dłużej. Mimo że Fed podnosi stopy, Czesi też to zrobili, a w Eurolandzie o tym myślą (a przynajmniej myślą o ograniczeniu i zamknięciu QE), to jednak na razie polityka polska ma być typu "wait and see".
Złoty na razie nie przebił wsparcia na parze funtowej – mamy 4,6970, zejścia były jedynie do 4,6860. Wsparcie mocno się broni, testem będzie czwartek – dane o produkcji przemysłowej GB. Dzisiejszy indeks nieruchomościowy Halifax przebił natomiast prognozę.
Na euro-złotym mamy 4,25. Naszym zdaniem można to traktować jako potwierdzenie generalnej linii wzrostowej, biegnącej od połowy maja. Złoty stracił na tej parze – ale sam trend nie jest taki znów pewny, chyba że przebijemy wyraźnie 4,26 – 4,27. Jeśli jednak eurodolar skonsoliduje się nieprzesadnie szeroko, to na naszych parach (euro-złotym i USD/PLN) też możemy wejść w taki stan. Na dolarze jest na razie 3,60 "z hakiem" i gracze nie kwapią się, by sięgnąć do dołków z minionego tygodnia, a tym bardziej – do 3,53, dołka z 2015 roku.