Catalyst: Czy WIBOR jest niezbędny dla rynku obligacji?
WIBOR jest podstawą obliczania oprocentowania większości obligacji notowanych na Catalyst. Jednak stopa WIBOR rzadko jest ustalana na podstawie rzeczywiście zawieranych transakcji. Czy i jak może się to zmienić?
WIBOR to stopa rynkowa, po której banki pożyczają między sobą – ta, najczęściej powtarzana w mediach definicja jest nieaktualna od prawie dziesięciu lat. A ściślej od wybuchu kryzysu finansowego, którego efektem była wzajemna niechęć banków do udzielania niezabezpieczonych pożyczek.
Rynek nie znosi próżni i banki zdołały wypracować nowy standard – dziś zawierają między sobą transakcje repo zabezpieczone – najczęściej – obligacjami skarbowymi. WIBOR jednak pozostał i jest podstawą nie tylko oprocentowania obligacji korporacyjnych, lecz także większości umów kredytowych w Polsce. Czy ten węzeł gordyjski można rozplątać i czy w ogóle należy to robić? To temat jednej z najciekawszej dyskusji jaka wywiązała się między uczestnikami jednego z paneli dyskusyjnych Kongresu Obligacji zorganizowanego przez CEETA, a który miał miejsce w ubiegłym tygodniu w Warszawie.
WIBOR miał swoich gorących zwolenników. Ostatecznie niczego lepszego nie wymyślono (konstrukcja LIBOR okazała się wadliwa i podatna na manipulacje), a w Polsce banki uczestniczące w fixingu WIBID i WIBOR są zobowiązane przez kwadrans od ogłoszenia jego wyników do zawierania transakcji według zgłoszonych przez siebie kwotowań. Zatem, mimo że transakcji nie ma, to jednak istnieje obowiązek ich wykonywania, jeśli znalazłaby się druga strona runku i z tego powodu WIBOR nie jest stawką li tylko teoretyczną. Z drugiej strony oponenci celnie wytykali, że skoro PKO BP (największy polski bank o najwyższej wiarygodności kredytowej) za trzymiesięczne obligacje senioralne oferuje 20 pkt proc. marży ponad WIBOR 3M, to z transakcyjnością tej stawki coś musi być nie tak. I na to znalazł się argument – obligacje oferowane inwestorom zewnętrznym nie są wszak tym samym, co niezabezpieczone transakcje z innymi bankami i mogą służyć zupełnie innym celom.
Uczestnicy dyskusji wydawali się zgodni, że jakieś rozwiązanie transakcyjności WIBORu musi się pojawić, a być może powinno istnieć nawet wiele różnych stawek indeksów stóp procentowych dla różnych zastosowań, bo stosowanie jednej stawki do każdego rodzaju umów nie jest bynajmniej salomonowym rozwiązaniem.
Wydaje się jednak, że przeszkodą w zmianie obowiązującego systemu może być jego zbyt silne zakorzenienie oraz obecne warunki rynkowe. Pomijając techniczną możliwość aneksowania np. milionów umów o kredyt hipoteczny, to przecież zastąpienie WIBORu inną stawką w przededniu wzrostu stóp procentowych rzuciłoby podejrzenie na banki o zamiar maksymalizacji zysków kosztem kredytobiorców przy i tak już nienajlepszych notowaniach społecznych instytucji finansowych. Ugrupowanie polityczne przeprowadzające stosowną ustawę w Sejmie musiałoby się liczyć z nieprzychylną reakcją wyborców, choćby sama idea była najbardziej sprawiedliwa (np. powiązanie oprocentowania kredytów hipotecznych z oprocentowaniem listów zastawnych wydaje się uczciwym rozwiązaniem).
Choć na razie nie zanosi się na zmiany w powstawaniu stawek WIBOR, ani tym bardziej na zastąpienie ich innym rozwiązaniem, warto wiedzieć, że środowisko finansowe jest świadome ułomności obecnie obowiązujących rozwiązań, a dyskusja nad kształtem zmian już się rozpoczęła.
Emil Szweda, Obligacje.pl