Analizy

KNF zaciąga hamulec

Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 6 kwietnia 2018, 19:02

  • Powiększ tekst

Nie licząc prospektu Getin Noble Banku w tym roku Komisja nie zatwierdziła żadnego prospektu emisyjnego dotyczącego publicznych emisji obligacji. Wniosków bynajmniej nie brakuje.

Najdłużej na zatwierdzenie czeka prospekt Pragmy Faktoring – ten został złożony sześć miesięcy temu, w pierwszych dniach października. Ponieważ już wcześniej odmawiano firmom faktoringowym przeprowadzenia tzw. małej emisji publicznej, okres oczekiwania na zatwierdzenie prospektu nie dziwi tak bardzo. Już prędzej upór samej Pragmy, która nie ma wszak żadnego problemu z plasowaniem emisji prywatnych. Ale już np. Kruk swój wniosek złożył na początku stycznia. Uzupełnił go 23 marca, kilka dni po publikacji raportu rocznego, związek jest więc ewidentny. Niby nie ma niczego złego w zatwierdzeniu prospektu w oparciu o zaudytowane sprawozdanie finansowe, z drugiej strony dwa lata temu grudniowy prospekt Kruka został zatwierdzony na początku lutego 2016 r. Jeszcze dłużej niż Kruk na decyzje Komisji czeka prospekt Ghelamco czy MCI Capital (ten akurat raportu rocznego jeszcze nie przedstawił).

Teoretycznie można argumentować, że inwestorzy indywidualni nie są w stanie prawidłowo oszacować ryzyka kredytowego związanego z nabyciem obligacji. Z drugiej strony, nikt nie broni im udziału ani w emisjach prywatnych, ani w publicznych emisjach akcji, gdzie ryzyko inwestycji jest przecież wyższe i jeszcze trudniejsze do oszacowania. W dodatku inwestorzy nie działają przecież w próżni. Jeśli nie będą mieli ofert publicznych zainteresują się prywatnymi, a wśród nich także emisjami małych firm, wśród których odsetek defaultów (19,5 proc. wartości emisji o wartości do 10 mln zł nie zostało wykupionych w terminie w okresie ostatnich 12 miesięcy) od lat pozostaje niezmiennie wysoki. Dla porównania, wartość publicznych emisji na podstawie prospektów przekroczyła 7 mld zł, a wśród nich tylko jedna – Ganta, warta 21,5 mln zł – nie została wykupiona. By porównanie było uczciwe, trzeba dodać, że dotąd zapadły emisje publiczne o wartości ok. 1,5 mld zł. Tak czy owak, kartoteka publicznych emisji od lat jest czysta, a odsetek defaultów odbiega od rynkowej średniej w najlepszych nawet latach (2,1 proc. dla całego Catalyst w ostatnich 12 miesiącach).

Ktoś powie: zaczekajmy na wykup publicznych emisji obecnych na rynku emitentów. Pierwsza publiczna emisja GetBacku wyceniana jest na 65 proc. nominału. Nikt nie twierdzi, że publiczne emisje obligacji przeprowadzane na podstawie prospektu są wolne od ryzyka. Ale prospekt oznacza w naszych warunkach najwyższą przejrzystość emitenta, a oferujący walczą nie tylko o prowizję, lecz także o reputację. Koszty plasowania publicznych emisji nie należą zresztą do wysokich, jeśli przeliczyć je na wartość programów i okres, na jaki emitenci pozyskują kapitał.

Na koniec rzut oka na obligacje skarbowe. Rentowność polskich dziesięciolatek spadła do 3,09 proc. – najniższego poziomu od jesieni 2016 r., czyli okresu, w którym rynek odreagowywał zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa lub (i – jeśli ktoś woli) wzrost notowań ropy i widoków na inflację. Dziś Trump z determinacją wciela swoje wyborcze pomysły w życie (ku przerażeniu ekonomistów przypominających w jakie kłopoty wpakowała świat ustawa Smoota-Hawleya z 1930 r., nakładająca dodatkowe cła na przeszło 900 towarów). Mimo wskazówek z historii rynki nie panikują, choć nerwowość jest widoczna. I w takich kategoriach należy odczytywać zakupy obligacji – inwestorzy szukają bezpiecznej przystani. Dobrze, by pamiętali, że wojna handlowa z 1930 r. doprowadziła do wzrostu inflacji. Powtórka czarnego scenariusza forowałaby papiery o zmiennym oprocentowaniu. Takich na Catalyst nie brakuje.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych