
Skok rentowności USA
Niecodzienny obrazek na rynku obligacji - wyprzedaży papierów amerykańskich towarzyszyło umocnienie obligacji europejskich. To najpewniej próby zdyskontowania ulgowego potraktowania Europy przez Donalda Trumpa. Ale samym USA inwestorzy odpuszczać nie zamierzają.
O włos, ale jednak. W środę rentowność amerykańskich trzydziestolatek przekroczyła 5,01 proc. i znalazła się na najwyższym poziomie od października 2023 r. Kolejnych kilka dni przyniosło niewiele znaczące umocnienie obligacji USA, ale główny obraz nie zmienił się. W ciągu tygodnia rentowność amerykańskich dziesięciolatek wzrosła z 3,9 proc. do 4,5 proc., co jest skokiem ekstremalnie silnym, przewyższającym nawet odbicie rentowności po panice rynkowej wywołanej przez Covid. Rentowność obligacji europejskich początkowo, jakby z przyzwyczajenia, podążyła za amerykańskimi, ale ostatecznie zawróciła i kończy tydzień niżej, niż go rozpoczęła.
Wyjaśnienia tej niecodziennej sytuacji są dwa. Obydwa związane z wojną celną. USA zaostrzyły konflikt z Chinami, co bez wątpienia będzie je sporo kosztować, a jednym z kosztów jest spodziewany wzrost inflacji. Równocześnie zeszły z kolizyjnego kursu z Europą (i innymi krajami), więc inflacyjny skok krajom Starego Kontynentu nie grozi, prędzej deflacja, jeśli Chiny rzucą towarowe nadwyżki. Stąd właśnie bierze się rozjazd notowań papierów amerykańskich i europejskich. Drugi powód to domniemane dolewanie oliwy do ognia przez Chiny, które mogły rzucić na rynek część posiadanych obligacji amerykańskich. Na wojnie zasady fair play nie obowiązują.
Jeśli przyjąć, że celem całej awantury celnej była poprawa sytuacji budżetu federalnego, reakcja rynków popsuła wszystko. Zadłużone ponad miarę USA muszą teraz refinansować zadłużenie (i prawdopodobnie nadal je zwiększać w relacji do PKB, jeśli dojdzie do recesji) po wyższym koszcie niż przed ogłoszeniem taryf. Byłoby to nawet zabawne, i oby także pouczające, gdyby nie chodziło jednak o USA. Inna reakcja inwestorów - czyli pionowy wzrost notowań złota (9,7 proc. od poniedziałkowego dołka) wskazują, że sprawa jest śmiertelnie poważna i nikomu nie jest do śmiechu. Katastrofa na rynku długu wisi w powietrzu. Być może jednak uda się jej zapobiec. Wszystko zależy od jednego tylko człowieka.
Na Catalyst uspokojenie. Inwestorom nie przeszkadza perspektywa obniżek stóp procentowych, nawet jeśli dojdzie do nich szybciej i będą one głębsze, niż oczekiwano jeszcze na początku kwietnia (tj. przed ogłoszeniem taryf celnych przez USA i przed posiedzeniem RPP, a konkretniej, przed konferencją prasową Adama Glapińskiego, prezesa NBP). W dwa lata oprocentowanie obligacji o zmiennym oprocentowaniu może obniżyć się o około 20-25 proc. w zależności od wysokości marży. Jeśli jest naprawdę niska, jak w przypadku listów zastawnych czy papierów komunalnych, spadek może sięgnąć nawet 35 proc. Przynajmniej na to wskazują notowania kontraktów terminowych. Po początkowej reakcji inwestorzy doszli najwyraźniej do wniosku, że nie ma się specjalnie czym przejmować. Spadnie przecież nie tylko oprocentowanie obligacji korporacyjnych, ale także lokat czy papierów oszczędnościowych skarbu państwa (to się jeszcze okaże…), a marża doliczana do stawki referencyjnej pozostanie taka sama. Na tym właśnie polega urok i siła obligacji opartych na WIBOR - ich rentowność zmienia się samoistnie, nie ma potrzeby dokonywania nerwowych ruchów. Paradoksalnie, przy niższych stopach procentowych korzyści z inwestycji w obligacje oparte na WIBOR są jeszcze większe. Czym innym są 4 pkt proc. doliczane do WIBOR, gdy wynosi 6 proc., a czym innym, gdy będzie to 4 proc. lub mniej.
Uspokojenie nie dotyczy jednak posiadaczy obligacji Ghelamco. Po zmianie w zarządzie notowania większości serii spadły w okolice 90 proc. (16-20 proc. rentowności). Gdyby nie cła, sytuacja wokół Ghelamco znalazłaby się zapewne na pierwszych stronach serwisów. To jedyny plus tej sytuacji.
Emil Szweda, Obligacje.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje