Analizy

Coraz mniej kontrolowany rozrost wielkich miast

Adam Gwiazda

Adam Gwiazda

Ekonomista i politolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Autor publikował w polskiej prasie oraz w polskich i zagranicznych periodykach naukowych.

  • Opublikowano: 28 października 2018, 17:57

  • Powiększ tekst

Dużym problemem na świecie staje się niekontrolowany rozrost wielkich miast, liczących powyżej 10 milionów mieszkańców. Główne przyczyny to wysoki przyrost naturalny ludności i jeszcze wyższe tempo migracji ze wsi do miast.

W połowie br. było na świecie 33 wielkich miast liczących powyżej 10 mln mieszkańców. Takich megamiast jest najwięcej w Azji (19) i Ameryce Łacińskiej (6). W obu tych regionach oraz w Afryce utrzyma się w przyszłości najwyższe tempo rozwoju wielkich miast. Będą one zajmować coraz większe połacie ziemi ornej oraz lasów i coraz bardziej zanieczyszczać środowisko naturalne.

Przyczynami rozrostu tych molochów jest w wielu krajach wysoki przyrost naturalny ludności oraz jeszcze wyższe tempo migracji ze wsi do miast. O ile w 1950 roku na całym świecie żyło tylko 751 milionów ludzi w miastach, to w 2018 roku ich liczba wzrosła do 4,2 miliardów, co stanowi 55 proc. światowej populacji.

Jeśli nie osłabnie dotychczasowe  tempo migracji ludności ze wsi do miast, to według niektórych prognoz liczba mieszkańców miast zwiększy się w 2030 roku na całym świecie do 5,2 miliardów. Za niecałe 12 lat  ponad 60 proc. ludności świata będzie więc mieszkać w miastach. Z roku na rok przybywać także będzie dużych miast zamieszkałych przez 1 mln i więcej ludzi. W połowie 2018 roku takich miast było na całym świecie 548 (w tej liczbie są wielkie miasta z ludnością powyżej 10 mln), a w 2030 roku będzie ich już 706, w tym 43 wielkich miast zamieszkałych przez 10 i więcej milionów ludzi.

Struktura geograficzna rozmieszczenia miast na świecie nie ulega w ostatnich latach zmianie. Nadal najwięcej ludzi mieszka w miastach w Ameryce Północnej (82 proc. populacji tego regionu), Ameryce Łacińskiej i regionie Karaibów (81 proc.), następnie dopiero w Europie (74 proc.), Azji (50 proc.) i Afryce (43 proc.). Afryka jest od wielu już lat regionem o najwyższym tempie przyrostu naturalnego ludności. Na Czarnym Kontynencie nasiliły się w ostatnich kilkudziesięciu latach także migracje ludności ze wsi do miast. Wiele afrykańskich miast przeżywa prawdziwy najazd migrantów ze wsi, spośród których tylko nieliczni jeszcze emigrują „od razu” w poszukiwaniu lepszych warunków życia do krajów zachodnich.

Przykładem słabo kontrolowanego rozrostu może być nigeryjskie miasto Lagos, które w 1960 liczyło tylko 200 tys. mieszkańców, a w 2008 roku  już 8 mln i obecnie nieco ponad 20 milionów (według zaniżonych danych Urzędu Statystycznego Nigerii ok. 13 milionów). Miasto to zajmuje obecnie powierzchnię 1000 kilometrów kwadratowych. Większość jego mieszkańców żyje jednak w slumsach i nielegalnie zbudowanych z gliny „domkach”, w których nie ma elektryczności ani doprowadzonego wodociągu i systemu odprowadzania nieczystości. Także bardzo duże zanieczyszczenie powietrza w tym wielkim mieście przyczynia się do obniżenia jakości życia jego mieszkańców. Trujące substancje przedostają się do atmosfery z okolicznego, 40 hektarowego składowiska toksycznych śmieci i innych odpadów, których przybywa tam w tempie 10 tys. ton dziennie. Warunki te nie odstraszają potencjalnych migrantów i liczba mieszkańców Lagos zwiększa się o 4 proc. rocznie. Według niektórych prognoz ich liczba wzrośnie pod koniec bieżącego stulecia do ok. 85 a nawet 100 milionów. W tym afrykańskim mieście będzie więc mieszkać w 2100 roku więcej ludzi niż w niejednym, dużym europejskim kraju.

Trudno bowiem oczekiwać, że władzom Nigerii uda się w wyniku prowadzenia odpowiedniej polityki społecznej znacznie zmniejszyć tempo przyrostu naturalnego ludności. Obecna struktura demograficzna w Nigerii będzie raczej sprzyjać dalszemu wzrostowi liczby ludności. Współczynnik dzietności kobiet w tym kraju wynosi 5,5 a średnia wieku mieszkańca to 18 lat. Dla porównania średnia wieku dla mieszkańców 54. krajów Afryki to też tylko 20 lat a współczynnik dzietności żyjących tam 500 mln kobiet wynosi 4,4.  W starzejącej się  Europie wskaźnik ten wynosi tylko 1,5 ( a w wielu europejskich krajach nawet 1,3) czyli na 100 kobiet przypada tylko 150 urodzeń żywych, co nie zapewnia reprodukcji prostej ludności.

Bardzo zbliżona  struktura demograficzna, podobna do tej w Afryce, występuje  także w niektórych krajach Azji, np. w przeludnionych Indiach, gdzie średnia wieku mieszkańca tego kraju to  25 lat a w Ameryce Łacińskiej 29 lat. Można więc założyć, że największe migracje ludności ze wsi do miast będą mieć miejsce w najbliższych kilkudziesięciu latach właśnie w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej, a pewna część z tych migrantów (nikt nie jest w stanie oszacować jak duża) zechce wyemigrować do bogatych krajów Europy i Ameryki Północnej.

Przemawiają za tym dotychczasowe tendencje w międzynarodowych migracjach ludności, a także prognozy ONZ mówiące o wzroście liczby ludności o 2,9 mld w ciągu najbliższych trzydziestu lat. Spodziewany jest największy przyrost ludności przede wszystkim w dużych miastach, które już obecnie nie radzą sobie z napływem migrantów ze wsi. A władze wielu tych miast nie potrafią zapewnić wzrastającej z roku na rok liczbie mieszkańców ani odpowiedniej infrastruktury, mieszkań, edukacji, opieki medycznej, ani też odpowiedniej liczby miejsc pracy.

Rozwój wielu  miast  wymyka się spod kontroli władz lokalnych, także w niektórych krajach gospodarczo wysoko rozwiniętych. Tylko w nielicznych wielkich miastach, jak np. w Tokio, liczba mieszkańców będzie się zmniejszać z powodu  wymierania ludzi starszych.  W niektórych miastach, jak np. w Kopenhadze liczba  mieszkańców (ok.1,3 mln) nie zmienia się od kilkunastu lat.

Takie miasta, jak Kopenhaga czy Wiedeń są bardzo sprawnie zarządzane i jakość życia utrzymuje się na wysokim poziomie. Najlepszym do życia miastem jest właśnie Wiedeń, a na drugim miejscu znajduje się  australijskie Melbourne, na trzecim japońska Osaka, na czwartym kanadyjskie Calgary, na piątym australijskie Sydney, na szóstym i siódmym kanadyjskie Vancouver i Toronto, na ósmym japońskie Tokio i dopiero na dziewiątym duńska Kopenhaga, a na dziesiątym znowu australijskie miasto Adelajda. W wymienionej wyżej dziesiątce najlepszych do życia miast świata znalazły się aż trzy  miasta położone w Kanadzie i Australii i po dwa w Europie i Japonii. Nie ma w tej dziesiątce żadnego miasta z USA czy Europy Środkowo-Wschodniej, nie wspominając o miastach z krajów rozwijających się w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej.

Problemem miast w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej jest wysoka przestępczość. W miastach tych znajdują się bardzo niebezpieczne dzielnice, do których nie chcą jeździć nie tylko przewoźnicy komunalni, czy też prywatne taksówki, lecz także patrole policji czy nawet karetki pogotowia ratunkowego. Do najgorszych pod tym względem miast należy aż sześć położonych w Afryce (Dakar, Algier, Douala, Tripolis, Harare i Lagos), trzy położone w Azji i regionie Pacyfiku ( Karaczi, Dhaka i Port Moresby) oraz jedno miasto na Bliskim Wschodzie (Damaszek).

Jest rzeczą charakterystyczną, że miasta o najgorszych warunkach do życia należą także do najtańszych miast na świecie. Jeżeli przyjmiemy, że koszty życia w Nowym Jorku równają się 100, to najtańszym miastem, ze wskaźnikiem 26 proc. wartości kosztów życia w wymienionym, amerykańskim mieście jest położony w Syrii Damaszek. Na drugim miejscu znajduje się w tym zestawieniu wenezuelskie Caracas, gdzie od kilku już lat występują chroniczne braki większości towarów konsumpcyjnych. Kolejne miejsca w tym rankingu najtańszych miast świata zajmują: kazachstańskie Almaty, nigeryjski Lagos, indyjskie Bangladore, pakistańskie Karaczi, algierski Algier, indyjskie Szennai, rumuński Bukareszt i znowu indyjskie New Dehli. Zwraca uwagę w tym zestawieniu obecność aż trzech miast położonych w Indiach i tylko jednego położonego w  Europie  Środkowej (Bukareszt).

Z kolei zestawienie dziesięciu najdroższych miast świata zaskakuje brakiem Tokio, które do niedawna  uważane było za miasto o najwyższych kosztach życia. Pierwsze miejsce pod tym względem zajmuje Singapur, a kolejne: Paryż, Zurich, Hong Kong, Oslo, Genewa, Seul, Kopenhaga, Tel Aviv i Sydney. W zestawieniu tym znalazły się aż dwa miasta położone w Szwajcarii, gdzie koszty życia należą do najwyższych na świecie. Zwraca uwagę siódme miejsce południowokoreańskiego Seulu, gdzie koszty życia są takie same jak w Genewie. Natomiast brak jest w tym zestawieniu miast północno-amerykańskich, gdzie tylko w Nowym Jorku są relatywnie najwyższe w tym regionie koszty życia.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych