Analizy

Trudne zadanie Fed

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB

  • Opublikowano: 19 grudnia 2018, 09:32

  • Powiększ tekst

Nie tak Fed wyobrażał sobie zakończenie tego roku. Rok, w którym ma dokonać największej ilości podwyżek od czasu kryzysu finansowego rozpoczął się w szampańskich nastrojach, zaś kończy spadkami na giełdach, załamaniem cen ropy i ogólnymi obawami o spowolnienie gospodarcze. Powstaje pytanie, czy w tym kontekście czwarta podwyżka stóp procentowych w ogóle jest potrzebna?

Bankierzy centrali w ostatnich latach bardzo duży nacisk położyli na transparentność i komunikację z rynkami. Wystarczy przypomnieć sobie, że jeszcze w połowie poprzedniej dekady wszystko, na co mogliśmy liczyć po decyzji Fed to był krótki, lakoniczny komunikat. Potem doszły konferencje, projekcje, zapisy dyskusji, a w przypadku Fed nawet wykres, na którym członkowie kropeczkami zaznaczają poziom stóp procentowych, który widzą na koniec poszczególnych lat (tzw. dot-chart). Idea była taka, aby poprzez lepsze zarysowanie tendencji w polityce zmniejszyć niepewność i tym samym ograniczyć rynkową zmienność. Dlaczego piszę o tym właśnie teraz? Ponieważ ceną takiej polityki jest zmniejszenie elastyczności. Teoretycznie Fed może podjąć każdą decyzję. Mógłby dziś obniżyć stopy procentowe do zera i rozpocząć skup obligacji – ma do tego prawo. Jednak poprzez wspomniane kanały komunikacji tak wyraźnie sugerował czwartą w tym roku podwyżkę stóp procentowych, że najprawdopodobniej nie będzie umiał się z tego ruchu wycofać. Tymczasem wszystko wokół zdaje się krzyczeć – nie róbcie tego! Rentowności obligacji systematycznie spadają, wskazując, że nawet jeśli stopy będą jeszcze podnoszone, najpóźniej w 2020 roku Fed będzie musiał je obniżać. Rynki akcji, nawet na dotychczas bardzo mocnym Wall Street, kierują się coraz niżej, a tematem przewodnim jest właśnie spowolnienie gospodarcze. Ceny ropy nurkują pomimo cięcia produkcji przez OPEC ze względu na obawy o popyt. Rynki wschodzące z utęsknieniem wyczekują momentu, w którym Fed przestanie zaostrzać kurs. W samym USA dane makro są jeszcze niezłe, ale panuje przekonanie, że sytuacja może znacznie pogorszyć się w przyszłym roku, kiedy przestaną działać wprowadzone cięcia podatkowe. Do tego inflacja jest niska, a oczekiwania inflacyjne na wieloletnich minimach, Fed nie stoi zatem pod silną presją zacieśniania.

Mimo wszystko, nieformalny gorset nie pozwoli bankowi centralnemu na tak szybką zmianę kursu i rynek jest z tym pogodzony. Teraz pozostaje pytanie, czy Fed będzie umiał w przekonujący sposób pokazać rynkom elastyczność w przyszłym roku. Jest oczywistym, że nie zostanie napisane nic w rodzaju „robimy przerwę” i trzeba będzie pozbierać trochę puzzli. Po pierwsze, w komunikacie powinno zniknąć sformułowanie, że „kolejne stopniowe podwyżki są potrzebne”. Na wykresie oczekiwań członków Fed musimy zobaczyć wyraźną rewizję ich oczekiwań – mediana na rok przyszły musi przesunąć się przynajmniej o jeden poziom z trzech na dwie podwyżki (rynek nie wycenia w pełni nawet jednej). Kluczowa będzie jednak konferencja prezesa (rozpocznie się o 20:30, decyzję oraz materiały poznamy o 20:00), gdzie o możliwość zawieszenia podwyżek Powell zostanie zapytany wprost. Jeżeli Fed zawiedzie rynki, grozi to wybuchem awersji do ryzyka w końcówce roku, a taki scenariusz nie byłby dla złotego korzystny.

Wcześniej w kalendarzu mamy jeszcze dane o inflacji w Wielkiej Brytanii (10:30) oraz polskiej produkcji przemysłowej (10:00). O 9:25 euro kosztuje 4,2827 złotego, dolar 3,7572 złotego, frank 3,7883 złotego, zaś funt 4,7581 złotego.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.