Analizy

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

USA świętuje w szampańskich nastrojach

Przemysław Kwiecień Główny Ekonomista XTB

  • Opublikowano: 4 lipca 2019, 09:21

  • Powiększ tekst

Środa była fatalnym dniem pod względem publikowanych raportów ekonomicznych z USA – wszystkie najważniejsze zawiodły. Jednocześnie był to rekordowy dzień na Wall Street, kontrakt na najważniejszy indeks S&P500 po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 3000 pkt. Ponieważ inwestorzy oczekują luzowania pieniężnego w zasadzie wszędzie, bardziej pogubiony jest rynek walutowy.

Wzrosty na Wall Street – nie po raz pierwszy, docenił też prezydent Trump. Oczywiście prezydent USA uważa, że jest to wyłącznie jego zasługa. Istotny wniosek dla inwestorów jest taki, że Trump traktuje indeksy jako miernik oceny swojej prezydentury, a zatem będzie chciał utrzymania hossy przynajmniej do wyborów na jesieni 2020 roku. Z tego też wynika presja na Fed, pod którą też ten zaczyna się uginać (obiecując obniżki stóp) oraz wznowienie rozmów w Chinami (nawet jeśli dotychczas nałożone cła pozostają, a jakiekolwiek porozumienie może być odległe). Ponieważ rynki żyją obiecanymi obniżkami stóp, ignorują raporty makroekonomiczne. Kilka lat temu na Wall Street panowała teoria „złe to dobre”, w myśl której gorsze dane są dobre dla akcji, ponieważ zmuszają bank centralny do większego dodruku pieniądza. Podobne wrażenie można odnieść w ostatnich tygodniach, kiedy dane z USA uległy wyraźnemu pogorszeniu (dołączając do trwającej znacznie dłużej serii globalnych rozczarowań), jednak jedyną reakcją jest dalszy spadek rentowności obligacji, który napędza… wzrosty cen akcji. Wczoraj gorsze od oczekiwań były dane o zatrudnieniu w sektorze prywatnym, kondycji sektora usług i zamówieniach w przemyśle.

Nieco pogubiony w tym wszystkim jest rynek walut. Seria rozczarowań z USA nie jest pozytywna dla dolara, ale Europa ma swoje problemy (wczoraj pisaliśmy o tym, że wybór Lagarde na szefową EBC oznacza wzrost oczekiwań na szybki dodruk pieniądza), w Azji już obniżane są stopy (Australia i Nowa Zelandia), a przez to trudno rynkom wybrać „wygranego” tej sytuacji. Dopóki nastroje na rynkach akcji są dobre zyskują waluty rynków wschodzących, choć głównie spoza Europy (złotemu i forintowi ciąży słabe euro): turecka lira, południowoafrykański rand, brazylijski real.

Dziś w USA święto, jednak jutro wyczekiwany rządowy raport z rynku pracy, który w oczekiwaniach rynku ma być przeciętny, co wystarczy, aby Fed obniżył w lipcu stopy procentowe. Jednak opublikowany wczoraj ADP rodzi pewne ryzyko, że drugi miesiąc z rzędu wzrost zatrudnienia w USA nie przekroczy 100 tys. – po raz ostatni z taką sytuacją mieliśmy od czynienia w 2011 roku. Tymczasem o 9:10 euro kosztuje 4,2405 złotego, dolar 3,7582 złotego, frank 3,8110 złotego, zaś funt 4,7292 złotego.

Przemysław Kwiecień

Główny Ekonomista XTB

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych