W kwietniu Polacy zaoszczędzili 7 miliardów złotych
Polacy trzymają w bankach prawie 858 miliardów złotych. Kwota ta dynamicznie rośnie pomimo dotkliwego spadku oprocentowania lokat. Wytłumaczeniem może być poszukiwanie bezpieczeństwa środków nawet za cenę utraty przez nie siły nabywczej.
O prawie 7 miliardów złotych wzrosły w ciągu miesiąca oszczędności Polaków trzymane na bankowych lokatach i rachunkach oszczędnościowych – wynika z najnowszych danych NBP. Dzieje się tak pomimo tego, że część rodaków postanowiła przy okazji epidemii podjąć swoje depozyty, aby przetrzymać je w przysłowiowej skarpecie.
Nawet jednak to nie spowodowało, że bankowe skarbce zaczęły wysychać. Wręcz przeciwnie. Pod koniec kwietnia Polacy w rodzimych bankach trzymali prawie 858 miliardów złotych. Nawet w bankach dochodzi przy tym do sporych przetasowań – rodacy rezygnują z lokat, a wpłacają pieniądze na rachunki bieżące i oszczędnościowe. Aby oddać skalę zmian warto przytoczyć konkretne liczby.
Z lokat odpłynęło w kwietniu ponad 12 miliardów złotych. To najmocniejszy miesięczny spadek od końca 1996 roku, czyli od kiedy publikowane są stosowne dane. Na rachunki wpłynęło natomiast prawie 19 miliardów – prawie tyle samo co w rekordowym marcu 2020 r.
Między ryzykiem a inflacją
To znaczy, że odpływ kapitału z lokat z nawiązką uzupełniają Polacy wpłacając pieniądze na rachunki oszczędnościowe i bieżące. Ten dopływ jest tak duży, że w sumie przez ostatnie dwa miesiące mamy do czynienia z gwałtownym przyrostem oszczędności trzymanych w bankach. Nie jest to przypadek. Winien jest koronawirus i związane z nim restrykcje. To z nich przecież wynikają: ograniczenia konsumpcji, zwiększenie skłonności do oszczędzania i ucieczka od ryzykownych aktywów, czego bezpośrednią ofiarą były np. fundusze inwestycyjne notujące poważne odpływy środków.
Nie ulega przy tym wątpliwości, że Polakom przyświecają dziś dwa główne cele – chcieliby przetrzymać oszczędności w relatywnie bezpiecznych aktywach, ale z drugiej strony irytuje ich fakt, że oprocentowanie lokat w bankach jest rachitycznie niskie. Przez to przecież do trzymanych tam pieniędzy banki dopisują odsetki nawet kilka razy wolniej niż inflacja pożera wartość kapitału. Beneficjentem tych zmian było na początku epidemii złoto, którego przez pewien czas po prostu brakowało. Wywindowało to wyceny kruszcu do poziomów niewidzianych nigdy wcześniej w historii.
Potem pod koniec kwietnia mieliśmy chwilowy boom na detaliczne obligacje skarbowe. To też szybko się jednak skończyło, bo od maja oferta papierów skarbowych jest znacznie gorsza. Dziś wiele wskazuje na to, że znowu coraz więcej rodaków decyduje się na inwestowanie oszczędności na rynku nieruchomości.
Potwierdzają to deweloperzy, ale też sugerują to dane z największej wyszukiwarki internetowej. Na ile jest to zjawisko powszechne? Niestety skalę zainteresowania rynkiem mieszkaniowym ze strony inwestorów będziemy mogli rzetelnie ocenić dopiero gdy napłyną stosowne dane o zawieranych dziś transakcjach, a więc dopiero za około pół roku.
Większość ma oszczędności
Wróćmy jednak do najnowszych danych banku centralnego. Nie tylko marzec i kwiecień były miesiącami, w których Polacy zanosili pieniądze do banków. Od lat bowiem trzymane tam oszczędności Polaków rosną.
Warto przypomnieć, że jeszcze rok temu Polacy trzymali w bankach 74 miliardów mniej niż dziś (789 mld zł), a przed dekadą nasze bankowe oszczędności były ponad 2 razy niższe niż dziś. Wtedy na lokatach i rachunkach spoczywała kwota 359 miliardów. Przypomnijmy, że najnowsze dane banku centralnego mówią o prawie 858 miliardach depozytów.
Tak poważny wzrost nie powinien być niczym zaskakującym. Od lat rosła bowiem zamożność Polaków, a wraz z nią skłonność do oszczędzania. Potwierdzają to też dane CBOS. Wynika z nich, że obecnie 61% Polaków ma oszczędności. Dla porównania rok temu odsetek ten był na poziomie 55%, a 10 lat temu 37%. Instytut podaje też wynik za 2007 rok. Wtedy do posiadania oszczędności przyznało się tylko 23% rodaków. To mniej niż jedna osoba na cztery.
Bartosz Turek, analityk HRE Investments