Analizy

Debata prezydencka w USA Demokraty Joe Bidena (L) i prezydenta Donalda Trumpa (P) / autor: PAP/EPA/OLIVIER DOULIERY
Debata prezydencka w USA Demokraty Joe Bidena (L) i prezydenta Donalda Trumpa (P) / autor: PAP/EPA/OLIVIER DOULIERY

Wiele hałasu o niczym

Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

  • Opublikowano: 30 września 2020, 10:25

    Aktualizacja: 30 września 2020, 10:26

  • 0
  • Powiększ tekst

Wyczekiwana pierwsza debata prezydencka w USA finalnie nie rozjaśniła obrazu w kluczowych kwestiach związanych z wyborami, a jedynie ugruntowała niepewność o uszanowanie wyniku wyborów przez Donalda Trumpa. Nerwowość jest bardziej odczuwalna na rynku akcji, podczas gdy FX sugeruje umiarkowany risk-off.

Pierwsze debaty prezydenckie w przeszłości zwykle pomagały kandydatowi goniącemu lidera zniwelować różnice w sondażach. Wyjątkiem był rok 2016, kiedy po pierwszej debacie przewaga Clinton nad Trumpem wzrosła. Donald Trump lubi być wyjątkowy i także po dzisiejszej debacie nie zamierza wrócić do historycznych schematów. „Merytoryczna” to epitet, który trudno zastosować do scharakteryzowania debaty. Było wiele krzyków, przerywania wypowiedzi i wyzwisk. Pod kątem oceny kształtu przyszłej polityki Białego Domu nie dowiedzieliśmy się niczego i w tym kontekście debata jest neutralna dla rynków. W pewnym sensie małymi zwycięzcami mogą być rosyjski rubel i chiński juan, gdyż temat wpływu Moskwy i Pekinu na wybory oraz sankcji i zaostrzania stosunków handlowych przeszedł bokiem. Mimo to ogólny efekt debaty na rynki jest negatywny, gdyż prezydent Trump potwierdził obawy inwestorów, że uzna łatwo wyniku wyborów, który wskazywałby na jego przegraną. Trump powtórzył swoje wątpliwości o podatność na fałszerstwo głosów przesłanych pocztą i zasugerował, że Sąd Najwyższy może ostatecznie być zaangażowany w rozstrzygnięcie wyniku. Generalnie uczestnicy rynku wiedzą tyle samo, ile wiedzieli przed debatą – jest bardzo mało prawdopodobne, aby 4 listopada, tj. następnego dnia po dacie wyborów będziemy znali zwycięzcę. W rezultacie data wygaśnięcia niepewności związanej z wyborami pozostaje płynna, a to będzie hamować apetyt na ryzyko.

Zmienność stała się wizytówką walut rynków wschodzących. Po fatalnym starcie tygodnia w wykonaniu złotego i podejściu EUR/PLN pod 4,60, wczoraj polska waluta dynamicznie zyskała na wartości na fali poprawy rynkowych nastrojów i odwróceniu trendu aprecjacyjnego dolara. I tyle. Osobiście jestem zdumiony szukaniem przyczyny umocnienia złotego w komentarzach członka RPP Eugeniusza Gatnara, który wzywał do normalizacji polityki pieniężnej od przyszłego roku z uwagi na negatywne efekty uboczne niskich stóp procentowych. Po pierwsze, apel Gatnara nie jest niczym nowym i pojawiał się w jego wypowiedzi na początku września. Po drugie, choć Gatnar nie jest jedynym członkiem Rady o jastrzębich poglądach, obóz ten wciąż stanowi mniejszość przy jasnym gołębim stanowisku prezesa NBP Adama Glapińskiego. Dyskusja w Radzie na temat podwyżek stóp procentowych może być z każdym posiedzeniem coraz gorętsza, ale póki nie znajdzie się aż sześciu członków przeciwko prezesowi Glapińskiemu, stopy procentowe pozostaną niezmienione co najmniej przez cały przyszły rok. A może i dłużej - pierwszej podwyżki spodziewamy się w trzecim kwartale 2022 r. W efekcie wiązanie siły złotego z jastrzębimi komentarzami z Rady ma taki sam sens, jak wcześniejsze tłumaczenie słabości waluty sporami w koalicji rządzącej.

Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

Powiązane tematy

Komentarze