Kiedy się powiedziało B, trzeba powiedzieć A
Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła poziomu stóp procentowych, ale w komunikacie zasygnalizowano, że NBP może dokonywać interwencji na rynku walutowym „w celu wzmocnienia oddziaływania poluzowania polityki pieniężnej na gospodarkę”. Bank centralny NBP przestrzega kupujących złotego, że może zrobić cos, co już zrobił. Nie miał innego wyjścia, ale też nie zobowiązuje się do niczego. Słabość złotego powinna być przejściowa.
Rada Polityki Pieniężnej w komunikacie po styczniowym posiedzeniu powtórzyła, że pandemia negatywnie odbija się na aktywności gospodarczej, w efekcie czego bank centralny zamierza utrzymać program skupu aktywów i oferować kredyt wekslowy na refinansowanie kredytów firm. Poza tym NBP chce przeciwdziałać umocnieniu złotego, tylko że opcje NBP są ograniczone. Przynajmniej jedna z grudniowych interwencji walutowych była potwierdzona, więc dementowanie aktywności na rynku złotego nie miało sensu. Całkowicie zignorowanie tematu i pominięcie go w komunikacie byłoby ryzykownym posunięciem, gdyż mogłoby zostać odebrane jako potwierdzenie jednorazowego charakteru grudniowych działań (poparcie tezy o osłabieniu złotego dla podbicia fixingu na koniec roku). Część inwestorów mogłaby to odebrać jako wyparowanie ryzyka dalszych interwencji i zaproszenie do kupna złotego. NBP naturalnie tego nie chce, co zresztą wskazał w komunikacie, powtarzając, że ”tempo ożywienia gospodarczego może być także ograniczane przez brak wyraźnego i trwalszego dostosowania kursu złotego” do luźnej polityki pieniężnej. Ponieważ cięcie stóp procentowych do zera przysparza za dużo kłopotów (m.in. stopa depozytowa poniżej zera), pozostają utajone interwencje na rynku walutowych lub jawne przed nim przestrzeganie. NBP prawdopodobnie liczy, że to drugie wystarczy (gdyż też jest mnie kosztowne) i patrząc na wstępną reakcję złotego może się wydawać, że zabieg się powiódł. Mam jednak wątpliwości, na jak długo to wystarczy. Przy stale odbudowywanym pozycie na aktywa rynków wschodzących i poprawie perspektyw gospodarczych w Polsce i strefie euro presja na umocnienie złotego będzie tylko silniejsza, im dłużej będzie on pozostawał relatywnie tani. Nadwyżka na rachunku bieżącym Polski ponad 1,7 mld EUR (ostatnie dane za listopad) jest mocnym argumentem wspierającym walutę. Świadomość gotowości NBP do interwencji może tylko spowolnić ten proces, ale nie zatrzymać. Poziomem granicznym przyjętym przez uczestników rynku w ostatnich dniach stało się 4,50, co do przełamania którego inwestorzy mogą mieć teraz większe opory, ale na pozytywnym, pro-ryzykownym tle makroekonomicznym sprzedaż złotego nie ma sensu. Oczekujemy wyhamowania wzrostów EUR/PLN przed 4,56 i poufniejszego powrotu niżej.
Na szerokim rynku tematem dnia jest szykowany przez prezydenta-elekta Bidena pakiet fiskalny wart 2 bln dolarów. O takiej kwocie informują źródła prasowe na podstawie doniesień doradców Bidena. Duże kwoty oznaczają jednak duże trudności w przeforsowaniu pakietu. Biden chce zyskać obupartyjne poparcie dla wydatków, co oznacza konieczność uzyskania 60 głosów w Senacie, jeśli prezydent-elekt nie chce wykorzystywać bocznej furtki w postaci rewizji budżetu (wówczas wystarczy zwykła większość głosów). Ale Republikanie nie zgodzą się na 2 bln wydatków, a i w obozie Demokratów pojawiaj się głosy sprzeciwu. Stąd nocny wyskok rentowności obligacji USA, który podsycił umocnieni USD, może okazać się przedwczesny i niesłuszny.
Nowy kryzys pojawiał się we Włoszech, gdzie lider partii Viva Renzi ogłosił, że wycofuje swoich ministrów z koalicji rządzącej, zagrażając upadkiem rządu. Jednak ryzyko przyspieszonych wyborów jest niewielkie. Rząd i prezydent chcą uniknąć takiego rozwiązania w czasie pandemii i premier Conte szuka innych głosów dla odzyskania większości. Poszukiwanie nowych koalicjantów może zająć kilka dni, a alternatywą pozostaje także rząd techniczny. Cała sprawa wprowadza nieco zamieszania na rynku włoskich obligacji, jednak wpływ na giełdę w Mediolanie i EUR powinien być znikomy.
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.