Jak żarówka z procentami pali ekspertów i rozgrzewa Twittera?
Na ulicach polskich miast pojawiły się bilbordy informujące, jak wiele kosztuje nas polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Kampania z żarówką, która wskazuje, że nawet 60 proc. kosztów produkcji energii elektrycznej w Polsce stanowią koszty „opłaty klimatycznej Unii Europejskiej” trafiła też do internetu i telewizji. Zacna akcja informacyjna rozgrzała emocje w Warszawie i w Brukseli. Najgoręcej zrobiło się jednak na Twitterze.
Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE), organizacja zrzeszająca producentów energii, w tym największe polskie firmy sektora wytwórczego - PGE, Tauron, Enea w akcji edukacyjno-informacyjnej wykazuje, że „60 proc. kosztów wytworzenia energii to cena polityki klimatycznej UE”. Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie odnosi się do obszarów działalności wytwórców energii, zrzeszonych w TGPE i oparło swoją kampanię o informacje na temat bieżącej sytuacji na unijnym rynku EU ETS, które wskazują jednoznacznie, że konsekwentny i niekontrolowany wzrost cen EUA jest obecnie jedną z głównych przyczyn wzrostu cen energii elektrycznej w Polsce.
Zatem jeszcze raz: „60 proc. kosztów wytworzenia energii to cena polityki klimatycznej UE” – to sformułowanie jest dość istotne, jako że internauci od kliku dni dzielą się obrazkami, jakoby informacja na bilbordach i w spotach tv była „wielką ściemą”.
A to za sprawą m.in. Fundacji Forum Energii (FE), która policzyła po swojemu i w końcowym rachunku nijak nie wychodziło 60 proc. No to – ciach i do netu, trach i do mediów. Jeszcze można wykres zrobić ze „Strukturą miesięcznego rachunku za prąd w gospodarstwie domowym”, by ogłosić, że „Emisje CO2 na rachunku za prąd to maks. 23 proc. – wyliczyli eksperci” – vide:
Emisje CO2 na rachunku za prąd to maks. 23 proc. – wyliczyli eksperci
Polacy płacą więcej za prąd, PiS mówi, że to wina Unii. „Manipulacja”
Według ekspertów FE to nie polityka UE, a brak transformacji w energetyce (czyli brak odchodzenia od węgla) jest przyczyną rosnących kosztów produkcji energii w Polsce. „Taki (użyty w kampanii – red.) przekaz kreuje wrażenie, że każdy z nas w rachunkach za prąd płaci głównie, bo aż w 60 procentach, za emisje. W rzeczywistości tak nie jest. Co jednak gorsze, przynosi wiele szkody – odwraca uwagę od fundamentalnych problemów” – czytamy w opinii Forum.
Awantura o ceny energii: łatwo manipulować, bo Polacy nie wiedzą, z czego bierze się realny koszt
Nikt jednak nie spodziewał się, że odpowiedź na rewelacje Forum nadejdzie… od ekspertów. Błędy w wyliczeniach przedstawianych przez Fundację Forum Energii wykazali autorzy twitterowego profilu Porozmawiajmy o energetyce (@PLEnergy_Sector), zamieszczając zgrabną grafikę pod wiele mówiącym tytułem „Manipulacja level hard – poziom manipulacji Forum Energii”.
Uwaga! To jednak był wierzchołek góry lodowej.
@ForumEnergii do swoich obliczeń użyło ceny CO2 o…ponad 40 proc. niższej od obecnej ceny EUA! Ponadto ukryło sprytnie to założenie odsyłając czytelnika do 259 cen z EEX.
Co na to autorzy wyliczeń z Forum Energii?
Pokazali kolejne słupki a prezes Forum… zablokowała twitty z Porozmawiajmy o energetyce. Stąd apel do prezes FFE, Joannę Maćkowiak-Pandery (@jmpandera) o odblokowanie uczestników dyskusji i podjęcie rzeczowego dialogu.
Warto zauważyć, że założycielka i szefowa Fundacji, przywołana do tablicy Joanna Maćkowiak-Pandera specjalizuje się, jak czytamy na stronie jednej z edycji EEC, w europejskich regulacjach energetycznych i klimatycznych, rynkach energii, OZE i wyzwaniach transformacji energetycznej. Przez 3 lata była szefem projektu współpracy energetycznej w Europie wschodniej w berlińskim think tanku Agora Energiewende. W przeszłości pracowała jako dyrektor ds. rozwoju rynku w duńskim koncernie DONG Energy (obecnie Orsted). Podczas Prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej była podsekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska odpowiedzialna za negocjacje klimatyczne i środowiskowe.
Każdy może. Choć nieco więcej światła (nomen omen) na działalność Fundacji rzuca fakt, że według sprawozdań (za lata 2019 i 20) zamieszczonych na stronie, FFE korzysta jedynie ze środków europejskich. Cóż, doszły do nas słuchy, że żarówka z kampanii TGPE dostrzeżona została w Brukseli, ale żeby aż tak się zacietrzewić, żeby uruchomić ekspertów opłacanych z unijnych funduszy?
Cóż… najwyraźniej żarówka rozpala duże emocje. Przyłączamy się zatem do apelu o odblokowanie twittów z profilu Porozmawiajmy o energetyce – nic tak dobrze nie robi, jak ożywiona dyskusja w mediach społecznościowych. Nawet jeśli rozsyłanie samodzielnie policzonych rachunków za prąd, okaże się mieć niewiele wspólnego z „kosztami wytworzenia energii elektrycznej”.
Kampania edukacyjno-informacyjna Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie potrwa do końca lutego.