Bachert: Prognozy na przyszłość nie są najlepsze
Po relatywnie sennym wtorku, środa dała już inwestorom więcej wrażeń. W USA B.Obama ponownie wybrany został na urząd Prezydenta USA (oficjalne wyniki poznamy jednak dopiero 6 stycznia 2013 roku), zaś w kraju RPP obniżyła stopy procentowe o 25 pb.
Uwagę zwracała też Grecja, gdzie już we wtorek rozpoczął się tam 48-godzinny strajk w odpowiedzi na zaplanowane na wczoraj głosowanie pakietu reform mających przynieść dalsze oszczędności (rosnący poziom zadłużenia Aten może stać się powodem opuszczenia przez kraj strefy euro) oraz kolejne słabe dane i prognozy makroekonomiczne.
Choć do końca nie można było powiedzieć, kto przez kolejne cztery lata będzie gościł w Białym Domu, to wiadomo było, że najważniejsza w tym wszystkim jest sprawa przyszłorocznego budżetu. Jeśli wkrótce nie zostanie wypracowane porozumienie w kwestii oszczędności, od Nowego Roku mogą automatycznie wejść w życie podwyżki podatków i cięcia wydatków (tak zwany "klif fiskalny"), które mogą pogrążyć USA w recesji. Choć zakłada się, że do końca roku zostanie osiągnięty w tej sprawie kompromis (wczoraj republikanie wyrazili chęć podjęcia dyskusji), inwestorzy obawiają się powtórki z ubiegłorocznych zawirowań, które doprowadziły do obniżki ratingu USA. W środę, agencja Moody's Investors Service podała, że „zajmie się” poziomem ratingu USA po zakończeniu negocjacji w sprawie przyszłorocznego budżetu. Obecnie w klasyfikacji Moody's ocena Stanów Zjednoczonych znajduje się na poziomie Aaa z perspektywą negatywną. Tymczasem, w sytuacji gdy krajem kierować będzie Demokrata, zaś Republikanie mają większość w Izbie Reprezentantów USA, zwycięstwo B.Obamy zwiększa ryzyko paraliżu negocjacji w sprawie przyszłorocznego budżetu. Inwestorzy aktualnie nie wyceniają jeszcze możliwości wejścia w życie automatycznej redukcji wydatków federalnych w styczniu przyszłego roku. Jednak, jak tylko zaczną to dyskontować wysoka zmienność i jeszcze silniejsza awersja do ryzyka zapewne powróci na rynki finansowe. Oznacza to, że w średnim okresie czasu rynek mogą cechować rosnące niepokoje co do niekorzystnego rozstrzygnięcia sprawy.
Debata w Kongresie USA na dobre zacznie się jednak dopiero za kilka tygodni, tymczasem już dzisiaj oczy inwestorów zwrócone są na inny „punkt zapalny” dla runku - Grecję. Pomimo ostrych protestów, grecki parlament poparł w środę plan radykalnych oszczędności budżetowych. Decyzja parlamentarzystów daje Grecji szanse na otrzymanie kolejnego wsparcia międzynarodowego w zwalczaniu kryzysu zadłużeniowego. Premier A.Samaras walczył o budżet do końca, jeszcze przed samym głosowaniem ostrzegł, że bez pakietu Grecja zbankrutuje do końca tego miesiąca i będzie musiała zmierzyć się z „katastrofą”. Teraz Ateny mają nadzieje, że na spotkaniu ministrów finansów strefy euro 12 listopada w Brukseli dostanie zielone światło dla dalszego korzystania z pomocy finansowej.
O wynikach głosowania w Atenach rynki dowiedziały się jednak późno w nocy, bowiem ze względu na strajk administracji obrady i samo głosowanie trzeba było przerywać. Wcześniej nie najlepiej na nastroje wpłynęły natomiast kolejne publikacje makroekonomiczne. Wtorkowe, negatywne odczyty PMI dla usług i dla zamówień w niemieckim przemyśle zostały praktycznie zignorowane, wówczas rynek dyskontował bowiem możliwą wygraną Baracka Obamy. Wczoraj było już inaczej. W reakcji na kolejne, gorsze od oczekiwań dane makroekonomiczne dotyczące największej europejskiej gospodarki euro ograniczyło przedpołudniowe umocnienie wobec dolara. Kurs EUR/USD nie zdołał podjąć nawet próby ataku na opór 1,288 a odwrót sprowadził notowania wspólnej waluty poniżej poziomu 1,28 USD wyznaczając minimum tygodnia na 1,2734 USD (jak na razie). Nastroje inwestorów pogorszyła jeszcze informacja o 1,8%m/m spadku dynamiki produkcji przemysłowej wobec prognozowanej zniżki o 0,5%/0,6%. Ponadto, pokrzepiająco nie brzmiał też raport Komisji Europejskie, z którego wynikało, że dynamika wzrostu PKB dla strefy euro została obniżona do 0,1% w 2013 wobec 1,0% prognozowanego w maju br. W dół (do minus 0,4% z wcześniejszych minus 0,3%) zrewidowano też tegoroczny wzrost PKB.
W kraju, poranny handel na złotym początkowo przyniósł nieznaczny wzrost wartości polskiej waluty w ślad za zwyżką notowań euro/dolara. Jeszcze przed południem kurs EUR/PLN otarł się o wsparcie na 4,104. Odreagowanie na szerokim rynku i pierwsza od 2009 roku obniżka stóp przez RPP doprowadziły jednak do osłabienia naszej waluty, jednakże z głębszą przeceną PLN czekał aż do konferencji. Komunikat RPP i skala rewizji prognoz nasiliła oczekiwania na dalsze redukcje stóp co osłabiło PLN pod koniec sesji. EUR/PLN kończył dzień powyżej 4,14 podczas gdy USD/PLN powędrował w stronę 3,25 otwarcia środowej sesji odpowiednio w okolicy 4,11 oraz 3,20. Dzisiaj od rana złoty dalej traci, uderzając w 4,16 PLN za euro. Teraz może podjąć próbę ataku na strefę 4,18-4,20.
Podczas konferencji prezes M.Belka wyraźnie nastawił rynek na dalsze obniżki stóp procentowych podkreślając, iż „(…) dzisiejsza decyzja jest początkiem cyklu łagodzenia polityki pieniężnej”, a prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych na kolejnym, grudniowym posiedzeniu jest „dosyć znaczne”. Jak podano, decyzję Rada podejmuje na podstawie przygotowanej przez Instytut Ekonomiczny projekcji inflacji i PKB. Zgodnie z nią, przy założeniu niezmienionych stóp procentowych NBP, wzrost PKB w najbliższych latach będzie utrzymywać się poniżej dynamiki produktu potencjalnego wynosząc w 2013 roku 1,5%. To szacunek wyraźnie słabszy od lipcowego, kiedy to prognozy wskazywały na 2,1%. Rynek kontraktów FRA wskazuje obecnie na dalsze, szybkie obniżki stóp - w sumie jeszcze o 100 pkt.
Dzisiaj uwagę inwestorów będzie skupiać EBC i BoE ze względu na zaplanowane posiedzenia decyzyjne banków (w obydwu przypadkach rynek zakłada brak zmian poziomu stóp procentowych) oraz publikacje z USA: bilans handlowy (prognoza: -45,0 mld USD) i nowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych (prognoza: 370 tys.). Znacznej poprawy nastrojów raczej byśmy nie oczekiwali.
Joanna Bachert, PKO BP
(forsal.pl)