Skandal podczas Pucharu Polski! Kibice z flagami pod stadionem
Na PGE Narodowym w Warszawie rozpoczął się o godz. 16 finał piłkarskiego Pucharu Polski, w którym Lech Poznań gra z Rakowem Częstochowa. Większość kibiców „Kolejorza” wciąż stoi jednak pod stadionem, ich sektory świecą pustkami. Powodem całego zamieszania jest prawdopodobnie zakaz wnoszenia na stadion dużych flag, tzw. sektorówek.
Głos w tej sprawie zabrali już na Twitterze: Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki oraz Cezary Kulesza, prezes PZPN.
Przypomnijmy, że dla fanów obu drużyn przygotowano po 9 tysięcy biletów - na miejsca znajdujące się za bramkami. W momencie rozpoczęcia finału te przeznaczone dla najbardziej zagorzałych sympatyków „Kolejorza” pozostawały jeszcze puste. Tłumy kibiców, których z Poznania mogło przyjechać nawet ok. 15 tysięcy, cały czas czekają pod stadionem.
Powodem ich nieporozumienia z organizatorami jest prawdopodobnie zakaz wnoszenia dużych flag, tzw. sektorówek. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa, aby uniknąć problemów związanych m.in. z pirotechniką.
Na razie kibice Lecha obecni są tylko na tzw. sektorach neutralnych, czyli bliżej środka boiska.
Sektory przeznaczone dla fanów Rakowa też długo były puste, a równo z pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka zapełniły się. Kibice lidera ekstraklasy na początku intonowali głównie wulgarne przyśpiewki i okrzyki wobec PZPN, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego czy policji.
„Co to za finał, Kulesza, co to za finał”, „Piłka nożna dla kibiców” - brzmiały te cenzuralne.
Na reprezentacyjny obiekt w Warszawie decydujące spotkanie Pucharu Polski wróciło po przerwie wynikającej z pandemii COVID-19. Dwie poprzednie edycje kończono w Lublinie, w tym raz przy pustych trybunach.
Raków, który broni trofeum, od szóstej minuty prowadzi 1:0 po trafieniu Łotysza Vladislavsa Gutkovskisa.
Czytaj też: PZPN rozdał 90 tys. zł na Narodowym! Wielki finał Pucharu 1000 Goli
PAP/Twitter/kp