Informacje

fot. Wojciech Milewski
fot. Wojciech Milewski

Janusz Śniadek: Sprawa spółki ENERGA bardzo przypomina aferę Amber Gold

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 15 listopada 2012, 09:00

    Aktualizacja: 15 listopada 2012, 11:34

  • 0
  • Powiększ tekst

Arkady Saulski – to był już trzeci raz, gdy posłowie chcieli uzyskać informacje od spółki ENERGA. Dlaczego?

Janusz Śniadek, poseł PiS: – To kolejne podejście moje i kolegów z PiS do tej sprawy. To jedna z najpoważniejszych firm tak na Wybrzeżu, jak i w skali kraju. Należy zadać sobie pytanie, czy to, co się dzieje w ENERdze, to nie jest kolejne wydanie afery Amber Gold? Tam tysiące ludzi oszukano, dając im nadzieję nadzwyczajnych zysków z inwestycji w złoto. Pytają, gdzie są ich pieniądze. Wokół ENERGI z kolei jest problem znikających pieniędzy – spółka zaczęła pączkować dziesiątkami spółek-córek, pięćdziesięcioma trzema dokładnie – tyle liczy cała grupa. Te spółki miały nakaz lokowania wszystkich swoich środków w jakieś dziwne projekty. A my, mimo wielokrotnie zadawanych pytań, nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się, co się z tymi pieniędzmi dzieje, gdzie trafiają. Praktycznie żadna z tych kilkudziesięciu spółek, powołanych do realizacji rozmaitych inwestycji, tych inwestycji nie realizuje.

Jak pan sądzi – dlaczego tak jest?

Należy zadać pytanie – po co te spółki powstają? Czy po to, aby realizować projekty energetyczne? Widzimy przecież, że nie. Może więc chodzić o zapewnienie sowitych dochodów, apanaży, dla mnożącej się kadry w tych spółkach. Zasada „szwagier w kasie” chyba znowu funkcjonuje. To jest główna motywacja działania tej spółki. Moje stwierdzenie jest tym bardziej uprawnione, że prezes ENERGI, przed powołaniem na to stanowisko, był współwłaścicielem spółki z o.o. budującej przecież nową siedzibę ENERGI. Z chwilą, kiedy objął funkcję, oczywiście zbył udziały w tej spółce, ale natychmiast podpisał z nią umowę dzierżawy na wiele lat, która to umowa, pozwoliła zaciągać kredyty umożliwiające dokończenie całej budowy. To jest trudne do pogodzenia z jakąkolwiek etyką. Ale bez nagłośnienia tych spraw nie da rady tego uporządkować.

Liczą państwo na reakcję opinii publicznej?

Zainteresowanie opinii publicznej jest jedyną bronią. Musimy nagłaśniać tę sytuację, bo państwo nie działa. Tylko presja społeczna powoduje, że pewne instytucje zaczynają robić swoje.

A elektrownia w Ostrołęce? Czy może mieć to związek z działaniami, powiedzmy, pewnego dużego koncernu energetycznego ze Wschodu?

To jest pewna uprawniona spekulacja. Natomiast trzeba zadawać pytanie o ogromne środki utopione w tę akurat inwestycję, wycięte połacie lasu – to są ogromne straty. To są środki społeczne, publiczne, zainwestowane tak, że de facto zostały zmarnowane. Mówimy wszak o spółce Skarbu Państwa. Zadawanie więc pytań o te inwestycje i działania jest nie tylko uprawnione, ale jest obowiązkiem posła.

 

Rozmawiał Arkady Saulski

Powiązane tematy

Komentarze