Dlaczego głodówki nie działają?
To naturalne, że chcielibyśmy, by odchudzanie trwało jak najkrócej, a dieta była krótkotrwała i przynosiła pożądane efekty jak najszybciej. Dlatego w niektórych dietach drastycznie ucinamy kalorie, a dziennie przyjmujemy ich tylko 1000. Na szczęście edukacja rozwinęła się i coraz rzadziej spotyka się osoby korzystające z takiego rodzaju katorżniczych diet głodówkowych. Czym są i dlaczego nie warto ich stosować?
Szkoda dla swojego organizmu
Nagłe i drastyczne ograniczenie kaloryczności swojej diety może na pierwszy rzut oka wydać się dobrym pomysłem, ale. Nasz organizm jest przyzwyczajony do codziennych dostaw energii. Tą energią są kalorie zawarte w pożywieniu. To właśnie one zapewniają prawidłową pracę organów i innych tkanek całego ciała. Bez kalorii nie ma życia. No dobrze, ale dlaczego diety „1000 kcal” są takie szkodliwe? Każdy z nas ma swoją podstawą przemianę materii. Jest to ilość energii potrzebna do podtrzymania wszelkich podstawowych funkcji życiowych. PPM (podstawowa przemiana materii) zazwyczaj kształtuje się w granicach 1300-1800 kcal. I nigdy nie powinno schodzić się poniżej tego poziomu. Przy długotrwałym spożywaniu mniejszej ilości kalorii niż wynosi nasza PPM, narażamy się na wiele negatywnych skutków.
Konsekwencje
Pierwsze co zauważymy, to znaczny spadek energii, witalności oraz brak chęci do podejmowania jakichkolwiek czynności. Skoro nie ma energii pod postacią jedzenia, nie ma energii na nic. Ciągłe uczucie zmęczenia i pogorszenie samopoczucia, to coś czego nikt nie chce doświadczać dzień w dzień. Dodajmy do tego nieustanne rozdrażnienie i problemy z koncentracją. Dosłownie każda rzecz może u nas wywoływać złość i nerwowość. Nasza skóra stanie się obwisła, a mięśnie wiotkie. Dzieje się tak, ponieważ organizm będzie wykorzystywał swoje własne białka, czyli włśnie mięśnie do pozyskiwania energii. Oczywiście najpierw wykorzysta zgromadzoną wcześniej glukozę i glikogen (mięśniowy i wątrobowy). Spadnie masa i siła mięśni szkieletowych, przez co tylko jeszcze bardziej obniżymy swoją PPM, ponieważ mięśnie, nawet w spoczynku potrzebują kalorii. Szczególnie dużą uwagę do cyferek na wadze przywiązują kobiety. Owszem, osiągną zamierzony efekt, ale co z tego, skoro, gdy przyjdzie do odsłonięcia sylwetki, nie będzie się czym pochwalić. Obecnie modne jest wysportowane i umięśnione ciało, a nie sylwetka typu „skinny fat”. Pamiętajmy, że przy takich dietach nie sposób zachować dużo masy mięśniowej, a w jej miejsce później przyjdzie niechciana tkanka tłuszczowa. Łatwo jest też doświadczyć tzw. efektu jo-jo. Organizm po długotrwałym i mocnym ograniczeniu kalorycznym nie będzie w stanie tak samo skutecznie, jak wcześniej przepalać kalorii. Dlatego przy ponownym „normalnym jedzeniu” łatwo przybierzemy utracone wcześniej kilogramy. Jako że kalorie to energia, to organizm nie będzie w stanie zapewnić stałego ciepła. Często będziemy mieć chłodne dłonie i stopy oraz ogólne będzie nam po prostu zimniej. Mniejsza ilość treści pokarmowej, to także rzadsze oddawanie kału, nie wspominając już o dużych niedoborach składników pokarmowych. Szczególnie widoczne mogą być zaparcia, spowodowane zbyt mała ilością błonnika w diecie.
Co na to mózg?
Nasze komórki nerwowe zaczną wysyłać sygnały do receptorów odpowiedzialnych za odczuwanie smaku, zapachu i wzroku. W czasie tak niskiej podaży energii ciągle będzie towarzyszył nam głód, a nasze narządy zmysłów będą wyjątkowo wyczulone na każdy zapach, widok, czy smak potraw. Mózg będzie chciał jak najprędzej wrócić do prawidłowej ilości kalorii, dlatego też będzie wydzielał neuropeptyd Y, pobudzający apetyt na cukry oraz galaninę – przekaźnik wzmagający ochotę na potrawy tłuste.
Powoli, małymi krokami
Diety głodówkowe o tak małej podaży energii zdecydowanie nie są dobrym pomysłem. W ten sposób narażamy się na wiele nieprzyjemnych dolegliwości oraz szybki efekt jo-jo. Do odchudzania powinniśmy podejść z rozwagą. Najlepiej udać się do dietetyka, który pomoże nam rozpisać dietę, uwzględniając osobiste preferencje i upodobania żywieniowe.
Filip Siódmiak