Niepokojący trend uderza w pracowników!
Niektórzy z amerykańskich pracodawców decydują się na wprowadzenie opłaty za szkolenia w przypadku rezygnacji z pracy. Nawet jeśli były one niskiej jakości, a ich koszty nie zostały wcześniej ustalone
Simran Bal, pracująca w salonie piękności, przeżyła niemały szok, kiedy po rezygnacji z pracy dostała wezwanie do zapłaty 1900 dolarów. Za co? Za wewnętrzne szkolenia, które odbyła w czasie pracy.
Co jednak ciekawe, Bal już posiadała licencję do pracy i nie wymagała żadnego przeszkolenia w tym zakresie. Odbyte przez nią szkolenia odnosiły się tylko i wyłącznie do pracy w zakładzie oraz były niskiej jakości.
Nie ona jedna została niemile zaskoczona podobnymi wezwaniami. W 2020 roku, blisko 10% Amerykanów zostało objętych umową o spłatę kosztów szkolenia.
Trwają obecnie prace nad tym, czy praktyka taka jest dozwolona i nie łamie praw pracowników. Z jednej strony, firmy walczą o pracowników między innymi poprzez oferowanie licznych szkoleń. Część jednak nie przekazuje jasno informacji (lub nie czyni tego w ogóle) o tym, że trzeba będzie je spłacić w przypadku rezygnacji z pracy.
Z perspektywy części przedsiębiorców, jest to zrozumiałe. Pracodawca poświęca swój czas i fundusze, by wyszkolić pracownika dla siebie. Jeśli ten rezygnuje, firma jest stratna. Co więcej, może na tym zyskać konkurencja.
Z drugiej strony jednak, wiele szkoleń wewnątrz firmy odnosi się wyłącznie do działania samej firmy, nie zaś całej branży. W przypadku Simran Bal, nie mogła ona podjąć regularnej pracy z klientami, póki nie przeszła pakietu szkoleń. Jak się okazało, większość z nich prezentowała dobrze jej już znane informacje. Co więcej, przełożona nie spieszyła się z ich organizacją, przez co Bal traciła czas i pieniądze. Jej pensja była bowiem uzależniona od liczby klientów.
Problem niewątpliwie istnieje, jednak konieczność płacenia za bliżej nieokreślone szkolenia jest wątpliwym rozwiązaniem. Dyskutuje się nad możliwością wprowadzenia opłat za konkretne szkolenia, które kończą się uzyskaniem certyfikatu. Rzecz w tym, że takie szkolenia są zazwyczaj przeprowadzane przez zewnętrzne firmy. To zaś wiąże się już z konkretnymi kosztami, które mogą być trudne do poniesienia przez mniejsze przedsiębiorstwa.
Zawsze, kiedy wprowadza się kontrakty na szkolenia dla nisko-wykwalifikowanych pracowników, powinno się zadać pytanie, czemu. Jeśli oferuje się dobrą pracę, nie są one potrzebne. Ludzie będą po prostu chcieli zostać – twierdzi Steve Viscelli, socjolog z Uniwersytetu Pensylwanii.
I trudno nie przyznać jej racji.
Źródło: Reuters