Informacje

Grzegorz Bierecki: Czas na porządki na rynku finansowym

Artur Górski

  • Opublikowano: 28 marca 2014, 13:01

  • Powiększ tekst

Z senatorem RP Grzegorzem Biereckim, współtwórcą spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, przewodniczącym rady dyrektorów Światowej Rady Unii Kredytowych (WOCCU) rozmawia Artur S. Górski.

Artur S. Górski: Unie kredytowe od dekady są obecne na Ukrainie. Także dzięki aktywności polskich SKOK. Niestety tamtejszemu systemowi finansowemu grozi załamanie. Jakie są nastroje u naszych wschodnich sąsiadów, poddanych presji Rosji?

Grzegorz Bierecki: Jest problem kryzysu sektora finansowego na Ukrainie. Ludzie w obawie przed wojna wyjmują pieniądze by kupić żywność, zrobić zapasy. Kasy, podobnie jak ukraińskie banki, musiały ograniczyć wypłaty. Szczególnie trudna sytuacja jest na Krymie. Tam trzydzieści jeden kas zostało odciętych od ukraińskiego banku centralnego, który nie może im pożyczyć środków finansowych dla ratowania płynności. Nie ma też żadnej pewności co się będzie działo po przejściu krymskiego systemu finansowego na rubla.

Czy World Council of Credit Unions podjęła interwencję w tej sprawie?

Nasza misja przebywała w Kijowie, kiedy jeszcze barykady tam stały i dymiły. Dyrektor Brian Branch rozeznawał na miejscu zakres pomocy dla kas ukraińskich, aby ustabilizować ich działalność. Proszę pamiętać, że tam jest stan zagrożenia wojną, a zachowania społeczne są nadzwyczajne.

Rosja sięga po symbolikę imperialną po okresie „wielkiej smuty”. Prezydent Lech Kaczyński, z którym pan od końca lat 80. współpracował, przestrzegał przed taką „diabelską alternatywą”…

Lech Kaczyński mówił rzeczy, które jak widać się sprawdzają. On mówił o tym najgłośniej. Są też analizy natowskie, które przewidywały taki scenariusz. Rosja jest krajem, który musi mieć terytoria zależne, który utrzymuje się dzięki nim przy życiu. Dzięki temu, że Ukraińcy, że my Polacy, płacimy drogo za gaz, że de facto jesteśmy podatnikami Federacji Rosyjskiej ona się utrzymuje. Rosja ma dwa miasta wydzielone z dodatnimi budżetami to Moskwa i Sankt Petersburg. Pozostałe okręgi wymagają dotacji. Od cen gazu i ropy zależy funkcjonowanie tego państwa, żyjącego z wydobycia surowców lub pośrednictwa w ich sprzedaży. Wojna w Gruzji wybuchła w 2008 roku by zablokować próbę obejścia rosyjski rurociągów przy transferze ropy naftowej z Azerbejdżanu. Eksporterzy muszą korzystać z ropociągów rosyjskich. To model gospodarki III świata i polityki kolonialnej.

Na pomorskim podwórku też widać jej elementy, szczególnie gdy rządzący odpychają od siebie obowiązki. Otóż mija 10 lat od transakcji „neokomunalizacji” gdańskiego ciepła, czyli GPEC, nazwanej nie wiedzieć czemu - „prywatyzacją”…

W przypadku zbycia pakietu udziałów w GPEC mieliśmy do czynienia nie z prywatyzacją, ale z zamianą polskiej własności komunalnej na własność komunalną niemiecką. Końcowym właścicielem przedsiębiorstwa stała się gmina Lipsk. W przypadku przedsiębiorstw mających charakter monopolistyczny, świadczących usługi dla ludności to prywatyzacja, czy inne zbycie udziałów, powinny być ostatecznością.

Tymczasem odkręcając kurek z ciepłą wodą i zawór termostatu przy grzejniku mieszkańcy Gdańska sponsorują bilety na baseny i komunikację miejską w Lipsku, Handball-Club Leipzig i Red Bull Arenę w tym mieście. Gdańszczanie łożą rok w rok kilka milionów euro na rzecz mieszkańców Lipska, stolicy Saksonii, bo udziały komunalnej spółki zbyto innej komunalnej spółce, tyle, że wschodnioniemieckiej…

Przedsiębiorstwa użyteczności publicznej powinny działać na zasadach non-profit. Już przed II wojną światową mieliśmy przecież do czynienia z takimi przedsięwzięciami, spółkami, które nie miały charakteru zarobkowego. Jeśli przedsiębiorstwo użyteczności publicznej ma cel komercyjny wypracowania jak najwyższej dywidendy to jest aberracja. W sytuacji monopolisty można wszak ustalić sobie dowolną dywidendę. Mieszkańcy nie mają wyboru.

Tak jak wyboru nie mają klienci banków. Coraz więcej osób czuje zaciskającą się „pętlę kredytową”, szczególnie ci, którzy mają ją wyliczoną we frankach szwajcarskich. Całe ryzyko spadło na konsumenta. Czy państwo nie powinno reagować, choćby przez nadzór finansowy?

Posiedzenia Senatu były i nadal będą poświęcone nadzorowi finansowemu oraz problemowi, nad którym usilnie pracuję, czyli kredytom hipotecznym. W lutym odbyła się w Senacie debata, podczas której ujawniono bardzo interesujące okoliczności, związane ze sprzedażą bardzo toksycznego produktu finansowego, czyli kredytu hipotecznego we frankach.

Proponowały ten produkt banki, które są gośćmi w naszym kraju…

Problem blisko dwukrotnego zwiększenia obciążenia kredytowego dotyczy 600 tysięcy polskich gospodarstw domowych i wpędzenia polskich rodzin w pułapkę niespłacalnego długu. Ktoś kto wziął kredyt w wysokości pół miliona złotych, ma nagle do oddania milion. Nie jest tego w stanie spłacić za swojego życia. Będą go spłacali spadkobiercy, a ogromną korzyść czerpią banki. Szacuje się tą korzyść między 44 a 60 miliardów złotych. Rentowność sektora bankowego opiera się na tym toksycznym produkcie. Z informacji jakie otrzymaliśmy wynika, że trzy banki upadłyby, gdyby dopuściły możliwość spłaty kredytu po kursie z dnia jego zaciągnięcia, a cały sektor miały problemy.

Czyli rentowność sektora bankowego zależy od toksycznych, jak pan je nazywa, produktów finansowych?

Nie tylko ja to dostrzegam. Ten problem widzą także inni uczestnicy debaty w Senacie.

Andrzej Jakubiak, szef Komisji Nadzoru Finansowego przyznał, że większość kredytobiorców nie była świadoma ryzyka kredytowego…

Odezwał się też prezes Narodowego Banku Polskiego, który zażądał od banków podjęcia działań, które rozwiążą ten problem. To jest problem banków, którym należy się zając na szczeblu regulacyjnym. Gwałtownie przyrasta ilość nie spłacanych kredytów walutowych, ludzie tracą domy, mieszkania, które są sprzedawane grubo poniżej wartości.

Zatem nadzór finansowy zidentyfikował problem kredytów we frankach szwajcarskich, ale uległ presji i nie reagował, gdy banki zawierały z klientami ryzykowne umowy?

Te produkty finansowe zostały wymyślone w zagranicznych centralach banków. Ten problem dotknął nie tylko Polski, ale też innych państw, chociażby Hiszpanii. W centralach banków są ludzie, którzy wymyślają takie toksyczne produkty, by łapać ludzi w pułapkę zadłużenia i czerpać z nich korzyści. Zagraniczne banki udzielały kredytów w walutach obcych nawet wówczas, gdy zabraniano im tego w krajach macierzystych.

Trudno będzie, wiedząc jakie koleje losu miała węgierska ustawa, uregulować ten problem?

Nie musimy zgadzać się na działania nieetyczne. Jeśli mamy się na takie działania zgadzać to niech banki utracą przywileje, które mają jako instytucje zaufania publicznego. Przygotowuję projekt prawnej regulacji, która uporządkuje rynek kredytów hipotecznych w Polsce na zasadach, które obowiązują w rozwiniętych rynkach finansowych. Projekt wniosę w Senacie w maju. Zakłada on, iż kredyt w walucie obcej ma być spłacany po kursie z dnia zawarcia umowy. Należy też w końcu znieść bankowy tytuł egzekucyjny. Dziś kredytobiorcy w kontakcie z bankami są pozbawieni skutecznej ochrony sądowej. Należy ułatwić przeprowadzanie tzw. upadłości konsumenckiej, wprowadzić limit roszczeń z tytułu kredytu hipotecznego, maksymalnie do wartości nieruchomości, która jest kredytowana. Kredyty hipoteczne powinny być udzielane w oparciu o stałą stopę oprocentowania. Słabsza strona umowy, czyli konsument, nie może brać na siebie całości ryzyka.

not. Artur S. Górski.
Wywiad ukazał się na portalu: www.wybrzeze24.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych