Zagraniczny kapitał czeka na okazję, aby uzależnić Polskę
Zainteresowanie, aby Polskę uzależnić gospodarczo, jest bardzo duże. Wyobraźmy sobie, że nasz sektor energii i paliw jest dziś w obcych rękach – mamy zagrożenie brakiem dostaw nie tylko energii, ale także ropy i gazu – mówi prezes PGE Wojciech Dąbrowski na portalu WNP.pl. „Pamiętam poważne dyskusje o tym, żeby wprowadzić zagraniczny kapitał do polskiej energetyki […] A my uważamy, że energetyka powinna być w polskich rękach, kapitał ma narodowość” – dodaje prezes
Zdaniem prezesa PGE Wojciecha Dąbrowskiego trudno jest obecnie oczekiwać, że w sytuacji kryzysu energetycznego i toczącej się w Ukrainie wojny przyszłoroczne wyniki Polskiej Grupy Energetycznej okażą się lepsze niż obecnie. Warunki rynkowe szybko się zmieniają i, jak mówi Dąbrowski, wsparcie dla sektora energii jest obecnie potrzebne. Gdyby sektor paliw i energii został przejęty przez zagraniczny kapitał, a takie scenariusze w Polsce były już planowane, dostawy energii, jak i ropy i gazu na polski rynek byłyby poważnie zagrożone.
Pierwsza próba
Z początkiem grudnia spadł w Polsce śnieg i wystąpiły ujemne temperatury, nadszedł więc czas próby dla polskich spółek energetycznych. Jak na razie jednak nie ma w kraju problemu z dostawami energii i ciepła.
PGE jest największym producentem energii w Polsce i spoczywa na nas odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne kraju. Sytuacja w elektroenergetyce jest stabilna, staramy się żeby system działał normalnie, nie ma żadnych zagrożeń blackoutami. Elektrownie na węgiel kamienny, czyli Elektrownia Opole, Rybnik i Dolna Odra, mają zakontraktowaną wystarczającą ilość paliwa i są przygotowane na pracę z pełnym obciążeniem wszystkich bloków. Natomiast Turów i Bełchatów są samowystarczalne, niezależne od czynników związanych z kryzysem energetycznym wywołanym agresją Rosji na Ukrainę - mówi Wojciech Dąbrowski na portalu.
Kapitał ma narodowość
Metody wsparcia branży energetycznej w Europie są różne. Np. w Hiszpanii dozwolona jest pomoc publiczna. W Polsce natomiast wprowadzane są ceny maksymalne na poszczególne paliwa.
W sytuacji kryzysowej wsparcie dla sektora energii jest zwyczajnie konieczne. Branża nie może ponosić wszystkich kosztów kryzysu. Choćby dlatego, że jeżeli poszczególne spółki energetyczne straciłyby stabilność finansową, groziłoby im wykupienie przez bogate podmioty zagraniczne. Jesteśmy odpowiedzialni za przyszłość kolejnych pokoleń. Nie chciałbym bowiem - a tak mogłoby być bez wsparcia – że za rok, dwa ze względu na słabe finanse spółki będziemy łatwym obiektem do przejęcia przez zagraniczny kapitał - podkreśla Dąbrowski.
Zainteresowanie, żeby Polskę uzależnić gospodarczo, jest bardzo duże. Wyobraźmy sobie, że nasz sektor energii i paliw jest dziś w obcych rękach – mamy zagrożenie brakiem dostaw nie tylko energii, ale także ropy i gazu – mówi prezes PGE na portalu WNP.pl. Czy to jest czarny scenariusz? „Jeśli zmieni się władza, to dlaczego nie? Przecież pamiętam poważne dyskusje o tym, żeby wprowadzić zagraniczny kapitał do polskiej energetyki. A my uważamy, że energetyka powinna być w polskich rękach, kapitał ma narodowość” – zaznacza Wojciech Dąbrowski.
Złapani w ETS
Wojciech Dąbrowski skomentował także inicjatywę szefa Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro i złożenie przez niego i jego posłów projektu ustawy, aby zawiesić w Polsce funkcjonowanie systemu handlu emisjami CO2, znanemu w krajach Unii pod akronimem „ETS”. Przyczyną inicjatywy jest fakt, że postanowienia ETS w ogromnym stopniu przyczyniają się w krajach Unii, a szczególnie w Polsce, do wzrostu cen energii.
Jeśli byłbym decydentem na poziomie Unii Europejskiej, zawiesiłbym system ETS tak, żeby - w obliczu tego kryzysu, który dziś mamy - przedsiębiorstwa energetyczne i przemysł w Europie miały więcej środków na swobodne funkcjonowanie i inwestowanie. ETS to bowiem bardzo poważne obciążenie.
Zdaniem szefa PGE, Unia naprawdę i poważnie powinna się zastanowić nad ulżeniem gospodarce, energetyce i obywatelom. Jednak, co do projektu posłów SP w Sejmie Dąbrowski pozostaje sceptyczny. Zgadzam się z konkluzją, niemniej to nie jest to forum, które powinno się tym zajmować - wskazuje prezes.
Robiliśmy analizy i jednostronne wyjście z ETS spowoduje potężne ryzyka dla państwa i firm energetycznych. W dyrektywie jest wyraźnie napisane, że w razie nieuiszczania opłat za emisje CO2 na zarządach spółek ciąży odpowiedzialność karna, a państwo będzie zmuszone je zapłacić w karach na rzecz UE. Mało tego, dyrektywa jest tak skonstruowana, że jeszcze TSUE może nałożyć karę, a ten jak wiemy działa bez jakiejkolwiek kontroli, czego przykład mieliśmy w głośnej sprawie naszego Turowa – wyjaśnia prezes Polskiej Grupy Energetycznej.
(źródło: WNP.pl)
Czytaj też: Trzaskowski o „skansenie gospodarczym”. Co nam szykowała PO?
Marcin Tronowicz