W Finlandii strajkują. „Nieludzkie godziny pracy”
W środę na terenie całego kraju rozpoczął się strajk kierowców autobusów. W wielu dużych miastach, w tym w stolicy - Helsinkach, większość linii nie jest obsługiwana. Związkowcy domagają się nie tylko podwyżek płac, ale przede wszystkim zmiany warunków pracy kierowców.
Nie mówimy jedynie o pieniądzach, ale poszukujemy rozwiązań, jak skończyć z „nieludzkimi roboczogodzinami” – oświadczył Ismo Kokko, szef związku kierowców AKT.
Wskazał, że kierowcy są „przemęczeni”, co widać po liczbie zwolnień lekarskich. Ich rzeczywisty czas pracy to ok. 11,5 godz. dziennie. Często muszą siedzieć za kierownicą przez 5,5 godz. bez przerwy czy choćby możliwości skorzystania z toalety – wyliczał związkowiec.
Według organizacji pracodawców kierowców w miejskich zakładach brakuje, a branża przewozów zbiorowych, szczególnie autobusowych, jest jedną z tych, która w ostatnich latach najbardziej ucierpiała w wyniku obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. Liczba podróżnych korzystających z autobusów nie powróciła już do poziomu sprzed epidemii.
W Helsinkach akcja protestacyjna dotyczy ok. 90 proc. linii autobusowych. Jedynie niektóre z nich są obsługiwane. W Pori na zachodnim wybrzeżu Finlandii strajk wstrzymał w praktyce cały transport publiczny. W trasę wyjechały jedynie lokalne autobusy dowożące dzieci do szkół. W Tampere w środkowej Finlandii z zajezdni nie wyjechała połowa pojazdów. Nieco lepiej jest w Lahti, gdzie strajk objął ok. dwudziestu linii; wiele autobusów kursuje tam bez zakłóceń.
Strajk ma potrwać przez ponad tydzień – do przyszłego piątku, o ile wcześniej nie zostanie osiągnięte porozumienie.
PAP/RO