Ukraina: Dziennikarz pojechał w delegację... i uciekł z kraju
Ukraiński dziennikarz telewizji 24 Kanał Ołeksij Peczij, który otrzymał akredytację na szczyt UE w Brukseli, zdecydował, że nie wróci do swojego kraju - powiadomił portal Ukrainska Prawda.
W piątek pojawiła się informacja, że dziennikarz zdecydował się uciec z Ukrainy - czytamy na stronie internetowej 24 Kanału. Peczij został akredytowany na szczyt UE w Brukseli, który odbywał się w dniach 14-15 grudnia i otrzymał pozwolenie na wyjazd za granicę. Tydzień po szczycie okazało się, że mężczyzna nie wrócił na Ukrainę.
Kierownictwo telewizji oświadczyło, że jest zszokowane decyzją dziennikarza. Mężczyznę zwolniono.
Peczij, który zajmował się sprawami międzynarodowymi, stwierdził w obszernym wpisie na Facebooku, że Ukrainie brakuje „horyzontalnej komunikacji z zachodnim społeczeństwem”. Dodał, że na Zachodzie będzie prowadził „informacyjną walkę” o Ukrainę.
Pozwolenia na wyjazd z kraju dla dziennikarzy i artystów wydaje ministerstwo kultury i polityki informacyjnej - podkreśla ukraińska redakcja BBC. Każdy mężczyzna przed wyjazdem podpisuje zobowiązanie do powrotu w określonym terminie. Resort przekazał, że odnotowano pojedyncze przypadki, kiedy dana osoba nie wróciła na Ukrainę.
Obecnie - na tle incydentu z Peczijem - politycy i dziennikarze obawiają się, że przestaną otrzymywać pozwolenia na wyjazd albo liczba takich zezwoleń znacznie spadnie.
Obowiązek wojskowy obejmuje na Ukrainie mężczyzn w wieku 18-60 lat, choć są wyjątki. Wojsko boryka się z coraz większymi brakami osobowymi. Sytuacja spowodowana jest dramatycznym niedoborem żołnierzy do dalszego prowadzenia wojny z Rosją - alarmują media. Średnia wieku żołnierza na froncie wynosi ponad 40 lat, a nowych chętnych brakuje. Tysiące mężczyzn w wieku poborowym wyjechały za granicę - często za łapówki. Tysiące innych „załatwiły sobie” zwolnienie od służby wojskowej ze względu na stan zdrowia.
We wtorek prezydent Wołodymyr Zełenski oznajmił, że armia zwróciła się o zmobilizowanie dodatkowych 450-500 tys. osób do sił zbrojnych.
PAP/ as/