Informacje

Niemcy / autor: fot. Fratria
Niemcy / autor: fot. Fratria

Niemiec zabił Polaka: Proces rusza po 50 latach

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 marca 2024, 07:58

  • Powiększ tekst

W Berlinie rusza w czwartek proces byłego funkcjonariusza Stasi, 80-letniego dziś Manfreda N., oskarżonego o zamordowanie strzałem w plecy 38-letniego Polaka Czesława Kukuczki w 1974 roku w Berlinie Wschodnim. „Na sprawiedliwość nigdy nie jest za późno” - powiedział dr Filip Gańczak z Instytutu Pamięci Narodowej.

Będę w czwartek na procesie” - powiedział Gańczak - Chcę obserwować z bliska przebieg tego procesu. Będę pierwszy raz miał możliwość zobaczyć oskarżonego, o ile się pojawi na sali sądowej, i poznać prawników reprezentujących rodzinę Czesława Kukuczki”.

Gańczak wraz z niemieckim współautorem, doktorem Hansem-Hermannem Hertle, opublikował serię artykułów, począwszy od 2016 roku, przybliżając okoliczności sprawy Kukuczki.

IPN na tropie

Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni IPN przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu, podjęła śledztwo w sprawie Kukuczki w 2018 roku. Na wniosek prok. Artura Orłowskiego za Manfredem N. wystawiono list gończy, a Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał w lipcu 2021 roku Europejski Nakaz Aresztowania Manfreda N.

W październiku ubiegłego roku niemiecka prokuratura postawiła byłemu funkcjonariuszowi Stasi (Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD) zarzut morderstwa.

W śledztwie przez wiele lat nie było postępów. Dopiero w 2016 roku pojawiła się istotna wskazówka z archiwum akt Stasi. Śledztwo początkowo zakładało zabójstwo, zagrożone karą od 5 do 15 lat więzienia. W takim przypadku uległoby przedawnieniu.

Jednak prawie 34 lata po upadku muru berlińskiego berlińska prokuratura uznała, że w danym przypadku zostało spełnione „kryterium podstępności morderstwa”.

Jeśli mówimy o głównych, poza oskarżonym, osobach, które były zaangażowane w powzięcie lub wykonanie decyzji, żeby Czesława Kukuczkę, jak to sformułowano, +unieszkodliwić+, to nie żyje już Bruno Beater, ówczesny wiceszef Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD (MfS). Nie żyje też choćby oficer Stasi Hans Sabath, który był w tę sprawę zaangażowany” - powiedział Gańczak.

Ten proces jest na pewno pod wieloma względami wyjątkowy. Już choćby dlatego, że były funkcjonariusz Stasi zostaje oskarżony o morderstwo.

Sama próba przedostania się na Zachód, którą podjął Czesław Kukuczka, też była niezwykła. To, że zgłosił się do ambasady PRL w Berlinie Wschodnim, grożąc zdetonowaniem ładunku wybuchowego, to nie był typowy sposób ucieczki na zachód przez Mur Berliński” - zauważył Gańczak.

Inne sprawy dotyczyły zwykle prób sforsowania muru. Lub przedostania się drogą wodną do Berlina Zachodniego. Tak było z inną polską ofiarą Muru Berlińskiego Franciszkiem Piesikiem. On z kolei najprawdopodobniej utonął” - mówił.

Strzał z bliska

Natomiast w sprawie Kukuczki mamy do czynienia ze strzałem oddanym z bardzo bliskiej odległości, w plecy. To też jest wyjątkowe. W innych przypadkach, kiedy do uciekinierów strzelano, to były strzały z dalszej odległości, kiedy ktoś próbował sforsować mur lub pokonać granicę wodną” - wyjaśnił Gańczak.

Tygodnik „Spiegel” poświęcił niedawno obszerny tekst sprawie Kukuczki. Artykuł zatytułowany „Śmiertelny strzał w Pałacu Łez” zaczyna się od przypomnienia wydarzeń sprzed pół wieku.

29 marca 1974 r., Berlin Wschodni, Unter den Linden. Około południa w polskiej ambasadzie pojawia się mężczyzna narodowości polskiej z czarną teczką pod pachą. Chce wyjechać do Berlina Zachodniego (…). Tego dnia, podkreślił Polak, najpóźniej o godziny 15. W przeciwnym razie groził zdetonowaniem bomby”.

Niecałe trzy godziny później mężczyzna wysiada z samochodu na przejściu granicznym na dworcu Friedrichstrasse - pisze „Spiegel. „Stąd pociągi S-Bahn (kolej miejska-PAP) i U-Bahn (metro) jeżdżą do Berlina Zachodniego, a pociągi dalekobieżne do Niemiec Zachodnich. Berlińczycy nazywają halę Pałacem Łez - odbywają się w niej dramatyczne sceny pożegnań”.

Raporty Stasi - kluczowe

Historyk Hans-Hermann Hertle i jego polski kolega Filip Gańczak przeanalizowali raporty Stasi, stenogramy przesłuchań i akta śledztwa” - napisał niemiecki tygodnik. Według ich rekonstrukcji Kukuczka „pochodził ze wsi w powiecie limanowskim i pracował w firmie budowlanej oraz jako strażak. Marzył o lepszym życiu na Zachodzie, być może w Ameryce, gdzie mieszkały dwie jego ciotki”.

Sam Gańczak tak opowiadał w rozmowie z PAP w październiku, o tym co wydarzyło się 29 marca 1974 w Berlinie: „Ambasada PRL poinformowała Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD. I tam miała zapaść decyzja, że Czesława Kukuczkę należy +unieszkodliwić+, a wcześniej wyprowadzić z budynku ambasady”.

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Polskie czołgi - już w Rosji!

Minister finansów wrzucił handlowi kukułcze jajo

Turów kaputt? Niemcy biją brawo polskiemu sądowi

Wyłączenia prądu dla odbiorców są już nieuchronne

Miotła Tuska. Trzęsienie ziemi w dyplomacji

Aby nie próbował stawiać oporu czy zrealizować swoich gróźb, dano mu do zrozumienia, że jego ultimatum zostanie spełnione, że zostanie mu umożliwiony przejazd do Berlina Zachodniego przez dworzec Friedrichstrasse - tam się znajdowało w tym czasie przejście graniczne między NRD a Berlinem Zachodnim” - pisze tygodnik.

I rzeczywiście został tam przez oficerów Stasi, czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD, zawieziony. Przeszedł, jak się wydaje, fikcyjną odprawę graniczną. I kiedy już sądził, że jest na najlepszej drodze do tego, żeby wsiąść do metra, które zawiezie go do Berlina Zachodniego, otrzymał z bliskiej odległości strzał w plecy, który okazał się śmiertelny. Kukuczka zmarł tego samego dnia w szpitalu” - powiedział rozmówca PAP i podkreślił, że „okazało się, iż w walizce, którą miał przy sobie, nie było materiałów wybuchowych”.

Spiegel” zwraca uwagę, że rozpoczynający się w czwartek proces jest postępowaniem „o znaczeniu historycznym”. Co najmniej 140 mężczyzn i kobiet „zginęło pod murem berlińskim w latach 1961-1989, większość z nich podczas próby przekroczenia granicy” - podkreśla.

50 lat bez sprawiedliwości

Prawnik Hans-Jurgen Foerster, który w postępowaniu reprezentuje córkę ofiary uważa, iż fakt, że sprawa trafia do sądu po 50 latach, pokazuje przede wszystkim jedno: „To, że morderstwo nie przedawnia się, nie jest abstrakcyjne. Bez względu na to, jak dawno temu doszło do morderstwa, sprawcy zawsze muszą się martwić, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej” - powiedział agencji dpa.

Podobnego zdania jest Gańczak. „Ten proces jest na pewno ważnym sygnałem, że tyle lat po upadku systemu komunistycznego w tej części świata wciąż jest możliwe ściganie zbrodni komunistycznych. Cieszę się, że doszło najpierw do sformułowania aktu oskarżenia, a teraz, że oskarżony ma stanąć przed sądem. Na sprawiedliwość nigdy nie jest za późno” - ocenił.

Z Berlina Berenika Lemańczyk

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych