Ekonomiści: Rotacyjność członków RPP to dobry pomysł
Rotacyjne kadencje członków RPP to dobry pomysł; umożliwienie bankowi centralnemu skupu rządowych papierów na rynku wtórnym generalnie funkcjonuje już w innych krajach - oceniają ekonomiści rządowe propozycje zmiany ustawy o NBP.
Projekt założeń zmiany ustawy o Narodowym Banku Polskim, który przyjął we wtorek rząd zakłada m.in. umożliwienie bankowi centralnemu handel obligacjami skarbu państwa na rynku wtórnym. Przewiduje się również wprowadzenie rotacyjnej kadencyjności członków Rady Polityki Pieniężnej tak, aby docelowo jedna trzecia składu Rady zmieniała się co dwa lata, zamiast całkowitej wymiany składu RPP co sześć lat, jak to jest obecnie.
Główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka przypomniał, że jako doradca prezesa NBP współtworzył obowiązującą obecnie ustawę, ale wtedy nie było wyjścia - RPP była nowym gremium, które od razu trzeba było powołać w całości. Jak powiedział PAP, zdawano sobie sprawę, że zmiana co sześć lat oznacza to skokową zmianę całego składu Rady, ale dotąd te zmiany nie odegrały jakiejś negatywnej roli.
W ocenie Gomułki proponowana zmiana nie jest niebezpieczna, trzeba też pamiętać, że Polska zmierza w kierunku strefy euro, więc chodzi o rozwiązanie instytucjonalne, funkcjonujące jedynie w okresie przed przystąpieniem do niej.
Podobnego zdania jest główny ekonomista banku BNP Paribas Michał Dybuła. "Nie jest dobrze, jeżeli w tym samym momencie zmieniają się wszyscy członkowie Rady i kiedy ta jakby nić łączą jedną Radę z drugą zostaje tak brutalnie zerwana. Zresztą o tym się mówiło od pewnego czasu - że taki sposób wymiany członków RPP jak do tej pory nie jest optymalny także z punktu widzenia polityki pieniężnej czy funkcjonowania Rady" - podkreślił.
Założenia rządowego projektu przewidują, że początkowo prezydent, Sejm oraz Senat powołaliby dodatkowo po jednym członku RPP i Rada składałaby się przejściowo z 12 członków.
Odnosząc się, do propozycji, by NBP mógł na rynku wtórnym handlować papierami skarbowymi Gomułka przypomniał, że tego typu praktyka jest stosowana w wielu krajach zachodnich i nie jest sprzeczna z zaleceniami Komisji Europejskiej. "Ale w przypadku Polski to może być nieco problematyczne. Proponuje się bowiem, aby rząd sprzedawał NBP swoje papiery poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego, który jest państwowy. De facto to oznacza sprzedaż bezpośrednią i w gruncie rzeczy jest to ominięcie tego istotnego zakazu, jaki obowiązuje w krajach UE - czyli bezpośredniego finansowania deficytu poprzez bank centralny" - ocenił Gomułka.
Jego zdaniem jeśli już musi dochodzić do tego typu operacji, to decydować o nich powinna cała Rada Polityki Pieniężnej, a nie prezes NBP czy zarząd banku centralnego. "To powinny być decyzje RPP. Prezes NBP czy zarząd są instytucjami bardziej skłonnymi do współpracy z rządem i do tego by brać pod uwagę interes krótkoterminowy, a nie długoterminowy" - powiedział prof. Gomułka.
W ocenie Dybuły w "sytuacji kryzysu dobrze by było, żeby bank centralny taką możliwość posiadał, bo sam fakt, że bank centralny ją posiada wpływa na zachowania rynku. "Bardziej gwałtowne ruchy wydają się mimo wszystko mniej prawdopodobne, gdyż trzeba mieć w świadomości, że może się to spotkać z działaniami po stronie banku centralnego" - ocenił. "Mówimy tutaj o sytuacji takiej wyższej konieczności" - dodał ekonomista. Nie chodzi tu o to, żeby bank centralny nagle stał się bankierem czy finansistą rządu, który spełnia wszelkie jego zachcianki i jest skłonny sfinansować każdą wysokość deficytu budżetowego - podkreślił Dybuła.
"Sytuacja na świecie jest tak niepewna i perspektywy w dalszym ciągu pozostają - czy mogą pozostać - groźne, że dobrze by było żeby Narodowy Bank Polski taką możliwość posiadał właśnie po to, aby stabilność finansową i gospodarczą państwa móc zapewnić nawet w kryzysowej sytuacji" - podkreślił ekonomista. "Co do samej zasady taki instrument, czy taka możliwość w rękach banku centralnego niewątpliwie zwiększa stabilność finansową państwa" - powiedział Dybuła, przypominając, że dyskusja o takim rozwiązaniu toczyła się od kilku lat.
(PAP)