Informacje

Fot. Archiwum Aleksander Kwiatkowski
Fot. Archiwum Aleksander Kwiatkowski

Kwiatkowski: Nie mamy fundamentów dla innowacji i inwestycyjności. WYWIAD

zz zz

  • Opublikowano: 26 czerwca 2014, 16:56

    Aktualizacja: 26 czerwca 2014, 17:25

  • Powiększ tekst

Bankowość inwestycyjna oraz innowacja gospodarka nie rozwijają się w Polsce w takim tempie jakbyśmy sobie tego życzyli, bo brakuje elementarnego zrozumienia czym jest inwestowanie – mówi w wywiadzie dla wG.pl Aleksander Kwiatkowski, doradca inwestycyjny, ekonomista i anioł biznesu.

Dlaczego w Polsce nie ma bankowości inwestycyjnej w tradycyjnym zachodnim rozumieniu?

Wiąże się to z tym, że my Polacy mamy generalnie mniej pieniędzy. Jesteśmy mniej zamożnym społeczeństwem. Różne statystyki podają, ale mamy około 45 tys. milionerów na 38 mln obywateli, a w innych krajach jest to przykładowo około 2 mln milionerów. Poza tym ci nasi najbogatsi rodacy dość często szukają optymalizacji podatkowej i lokują swoje fortuny w innych krajach. Dlatego walka o te dość skromne w liczbie kapitały ma zupełnie inny wymiar.

Banki w Polsce niechętnie pokazują siebie jako instytucje inwestujące w rozumieniu bankowości inwestycyjnej. Wygląda to tak jakby się one tego wstydziły?

Rzeczywiście, stosunkowo mało pojawia się reklam i informacji dotyczących działalności inwestycyjnej banków. Media zdominowane są walką o depozyty klientów i udzielaniem stosunkowo małych pożyczek na doraźne cele. Sądzę, że instytucje finansowe zdecydowanie nie kierują się wstydem. Niestety raczej brakiem atrakcyjnego rynku na tego typu działalność. Nawet kapitały inwestycyjne rezydujących u nas banków zagranicznych często omijają nasz kraj.

Czyli pana zdaniem jest za słaby grunt w zakresie zwrotu z inwestycji?

Tak. My jesteśmy w tej chwili stosunkowo stabilnym krajem z infrastrukturą. Wiadomo jakie mamy problemy jako kraj i inwestorzy nie spodziewają się u nas dużych zwrotów z zainwestowanego kapitału. Oczywiście były okresy dużych zysków, zwłaszcza w okresie prywatyzacji. Wtedy rynek się rozhulał. W tej chwili nie ma takich okazji, do których ustawiałyby się kolejki. Dlatego kapitał z Polski przeniósł się tam, gdzie może dużo więcej zarobić.

Rząd jak i wielu ekspertów twierdzi, że w Polsce obecnie dużo dzieje się w zakresie innowacyjności i że to jest, a na pewno będzie w przyszłości, sektor, który będzie bardzo atrakcyjny dla inwestorów? Czy pana zdaniem mamy w Polsce tego typu innowacyjność?

Patrząc na ostatnie badania UE w zakresie innowacyjności, to Polska plasuje się na szarym końcu Europy. Tutaj oddaliśmy palmę pierwszeństwa innym krajom. Przyczyny tego stanu są m.in. w tym, że u nas nie ma rozwiniętego systemu seed capital, a więc inwestującego w małe a nawet mikroprzedsiębiorstwa. Na świecie wygląda to tak, że ktoś rozwija swój wynalazek w garażu biorąc pieniądze od tzw. 3F (family, friends, foods). Gdy już przedsięwzięcie rozwinie do pewnej wartości np. 200 tys. dolarów, to wtedy taka firma lub przedsiębiorca może pozyskać od instytucjonalnego inwestora np. banku duże finansowanie rzędu milionów dolarów czy euro. Ale by tak się stało to musi zaistnieć cały etap pierwszy, którego niestety w Polsce nie ma. W kraju wszyscy oczekują, że naszą innowacyjność wspomoże UE. Tymczasem nie myślimy o tym, że musimy sami zacząć działać u podstaw.

A czy mamy w Polsce bankowców, którzy są przygotowani do transakcji z zakresu bankowości inwestycyjnej?

Oczywiście, że mamy.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych