
WYWIAD
Mercosur i Ukraina – droga do bankructwa naszego rolnictwa
Obie umowy – z jednej strony z Mercosur a z drugiej z Ukrainą, które spowodują napływ taniej żywności, to dla polskich rolników wyrok śmierci – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich w Kancelarii Prezydenta RP.
Agnieszka Łakoma: Już wiadomo, że polski rząd nie będzie blokował na unijnym forum kontrowersyjnej umowy o wolnym handlu z czterema krajami Ameryki Południowej. Pojawiają się jedynie pomysły wprowadzenia poprawek do dokumentu. Czy to sygnał, że faktycznie w czasie prezydencji i przed wyborami prezydenckimi rząd Donalda Tuska tylko udawał, iż jest temu porozumieniu - otwierającemu rynek unijny dla towarów rolnych z Mercosur - przeciwny, a teraz prawda już może wyjść na jaw?
Jan Krzysztof Ardanowski: Przez ostatnie miesiące słyszeliśmy z kręgów rządowych, że będzie polskie „nie” dla tej szkodliwej umowy, a tymczasem okazuje się jedynie, że były to słowa na użytek kampanii. Zwyczajnie więc maski opadły, co jest tym trudniej zaakceptować, że Polska mogłaby przyłączyć się do grupy kilku krajów i wspólnie z nimi stworzyć mniejszość blokującą zatwierdzenie tej umowy. Oczywiście wszyscy wiedzą, że do tej umowy prą wszelkimi metodami Niemcy, licząc na uratowanie wielu swoich branż przemysłu poprzez eksport do Ameryki Południowej, a jednocześnie chodzi o „trzymanie ręki” na żywności stamtąd sprowadzanej jako zapłaty za eksport wyrobów przemysłowych. Krytycznie oceniają ten dokument kraje mające dobre, efektywne rolnictwo, takie jak Francja, jak Włochy, a także Węgry, czy Austria, bo ich władze widzą zagrożenia wynikające z otwarcia europejskiego rynku na tanią żywność południowoamerykańską. Gdyby Polska do tej grupy przystąpiła, umowa nie weszłaby w życie.
Te cztery kraje to za mało, więc bez Polski umowa z Mercosur przejdzie. I nie można też wykluczyć, że szybko z grona przeciwników wypadnie Francja, której przedstawiciele sugerowali, że potrzebne są dodatkowe zapisy, chroniące rynek. Ale wielu ekspertów uważa, że będą bez znaczenia. Jakie będą skutki tego porozumienia handlowego w skali Unii Europejskiej?
Wprowadzenie na rynek europejski taniej żywności z Ameryki Południowej to bezpośrednia groźba zniszczenia jej produkcji w Europie. Oczywiście są produkty, których nie ma w Europie, jak choćby kawa, yerba mate, czy soja lub niektóre gatunki owoców i nikt przeciwko importowi by nie protestował. Na przykład Unia szczególnie uzależniona jest od soi, choć mogła zadbać o własną produkcję białka roślinnego na paszę. Ale umowa otwiera europejski rynek nie tylko na produkty tańsze, lecz przede wszystkim na te, które są bezpośrednią konkurencją dla podstawowej produkcji europejskiej. Mówimy tu o sprowadzeniu olbrzymich ilości wołowiny, w produkcji której Argentyna jest światowym liderem, a także o mięsie drobiowym i cukrze trzcinowym, a Brazylia jest w tej dziedzinie globalnym potentatem i największym eksporterem. To tylko przykłady, ale ten import sprawi, że podstawowe uprawy w krajach UE zaczną być zwijane, bo producenci nie wytrzymają konkurencji.
Przy okazji protestów przeciwko umowie z Mercosur, które przetoczyły się przez pół Europy, rolnicy wielokrotnie wskazywali na problem dotyczący jakości sprowadzanych zbóż i towarów. Czy Komisja Europejska – jak zapowiada – będzie w stanie to rzetelnie ocenić?
Nie. Musimy pamiętać, że średnia powierzchnia gospodarstw w Brazylii czy Argentynie jest wielokrotnie większa niż w Europie i praktycznie ani władze, ani instytucje Wspólnoty nie będą w stanie dokładnie sprawdzić i ustalić, w jakich warunkach odbywają się uprawy, z użyciem jakich środków ochrony roślin, ani też ocenić poziomu dobrostanu zwierząt. Nie łudźmy się co do tego, że w Ameryce Południowej będą stosować te same normy i spełniać te same wymagania co w UE. To jest rolnictwo zdominowane przez międzynarodowe korporacje. I już sam ten fakt wskazuje, że Komisja Europejska stosuje restrykcyjną politykę środowiskową tylko tam, gdzie może sobie na to pozwolić, czyli wobec krajów członkowskich. Tylko one muszą wypełniać normy i osiągać cele klimatyczne, a inne standardy, a właściwie ich brak, już nie przeszkadza, jeśli chodzi o Amerykę Południową. U nas demagogiczne stawia na odbudowę przyrody i chce, by ograniczać uprawy, ale już deforestracja, czyli wycinanie lasów w krajach Mercosur pod uprawy modyfikowane genetycznie nie jest problemem. Mamy więc podwójne standardy, uderzające w rodzime rolnictwo.
Komisja Europejska zarówno przy podpisywaniu umowy z Mercosur w grudniu ubiegłego roku jak i w przypadku Ukrainy – 30 czerwca, zachowała się tak, jakby miała monopol na wiedzę o tym, co jest najlepsze dla Unii Europejskiej i jakby nie liczyła się z opinią krajów członkowskich. Do końca nawet nie wiadomo, co w obu tych dokumentach jest. Czy to tylko dowód na arogancję, czy może chodzi o załatwienie czyichś interesów?
Tak w jednym, jak i w drugim przypadku mam wrażenie, że Komisja Europejska zachowuje się jak rząd unijny i, nie czekając ani na zmianę traktatów, ani na aprobatę państw Wspólnoty, po prostu wprowadza dyktat, choćby ukrywając stan negocjacji z krajami trzecimi. To groźne zjawisko, skoro praktycznie rozmowy toczyła w ukryciu. A po zawarciu jednej i drugiej umowy ujawniła tylko część informacji i same ogólniki. Pamiętam, sześć lat temu, gdy finalizowano negocjacje z krajami Ameryki Południowej, słyszeliśmy od komisarzy, że wszystko idzie we właściwym kierunku, a interesy Unii i rolników zostaną nie tylko obronione, ale będziemy mieć same korzyści. Teraz okazuje się, że korzyści dla rolników nie tylko nie będzie, ale stracą wiele, nawet byt. Korzyści będzie miał natomiast przemysł niemiecki. Także wówczas Komisja twierdziła, że tak ważną umowę będą musiały ratyfikować parlamenty wszystkich krajów i było jasne, ze nie wszystkie się zgodzą. Teraz mamy do czynienia z sytuacją wręcz nieprawdopodobną: Komisja z umowy z Mercosur chce wydzielać jakąś część ogólno-polityczną i ta ma podlegać ratyfikacji przez parlamenty, zaś najbardziej newralgiczna część porozumienia, czyli w odniesieniu do handlu ma być zatwierdzana tylko kwalifikowaną większością w Radzie. Wychodzi więc na to, że Ursula von der Leyen ograła wszystkich, którzy sprzeciwiali się umowie i niczym się nie przejmuje, a najmniej skutkami dla rolników i groźbą upadłości gospodarstw w Europie. Podobnie rzecz ma się z umową z Ukrainą – sytuacja się powtarza, bo znów nie ma informacji, co dokładnie zawiera.
W przypadku umowy rolnej z Ukrainą, która jest kolejnym etapem przybliżającym ten kraj do członkostwa w UE, to minister Czesław Siekierski najwyraźniej postanowił zacząć działać i wspólnie z ministrami z Węgier, Rumunii, Bułgarii i Słowacji przyjął w środę deklarację, w której apelowano o lepszą ochronę interesów rolników. Ale tylko Budapeszt formalnie zapowiedział, że będzie przeciw umowie. Czy i w tym przypadku to tylko markowanie działania przez polski rząd, a nie prawdziwe działanie?
Ministra Siekierskiego jest mi trochę żal, jest bowiem w roli trochę tragicznej i trochę komicznej, ponieważ - choć reprezentuje w rządzie PSL, któremu formalnie bliskie są idee ruchu ludowego - to tak naprawdę w kwestiach rolnictwa w rządzie Donalda Tuska nie ma nic do powiedzenia. To premier decyduje o wszystkim, tak jak zapewne zdecydował o ukrywaniu na czas kampanii poparcia dla umowy z Mercosur, tak jak i najpewniej każe poprzeć porozumienie z Ukrainą. Czesław Siekierski w tym uczestniczy, bo też sam uspokajał, że wszystko jest pod kontrolą. A wyszło na to, że nie tylko w czasie polskiej prezydencji w UE nic nie zostało załatwione, to jeszcze okazało się, że brukselscy urzędnicy i komisarze negocjowali z Kijowem za naszymi plecami. A polskiej prezydencji jakoś o tym nie powiadomili, co jest kolejnym dowodem na lekceważenie naszego kraju w procesie negocjacyjnym. Na dodatek mit Donalda Tuska o jego wpływach w Brukseli, „króla Europy”, jaki na potrzeby polskiej polityki był przedstawiany, legł w gruzach, a sam Tusk nie sprzeciwi się żadnej z tych umów. Dlatego ta deklaracja ministrów nie będzie mieć znaczenia. Bo prawdziwe znaczenie ma działanie premiera. Pomogłaby uchwała nie tylko rządu, ale polskiego parlamentu. Twarde NIE, ale w tej koalicji rządzącej nie można na to liczyć.
Powstaje wrażenie, że szczególnie polskie rolnictwo na skutek tych dwóch umów - gdy tylko wejdą w życie – znajdzie się w potrzasku. Czy faktycznie tak będzie?
Obie umowy – z jednej strony z Mercosur, a z drugiej z Ukrainą, które spowodują napływ taniej żywności, to dla polskich rolników wyrok śmierci. Rolnictwo na Ukrainie należy do międzynarodowych wielkich korporacji, które dostały pożyczki ze światowych instytucji finansowych – głównie kanadyjskich (bo tam jest duża, powojenna diaspora ukraińska), teraz one oczekują spłaty, więc te wielkie korporacje szukają pieniędzy i nie są specjalnie zainteresowane dotychczasowymi kierunkami eksportu, jakimi była północna i centralna Afryka oraz Bliski Wschód, wolą teraz słać zboże i produkty do krajów UE, gdzie koszty transportu niskie, ceny wysokie, a płatności pewne. Władze unijne nie ujawniają treści umów, co samo w sobie jest kuriozalne, ale nie ulega wątpliwości, że w grę wchodzi eksport wielu produktów i w ilościach praktycznie bez ograniczeń – wystarczy podać przykłady: cukier, śmietana, miód, pszenica, drób, jaja, kukurydza. To wszystko zaleje polski rynek i innych krajów graniczących z Ukrainą, a jednocześnie dojdą do tego drób, wołowina, cukier trzcinowy i inne produkty południowoamerykańskie.
Ale gdy mówi Pan o „wyroku śmierci” dla polskiego rolnictwa, to na pewno część społeczeństwa uzna to za przesadę…
Zderzenie tych dwóch importów - a będą z każdym kolejnym rokiem coraz większe - spowoduje, że polskim rolnikom nie uda się przetrwać pod naporem taniej konkurencji, której – zmuszeni do przestrzegania wymagań unijnych - nigdy nie dorównają. Główne produkty, z których jesteśmy znani, w produkcji których tkwi nasza siła, to zboża, cukier, rzepak, mleko, mięso drobiowe, więc import uderzy w to, co jest podstawą naszego rolnictwa. Nasi producenci nie będą więc mieli gdzie tego sprzedać. To prosta droga do bankructwa. Najbardziej dotknie ten problem gospodarstwa towarowe, a więc te, które mają dużą powierzchnię i które w ostatnich latach inwestowały w rozwój, czyli w powiększanie areału, maszyny, budynki inwentarskie, stada podstawowe, postęp biologiczny, a ich właściciele – często młodzi rolnicy – zdecydowali się z tym sektorem związać swój los. Uwierzyli zapewnieniom polityków z Brukseli, że rolnictwo w Unii Europejskiej ma przyszłość i warto inwestować, warto zaciągnąć kredyt na sprzęt, na rozbudowę gospodarstwa, na unowocześnienie i stosowanie nowoczesnych technologii. Teraz – po zawarciu przez KE umów z Mercosur i z Ukrainą – już wiedzą, że to, w co uwierzyli, okazuje się wielkim kłamstwem. Bo realizowana jest antyrolnicza polityka unijna, której polski rząd się w ogóle nie przeciwstawia i nie broni rolników, własnej produkcji żywności, a co za tym idzie bezpieczeństwa żywnościowego naszego kraju.
Czy protesty rolnicze zatrzymają te umowy handlowe i zmuszą rząd Donalda Tuska do działania?
Rolnicy są zdesperowani; wiem, że szykują się do protestów. Komisja Europejska tak sprytnie ułożyła wszystko, że obie umowy mają być zatwierdzane w czasie trwania prac polowych – żniw i zbiorów, więc wielkich akcji zapewne teraz nie będzie. Ale protesty będą na pewno. Pytanie, czy nie za późno i czy to nie będzie „płacz nad rozlanym mlekiem”. Beż wątpienia dla rolników to cios, że rząd nic nie robi, choć powinien rozumieć, że utrzymanie rolnictwa to polska racja stanu, a każda władza interesy własnego narodu i państwa zawsze powinna mieć na pierwszym miejscu.
Rozmawiała Agnieszka Łakoma
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Najem mieszkań: liczba ofert nurkuje, a chętnych pikuje
Ale zwrot akcji! Bruksela niesłusznie nałożyła karę za Turów
Kolosy wyższe niż Pałac Kultury i Nauki. „Cena za MWh prawie 1000 euro”
»»Koalicji brakuje większości w Sejmie! Burzliwe posiedzenie Komisji Finansów Publicznych! – oglądaj na antenie telewizji wPolsce24!
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.