Kontrowersje wokół doktoratu Goliszewskiego: "Ta praca to potwarz dla Uniwersytetu Warszawskiego"
Czy przedsiębiorcy, zwłaszcza ci, którzy odnieśli sukces, mają prawo zdobywać tytuły naukowe? Oczywiście, że tak. Problem zaczyna się wtedy, gdy naukowość prezentowanych przez nich prac nie jest realna a oni sami nie są w stanie obronić jej wartości merytorycznej przed komisją. Zdaniem wielu tak nie było w przypadku biznesmena Marka Goliszewskiego.
"To hucpa i profanacja UW" - mówią krytycy zdobycia przez Goliszewskiego tytułu doktora. Goliszewski miał wykonać pracę całkowicie pozbawioną wartości naukowych i nie odpowiedzieć merytorycznie na żadne zadane mu pytanie podczas obrony. Tytuł doktora jednak otrzymał. Dlatego grono studentów UW zorganizowało specyficzny protest - z uznaniem czytali fragmenty pracy Goliszewskiego.
Zapraszamy na publiczne odczytanie doktoratu wybitnego uczonego, Marka Goliszewskiego. To piękna historia o Marku, który zawsze chciał być doktorem, o człowieku, który tytułował się tym stopniem już na dwa lata przed obroną pracy - zaczął Piotr Nowak, pomysłodawca akcji, i - nim zdążył dokończyć zdanie - otoczył go wianuszek pracowników uniwersyteckich służb porządkowych.
Jakie to fragmenty?
"Polskie społeczeństwo odznacza się słabym zaangażowaniem w sprawowanie władzy, nawet, jeżeli chodzi o istotne dla całego kraju decyzje. Zwłaszcza wobec kryzysu gospodarczego i społecznego jawi się nagląca potrzeba rozwijania instrumentów pozwalających na większy udział społeczeństwa w stanowieniu prawa i podejmowaniu istotnych rozstrzygnięć np. co do polityk oraz średnio oraz długookresowej strategii rozwoju państwa i jego gospodarki, a także postulujących usprawnienie mechanizmów umożliwiających dialog i komunikację między władzą a społeczeństwem".
Student podważa wartość merytoryczną i naukową pracy.
Ten tekst nie spełnia żadnych kryteriów pracy naukowej, to 50-stronicowy, niezbyt udany esej i drugie tyle bezwartościowych "rekomendacji". Jeśli doktorant nie przeprowadził żadnych badań do swojej pracy, nie obrał metodologii, a w bibliografii umieścił pozycje, które nie mają przełożenia na przypisy, to znaczy, że coś jest nie tak z tą pracą. Na obronie Goliszewski nie potrafił odpowiedzieć na żadne pytanie recenzentów, którzy - co ciekawe - zaopiniowali później pracę pozytywnie - komentował po odczycie Piotr Nowak.
Student wskazuje na fakt, iż Goliszewski nie odpowiedział wiążąco na którekolwiek z pytań zadanych mu przez komisję, co więcej - przyznał, iż nie przeprowadził żadnych badań naukowych co w przypadku doktoratu jest niezbędne.
Zdaniem grupy czytających pozytywne zaopiniowanie pracy i nadanie tytułu doktora Goliszewskiemu negatywnie wpływa na wizerunek uniwersytetu. - Analizując poziom głupot w pracy Marka Goliszewskiego, może warto zająć się doktoratami ludzi biznesu i wszelkiej maści ekspertów. Ta praca to potwarz dla Uniwersytetu Warszawskiego, coś takiego nie powinno przejść nawet jako praca licencjacka - komentował Nowak.
Dlaczego więc UW nadało Goliszewskiemu tytuł doktora? Możemy tylko zgadywać.
warszawa.gazeta.pl/ codziennik feministyczny/ as/