PiS wnioskuje o odrzucenie projektu przyszłorocznego budżetu
Klub PiS złożył wniosek o odrzucenie projektu przyszłorocznego budżetu w pierwszym czytaniu. Wiceprezes partii Beata Szydło przekonywała w środę w Sejmie, że to budżet psujący finanse publiczne i oznaczający stagnację. Zarzuciła też rządowi zadłużenie państwa.
"Nie możemy poprzeć budżetu, bo nie możemy poprzeć stagnacji, apatii i bierności państwa. Nie możemy popierać obojętności państwa na sprawy Polaków. Chcemy Polaków słuchać i razem z nimi zmieniać Polskę. Zmiana będzie możliwa, kiedy usuniemy najpoważniejszą przeszkodę, a jest nią trwająca koalicja Platformy i PSL" - oświadczyła posłanka podczas pierwszego czytania projektu budżetu.
I krytykowała:
"Wam i członkom waszych partii żyje się dobrze, usłyszeliśmy to na "taśmach prawdy". Ale wy to nie cała Polska".
Jak mówiła, Polska, która
"chce się rozwijać, której trzeba dać realny i spójny program, plan wykorzystania najbliższych 10 lat w taki sposób, by dorównać do najlepszych", "przekracza możliwości i wyobrażenia" rządu. "A ten budżet jest tego najlepszym dowodem" - skwitowała.
Ironizowała również, że słuchając przedstawicieli PO, można odnieść wrażenie, że
"żyjemy w kraju jak z powieści Harlequin", a - jej zdaniem - "realnie żyjemy tymczasem w kraju raczej jak z filmu katastroficznego".
Szydło zwróciła uwagę, że to siódmy autorski budżet rządu PO-PSL.
"Siódmy, w którym nie ma odpowiedzi na najważniejsze bolączki Polaków, siódmy, który psuje finanse publiczne, wreszcie siódmy, który nie oznacza rozwoju, tylko oznacza bierność, stagnację i niezdolność do równania się z najlepszymi" - mówiła.
Według posłanki PiS to budżet, który nie daje nadziei na rozwój,
"budżet samozadowolenia z trwania, bierności, obliczony na małe aspiracje, zaspokajający jedynie oczekiwania rządu PO i PSL, czyli dotrwania do wyborów". "(To) typowy budżet wyborczy" - oceniła.
Szydło zarzuciła też rządowi, że przez siedem lat rządów proponował, by kraj
"rozwijał się w najprostszy, a zarazem najbardziej destrukcyjny z możliwych sposobów - czyli poprzez zadłużanie". "W stosunku do bogatszych krajów UE przypominamy raczej zabiedzonego dłużnika ze smutną miną. W ciągu ostatnich siedmiu lat zadłużyliście nasze państwo niemiłosiernie" - wytykała posłanka PiS. Według posłanki zadłużenie jest znakiem firmowym rządzącej koalicji PO i PSL.
Posłanka oceniła, że wybiórcze przedstawianie wskaźników i statystyk co - jej zdaniem – zrobili minister finansów Mateusz Szczurek i Krystyna Skowrońska (PO) to "sposób, żeby wmówić Polakom, że jest inaczej niż jest w rzeczywistości".
"Polska za czasów waszych rządów stała się jednym z liderów spośród światowych dłużników; jesteśmy zadłużeni po uszy" - krytykowała.
Jak podkreśliła, nikt z PO nie wspomina np. o fatalnej międzynarodowej pozycji inwestycyjnej Polski.
"To jest wskaźnik, którego nie pokazujecie i specjalnie się nim nie chwalicie, bo nie jest tak korzystny, żeby móc waszą narrację o zielonej wyspie szczęśliwości snuć" - dodała.
"Wasi propagandyści przekonują, przytaczając różne statystyki, że Polakom dobrze się żyje. () Tylko tyle, że to tak oddaje rzeczywistość, jakbyśmy powiedzieli, że ktoś wychodząc do parku z psem, ma statystycznie trzy nogi - że on i pies mają po trzy nogi" - powiedziała.
Uznała ponadto, że projekt budżetu został napisany pod dyktando kampanii wyborczej.
"Donald Tusk na odchodne mówił o nadwyżce, która miałaby stanowić dodatkowe środki do podziału. Gdzie jest owa nadwyżka? Czy to minister tak sprytnie ukrył ją przed światem? Czy to Donald Tusk oszukał na do widzenia nas wszystkich?" - pytała posłanka. "Ja tej nadwyżki nie dostrzegam. Widzę za to rosnący kolejny rok z rzędu deficyt" - dodała.
Tymczasem - wskazała - obecna koalicja, jak żaden rząd do tej pory, dysponuje ogromnymi środkami unijnymi. "Te pieniądze miały dać rozwój, to miało być koło zamachowe polskiej gospodarki, to miała być nasza szansa na przyszłość. W większości te pieniądze zostały przejedzone" - stwierdziła.
(PAP), on