Premier Izraela ma kłopoty - chodzi o nadużycia finansowe
W przededniu wyborów parlamentarnych w Izraelu premier Benjamin Netanjahu i jego rodzina trafili na czołówki izraelskich mediów, które donoszą o nadużyciach finansowych szefa rządu i jego żony Sary, o ich wydatkach na cele prywatne z kasy publicznej.
Zainteresowanie sprawą jest w Izraelu olbrzymie nie tylko ze względu na zamieszane w aferę osoby, ale również ze względu na zbliżające się wybory do Knesetu, które odbędą się w 17 marca.
Śledztwo, w sprawie wydatków prywatnych i państwowych Netanjahu w czasie pełnienia przez niego funkcji ministra finansów w rządzie Ariela Szarona oraz sprawowania urzędu premiera zajęło Kontrolerowi Państwa, Jozefowi Szapira prawie 4 lata.
Robocza wersja raportu gotowa była dwa i pół roku temu, pełna - w sierpniu 2014 roku. Do tej pory jednak nie opublikowano jej - wg mediów - z powodu nacisków doradcy prawnego Netanjahu, Dawida Szimrona, nalegającego na opublikowanie raportu po wyborach parlamentarnych. Według najnowszych informacji podanych przez „Jedijot Achronot” Kontroler Państwa zamierza opublikować całość raportu w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Niewątpliwie na jego decyzję wpłynął nacisk społeczny i medialny.
Burzę medialną rozpętały w Izraelu pierwsze dane z raportu ujawnione przed kilkoma dniami przez dziennikarza „Programu 10” TV, Rawiwa Drukera, dotyczące finansowania prywatnych i służbowych wyjazdów państwa Netanjahu przez podmioty zagraniczne.
W raporcie stwierdza się m.in. że: „Zgodnie z oświadczeniem sekretarza rządu, w okresie pełnienia funkcji ministra finansów Netanjahu odbył 15 podróży zagranicznych, z czego tylko 6,5 proc. z nich finansowanych było przez ministerstwo finansów. Pozostałe 57,5 proc. finansowały podmioty zagraniczne, w tym obce rządy, organizacje żydowskie i firma Israel Bonds”.
W raporcie mowa jest o nieuzasadnionych wydatkach Netanjahu pochodzących z kieszeni podatników: o setkach tysięcy szekli na restauracje; dziesiątkach tysięcy na kwiaty do prywatnej rezydencji, pielęgnację włosów, odzież i obuwie oraz pachnące świeczki. Podatnicy zapłacili 17 819 szekli za prywatny ogród rodziny Netanjahu w Cezarii, 4390 szekli za zakup zmywarki do naczyń, 7600 szekli za lodówkę, 2290 szkli za kuchenkę gazową.
„Haarec” ujawnił, że roczne utrzymanie trzech rezydencji (jednej oficjalnej i dwóch prywatnych) Netanjahu w 2012 roku kosztowało podatników 3,3 miliona szekli, ponad milion więcej niż przewidziano na ten cel w budżecie państwa.
Najbardziej poruszyła jednak izraelską opinię publiczna „afera butelkowa” ujawniona przez telewizję „Aruc 2” i gazetę „Haarec”. W ciągu dwóch lat biuro premiera zakupiło napoje alkoholowe za 100 tys. szekli. W latach 2013-2014 kupowano średnio jedną butelkę wina dziennie.
Izraelczyków zbulwersował fakt, że pieniądze uzyskane ze sprzedaży pustych butelek szły do kieszeni żony premiera, Sary Netanjahu, która w przeszłości była kilkakrotnie pozywana do sądu przez byłych pracowników. Jeden z nich, Gaj Eliahu mówił gazecie „Haarec” o „krzykach i wyzwiskach” pani Netanjahu oraz o jej „ciężkich napadach złości, zwłaszcza po spożyciu alkoholu”.
Cipi Liwni, liderka opozycyjnej partii Hatnuah, komentując aferę powiedziała: „Netanjahu w ciągu 2 lat wydał na alkohol z funduszy publicznych 100 tys. szekli. Wydatki premiera na alkohol, 4200 miesięcznie, wynosiły tyle, ile miesięcznie zarabia prawie milion izraelskich pracowników. Netanjahu nie powinien być premierem”.
Inny polityk opozycji, Jicchak Herzog dodał: „Bibi zrzuca odpowiedzialność na byłych premierów i media, ukrywa się za opowieściami o pustych butelkach. Nie można jednak zapomnieć: od sześciu lat jest premierem i odpowiedzialność za problemy mieszkaniowe, głodne dzieci i krytyczny wizerunek Izrael w świecie ciąży na nim”.
Odpowiadając na zarzuty Netanjahu napisał na blogu: „Nie ma ograniczeń co do sposobu oskarżeń, jakimi posługują się czołowe postaci medialne w próbie obalenia rządu Likudu pod moim kierownictwem”.
W tych dniach liderka partii Merec, Zahawa Gal-On zażądała wszczęcia dochodzenia przeciwko premierowi pod zarzutem nadużyć finansowych. Decyzja o skierowaniu sprawy do sądu jeszcze nie zapadła.
AM/ PAP/