Podnoszenie akcyzy szkodzi państwu
Z wyliczeń Banku Światowego wynika, że szara strefa w Polsce stanowi ok. 24 proc. naszej gospodarki, a jej wartość to ponad 400 mld zł w skali roku. Największe straty generuje nielegalny obrót wyrobami tytoniowymi, które są w naszym kraju obciążone jedną z najwyższych akcyz w Unii Europejskiej.
Ozorków (woj. łódzkie), niczym niewyróżniające się 20-tysięczne miasteczko w samym sercu Polski. W 2004 r. czterech tamtejszych przedsiębiorców postanowiło otworzyć fabrykę wódki. Kupowali spirytus przemysłowy skażony bitreksem (benzoesan denatonium) — najbardziej gorzką ze znanych ludzkości substancji. Nieznośną gorycz najłatwiej zabić za pomocą dostępnego w każdym sklepie wybielacza do tkanin. Tak oczyszczoną i rozcieńczoną miksturę rozlewali do butelek sygnowanych znaną marką wódki i wpuszczali na rynek.
Interes kręcił się świetnie. Poza spirytusem przedsiębiorcy „uzdatniali” także zyski ze sprzedaży falsyfikowanych alkoholi. Stworzyli sieć „fabryk paragonów” — firm krzaków, na które były wystawiane fikcyjne faktury za rzekomą sprzedaż rozcieńczalników technicznych. Polmos z Ozorkowa działa pięć lat, produkując w sumie ponad 50 mln butelek podrabianej wódki i zdobywając ok. 3 proc. całego rynku alkoholi w Polsce! Według szacunkowych obliczeń Centralnego Biura Śledczego, które w końcu rozbiło alkoholowy gang z Ozorkowa, skarb państwa stracił na jego działalności ponad 500 mln zł. Ilu konsumentów straciło życie i zdrowie, na razie dokładnie nie wiadomo.
— Jakość produktów wytwarzanych w szarej strefie jest fatalna. Tam nie obowiązują żadne normy, wszystko się odbywa poza jakąkolwiek kontrolą. To dotyczy nie tylko „uzdatnianego” wybielaczem alkoholu czy zbyt niskooktanowego paliwa z dolewką wody. Nielegalne papierosy zawierają strychninę, opiłki metalu, opiłki szkła, odchody zwierząt… — komentuje Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Szare miliardy
Nielegalna fabryka wódki w Ozorkowie to tylko jeden z całej masy przykładów działalności zorganizowanych grup przestępczych, które generują szarą strefę — złośliwy nowotwór od lat toczący polską gospodarkę. Jakie straty z tego powodu ponosimy? Jak zdefiniować ten „sektor” gospodarki? W najprostszym ujęciu to wszystkie aktywności gospodarcze, które same w sobie nie są zakazane, ale wykonywane w sposób omijający opodatkowanie czy też (jak w przypadku rynku zatrudnienia, na którym zastępuje się umowy o pracę cywilnoprawnymi) obowiązujące prawo. Jednak już kwestia zachowań podpadających pod to objaśnienie jest dyskusyjna. Do tego dochodzi brak ewidencjonowania — wszystkie dane są szacunkowe. Dlatego w każdym opracowaniu znajdziemy różną wartość określającą rozmiar szarej strefy w relacji do PKB. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową określa jej wielkość w Polsce jako 19,5 proc. PKB, Główny Urząd Statystyczny w granicach 13 proc. Najodważniejsi jak prof. Friedrich Schneider z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linz szacują wartość szarej strefy w naszym kraju na ponad 60 proc. PKB! Z wyliczeń Banku Światowego wynika, że szara strefa nad Wisłą stanowi ok. 24 proc. naszej gospodarki, a jej wartość to ponad 400 mld zł w skali roku! Z kolei eksperci firmy doradczej PWC szacują, że tzw. luka podatkowa, czyli różnica między teoretycznymi a faktycznymi wpływami do budżetu, w przypadku VAT może wynosić od 36 do 58 mld zł. Najbardziej zagrożone szarą strefą są u nas wyroby akcyzowe, tj. papierosy, alkohol i paliwo.
Według Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego szara strefa w obrocie paliwami sięga już ok. 10 proc. rynku, a straty budżetu z tego tytułu wynoszą ponad 3 mld zł, czyli ponad 10 proc. deficytu budżetowego. Podobnie jest na rynku alkoholi. Z danych Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy wynika, że szara strefa stanowi obecnie ok. 15 proc. rynku wyrobów spirytusowych. Utracone wpływy budżetu państwa z tytułu handlu nielegalnym alkoholem szacuje się na 1,2 mld zł rocznie. Likwidacja szarej strefy mogłaby przynieść ponad 6 tys. dodatkowych miejsc pracy. Jakby tego było mało, Krajowa Izba Gospodarcza szacuje, że w tym roku szara strefa alkoholowa wzrośnie o być może nawet 20 proc.!
Nie ma dymu bez akcyzy
Jednak w najtrudniejszej sytuacji są w Polsce producenci wyrobów tytoniowych. Według Instytutu Doradztwa i Badań Rynku Almares aż jedną czwartą rynku zajmują u nas papierosy bez banderoli.
Z raportu „Szara strefa wyrobów tytoniowych w latach 2011—2014”, który powstał pod szyldem Pracodawców RP, wynika, że budżet państwa traci na nielegalnym obrocie wyrobami tytoniowymi 4,6 mld zł rocznie.
Przez nieformalny obrót używkami bazującymi na tytoniu legalna produkcja w branży spadła w ubiegłym roku o 20 proc. Głównym katalizatorem szarej zapaści na rynku wyrobów tytoniowych jest zabójcza akcyza, którą od ponad ośmiu lat funduje Polakom rząd Platformy Obywatelskiej. Cena paczki papierosów wzrosła w tym czasie średnio o 200 proc., podczas gdy przeciętna płaca o 80 proc. W tym samym czasie dynamika wpływów z akcyzy na papierosy do budżetu państwa zmalała o 20 proc.
Mało kto wie, że nad Wisłą aż 85 proc. ceny paczki papierosów to podatki: akcyza i VAT. To jeden z najwyższych tego typu wskaźników w całej Europie, wyprzedzają nas jedynie Grecja i Wielka Brytania.
Zabójcza akcyza powoduje, że Polska działa jak magnes na zorganizowane grupy przestępcze ze Wschodu. Tak się składa, że jesteśmy strefą buforową pomiędzy Wschodem a Unią Europejską. Przez nasz kraj przechodzi ogromna ilość tytoniu w papierkach. Nasze służby celne przechwytują rocznie ok. 500 mln sztuk nielegalnie wyprodukowanych papierosów. Rośnie też ilość zatrzymanego tytoniu do palenia: w ubiegłym roku sięgnęła 505 mln ton. Zdecydowana większość tego towaru trafia przez Polskę na zachód Europy. Ale spora część zostaje nad Wisłą. — Liczby są bezlitosne. Podczas gdy w skali całego kraju udział „szarych” papierosów to 17 proc. wszystkich spalanych, w woj. warmińsko-mazurskim to niemal 60 proc.! Na Podlasiu i Lubelszczyźnie to odpowiednio 44 i 37 proc.
Ten biznes stał się tak dochodowy, że za naszą wschodnią granicą powstają specjalne fabryki produkujące papierosy wyłącznie na przemyt. I nie jest to bynajmniej garażowe chałupnictwo, trudne do wykrycia przez organy ścigania. To już gigantyczny przemysł, który wyrasta i rozwija się pod nadzorem administracji takich państw jak Białoruś i Rosja. W tych krajach można kupić w hurcie paczkę papierosów za 20 eurocentów (ok. 80 gr). W detalu trzeba zapłacić dwa razy więcej (1,6 zł). Po wjeździe do Polski, zaraz po przekroczeniu granicy z obwodem kaliningradzkim, cena wzrasta do 4 zł, a im dalej na zachód tym drożej. W Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii papierosy zza Buga chodzą po 2,5 euro za paczkę. — Różnice w cenach wyrobów tytoniowych są tak ogromne, że ich przemyt staje się opłacalny podobnie do handlu narkotykami, a jeśli pomyślimy sobie o różnicach w cenach dalej na zachód, to „tranzyt” z Rosji, Białorusi czy Ukrainy via Polska daje rentowność dalece przekraczającą 1 000 proc. — tłumaczy Maciej Ptaszyński.
Trudne państwo
Rozmiar szarej strefy przerasta już chyba najśmielsze wyobrażenia administracji publicznej. Rodzi się jednak pytanie, czy to przypadkiem właśnie nie administracja doprowadziła do takiego stanu rzeczy. Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, serwis ekonomiczny wGospodarce.pl zorganizował 26 maja 2015 r. publiczną debatę w Polskiej Radzie Biznesu, podczas której przedstawiciele różnych branż i środowisk biznesowych mieli okazję przedyskutować tę wstydliwą dla rządu kwestię. W trakcie panelu dominowała opinia potwierdzająca tezę, że to właśnie państwo jest u nas katalizatorem rozwoju szarej strefy…
„Zbyt wysokie i niejednokrotnie absurdalne podatki spychają Polaków w szarą strefę. Wystarczy wspomnieć, że np. w przypadku wyrobów tytoniowych musimy płacić VAT od akcyzy, czyli płacimy podatek od podatku” — zauważył Grzegorz Byszewski, ekspert organizacji Pracodawcy RP. Jego zdaniem wysokie opodatkowanie używek często tłumaczone przez państwo troską o zdrowie obywateli to błędne koło.
— Państwo przez nadmierne opodatkowanie alkoholu czy papierosów zmusza swoich obywateli do korzystania z wachlarza produktów szarej strefy, które są jeszcze bardziej szkodliwe. Zbyt wysoka cena oryginalnych alkoholi sprawia, że ludzie, nierzadko świadomie, sięgają po płyn do spryskiwacza „uzdatniony” wybielaczem — wyjaśniał Byszewski. Kolejnym czynnikiem wpływającym na rozmiar gospodarki nieformalnej w Polsce jest niezwykle skomplikowane prawodawstwo, które otwiera drogę do nadużyć. „Na przykład zbyt duża liczba przepisów o VAT tworzy pole dla kreatywności sprzedawców. Co bardziej sprytni mogą choćby sprzedać butelkę koniaku, a na kasę wbić ją jako lody albo produkt mleczny”— komentował Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. Grzegorz Byszewski wskazywał także na inny czynnik, przez który szara sfera sukcesywnie się zwiększa. Według niego ona w ogóle istnieje, bo kary stosowane przez polski wymiar sprawiedliwości nie są wystarczająco dotkliwe. Na przykład prawomocne wyroki za nielegalny obrót tytoniem w Polsce to w zdecydowanej większości bardzo niskie kary pieniężne lub wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu. „Świadomość bezkarności ośmiela ludzi do działalności w szarej strefie” — podkreślał Byszewski. „Problemem jest także brak poczucia ekwiwalentności podatków” — uzupełniał mecenas Mariusz Kawczyński, doradca podatkowy i partner zarządzający z kancelarii radców prawnych Kawczyński-Korytkowska-Partyka. „Czujemy, że uiszczanie »daniny« nie niesie za sobą dobrej jakości usług. Płacąc za służbę zdrowia, nie mamy poczucia, że w razie czego trafi my do schludnego szpitala, w którym będziemy sprawnie i efektywnie obsłużeni. To również wpływa na poczucie wspólnoty, nie czujemy, że jesteśmy częścią większej całości, dlatego nie lubimy płacić podatków” — kwitował Kawczyński.
Wybielanie szarości
Debata serwisu wGospodarce.pl nie zakończyła się na zidentyfikowaniu źródeł powstawania szarej strefy w Polsce. Uczestnicy wskazywali na sposoby jej ograniczania, wymieniali narzędzia realnie wybielające szary rynek, czasami banalnie proste w zastosowaniu.
„Nie rozumiem np., dlaczego do tej pory nie wprowadzono u nas elektronicznego systemu nadzorującego produkcję skażonego alkoholu. Takie rozwiązanie pozwoliłoby na wyłapywanie recydywy” — irytował się Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.
Z kolei mecenas Mariusz Kawczyński skupiał się na relacjach aparatu administracyjnego z przedsiębiorcą: „W mojej opinii należy zachęcać przedsiębiorców do wychodzenia z szarej strefy. Można wprowadzić abolicje, system zachęt, zwolnień reinwestycyjnych, lecz należy także zmienić podejście urzędów skarbowych do przedsiębiorców, aby traktowali ich jak klientów”.
W trakcie debaty pojawiły się również głosy optujące za obniżeniem akcyzy na wyroby tytoniowe, bo w ciągu ostatnich dwóch lat polski rząd wywindował ją do najwyższego poziomu w całej Unii Europejskiej.
„Teoretycznie w branży tytoniowej można obniżyć akcyzę, ale i tak za dwa lata będziemy musieli ją zgodnie z dyrektywą unijną ponownie zwiększyć. Mleko zostało rozlane. Teraz lepiej byłoby, gdyby Polska jak najszybciej dostosowała swoje ustawodawstwo do tzw. dyrektywy tytoniowej (dotyczącej m.in. odpowiedniego oznakowania paczek z papierosami), którą UE przyjęła w 2014 r. Nasz rząd z takim zapamiętaniem podnosił akcyzę na papierosy, że zupełnie o tym dokumencie zapomniał. Za chwilę może się okazać, że koncerny tytoniowe nie będą mogły produkować w Polsce papierosów, bo nie będzie ustawy zgodnej z unijnymi wymogami, która pozwoli im wytwarzać odpowiednio oznakowane opakowania. Łatwo sobie wyobrazić, jak taki zastój wpłynie na rozwój szarej strefy” — konkludował Grzegorz Byszewski. Jego wypowiedź uzupełnił Marek Kowalczyk z fi rmy Mandarine Project Partners, dokładając od siebie tezę o zupełnym braku w Polsce systemowego podejścia do likwidacji szarej strefy i podatków.
„Ten cały obszar należałoby objąć kompleksowym zarządzaniem projektowym. Zmiany legislacyjne powinny być zarządzane jak projekty biznesowe zawierające precyzyjną analizę wpływu proponowanych rozwiązań na rzeczywistość, szczegółowo opracowane cele etc. Wiedza, jak skutecznie takimi projektami zarządzać, od dawna jest dostępna na rynku. Dlaczego nie stosujemy jej w przypadku wdrażania nowych rozwiązań legislacyjnych i walki z szarą strefą? Bo nasze państwo nie tylko na tej płaszczyźnie działa irracjonalnie” — wyjaśniał Marek Kowalczyk.
I trudno się z nim nie zgodzić.
Maria Szurowska