Informacje

Pracownicy TAURON Dystrybucja - prace na linii wysokiego napięcia (Fot. TAURON Polska Energia)
Pracownicy TAURON Dystrybucja - prace na linii wysokiego napięcia (Fot. TAURON Polska Energia)

Jak na wyborczej rzeźni w Tauronie akcjonariusze stracili prawie 1 mld zł

Wojciech Surmacz

Wojciech Surmacz

Redaktor naczelny wGospodarce.pl i Gazety Bankowej

  • Opublikowano: 9 października 2015, 10:42

    Aktualizacja: 9 października 2015, 11:39

  • Powiększ tekst

Trwająca prawie dwa miesiące rzeźnia w zarządzie Tauronu, który nie chciał się zgodzić na finansowanie kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej kosztowała inwestorów giełdowych prawie 1 mld zł. Nowy prezes – mierny, bierny ale wierny - Jerzy Kurella może jeszcze bardziej dobić tę spółkę.

Ostatnie wydarzenia z udziałem Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) w jednej z największych, polskich spółek energetycznych powinien opisać Bret Easton Ellis, autor słynnego "American Psycho". To, co się bowiem wydarzyło w Tauronie bardziej przypomina sadystyczną, bezwzględną rzeźnię finansową niż profesjonalny nadzór właścicielski. W ciągu dwóch miesięcy kurs akcji Tauron Polska Energia spadł z poziomu 3,61 zł do 3,16 zł a kapitalizacja spółki zmniejszyła się z 6,32 mld zł do 5,59 mld zł. W ten sposób akcjonariusze (w tym Skarb Państwa) tej spółki stracili prawie 1 mld zł. Jak do tego doszło?

KONKWISTA WYBORCZA

Pierwszy frontalny atak na zarząd giełdowej spółki Tauron Polska Energia, wiceminister skarbu Wojciech Kowalczyk przypuścił 7 sierpnia 2015 roku. Według doniesień "Pulsu Biznesu" Dariusz Lubera, prezes Tauronu miał zostać ukarany za "obstrukcję przy ratowaniu polskiego górnictwa, która miała się przejawiać niekorzystną ofertą zakupu kopalni Brzeszcze". Z odwołania Lubery nic jednak wtedy nie wyszło. Doświadczony menedżer (bez politycznego poparcie w MSP) bronił majątku spółki jak niepodległości... W ostatniej chwili, tuż przed posiedzeniem Rady Nadzorczej, do dymisji podał się jej przewodniczący prof. Antoni Tajduś. Kowalczyk został tym ruchem zaskoczony - bez szefa RN nie mogły zapaść żadne wiążące decyzje, związane ze zmianą zarządu spółki.

Dla Kowalczyka zagranie Lubery mogło być podwójnie bolesne. W grę wchodziły bowiem nie tylko kwestie ambicjonalne. Kowalczyk działał na zlecenie i z pobudek czysto politycznych. Musiał natychmiast zorganizować 1,5 mld zł na tzw. ratowanie polskiego górnictwa. W rzeczywistości Ewa Kopacz potrzebowała tych pieniędzy jak kania dżdżu, żeby kupić sobie tuż przed wyborami parlamentarnymi spokój górników. Wojciech Kowalczyk wystąpił więc w roli cyngla Platformy Obywatelskiej (PO) i ruszył na podbój zarządów spółek Skarbu Państwa w poszukiwaniu kasy na kiełbasę wyborczą dla górników. Jednak - podobnie jak w Tauronie - niewiele wskórał.

Czytaj więcej na ten temat:

"Zakładnicy Skarbu Państwa, czyli kto musi kupić górników"

Już wtedy, czyli dwa miesiące temu, wyciekły z MSP informacje o planach Kowalczyka, związanych z personalnymi zmianami w zarządzie spółki Tauron. Media tych rewelacji nie podchwyciły, bo wydawały się z wszech miar niewiarygodne.

MIERNY, BIERNY ALE WIERNY

Otóż, już na początku sierpnia na korytarzach Ministerstwa Skarbu Państwa mówiło się, że na następcę Dariusza Lubery, szykowany jest Jerzy Kurella, który pod koniec ubiegłego roku miesięcy wyleciał z wielkim hukiem z zarządu innego, państwowego giganta - PGNiG.

Czytaj więcej na ten temat:

"Jak Kurella wylatuje z PGNiG to normalnie szok na Nowy Rok"

Sam Kurella to postać delikatnie rzecz ujmując "nietuzinkowa", blisko związana z tzw. "Grupą Trzymającą Finanse", która nie dawno w dość brutalny sposób przejęła kontrolę na BOŚ Bankiem.

Czytaj więcej na ten temat:

"Grupa Trzymająca Finanse bierze Bank Ochrony Środowiska"

Kurella zajmował się swego czasu budowaniem mieszkań dla żołnierzy, jako prezes TBS Kwatera, należącego do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Do zarządu PGNiG wszedł razem ze słynną GPO, czyli Grażyną Piotrowską-Oliwą. Ponoć nie podejmował tam żadnej decyzji bez konsultacji z szefem bezpieczeństwa w gazowym gigancie, czyli płk. Grzegorzem Reszką, który - powołany przez Donalda Tuska - pełnił obowiązki szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w okresie listopad 2007 - luty 2008 r. (w marcu tego roku zeznawał w procesie Wojciecha Sumlińskiego dot. weryfikacji żołnierzy WSI).

Nazwisko Kurelli pojawia się też w aktach śledztwa afery podsłuchowej. Jak wynika z zestawienia ABW, które wyciekło w internecie, Kurella został nagrany w trakcie kilkunastu spotkań – w większości z ówczesnym wiceministrem skarbu Rafałem Baniakiem. Kurella spotkał się także w restauracji Amber Room z prezesem Enei Krzysztofem Zamaszem, a w restauracji Sowa&Przyjaciele - dwukrotnie - z wiceprezesem Tauronu Dariuszem Stolarczykiem, odwołanym ze stanowiska w marcu 2014 r.

W środowisku szefów spółek Skarbu Państwa o Jerzym Kurelli mówi się: "mierny, bierny ale wierny". - Być może dlatego został powołany na nowego szefa Tauronu. Zrobi wszystko, co mu każą w MSP. Będzie działał wbrew logice i podstawowym prawom ekonomii, byleby tylko zaspokoić oczekiwania swoich mocodawców - twierdzi nasze źródło w Ministerstwie Skarbu Państwa.

POCZĄTEK KOŃCA

Ledwo w dniu 1 października Jerzy Kurella został oficjalnie ogłoszony przez MSP nowym prezesem Tauronu, a już następnego dnia wybuchł skandal z jego udziałem. Rozgłośnia radiowa RMF FM ujawniła bowiem, że nowy prezes spółki Tauron Polska Energia objął tę funkcję, pomimo że niemal do końca roku wciąż obowiązuje go zakaz konkurencji z jego poprzednim pracodawcą - Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Kilka dni później oficjalnie przyznał się do tego przysyłając do redakcji RMF FM następujące oświadczenie:

"W związku z powołaniem mnie na stanowisko Prezesa Zarządu TAURON Polska Energia S.A. informuję, że złożyłem do spółki PGNIG SA wniosek o rozwiązanie kontraktu menadżerskiego dotyczącego zakazu konkurencji i zwolnienie mnie z obowiązku powstrzymania się od prowadzenia działalności konkurencyjnej z dniem 1 października 2015 r.

"Jednocześnie oświadczam również, że nie pobieram i nie zamierzam pobierać żadnego wynagrodzenia z tytułu zakazu konkurencji."

Teraz można się tylko domyślać jakie będą kolejne kroki Kurelli i jego protektora z MSP - Wojciecha Kowalczyka. Kurella będzie przelewał szerokim strumieniem pieniądze z naszych kieszeni na kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej, dołując jednocześnie giełdowego Taurona. A Kowalczyk? Podobno jest już spakowany i siedzi w MSP na walizkach, jak cała reszta jego partyjnych kolegów z PO. Oni wiedzą, że to już koniec. Dlatego czniają zdrowy rozsądek i rachunek ekonomiczny polskich firm. Dopóki będą mogli, dopóty będą biegali z "pistoletami" i wymuszali haracze od - jeszcze - podległych im przedsiębiorstw.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych