Rusza Szczyt Klimatyczny: Co oznacza on dla Polski?
W poniedziałek rozpoczyna się w Paryżu szczyt klimatyczny; główną osią sporu będzie batalia o finanse na walkę ze zmianami klimatycznymi między bogatymi a biednymi państwami. Według Francji w otwarciu konferencji weźmie udział 147 szefów państw i rządów.
W konferencji, która potrwa do 11 grudnia, ma wziąć udział 195 krajów.
Na tydzień przed startem rozmów propozycje wkładu do porozumienia klimatycznego (ang. intended nationally determined contribution - INDC) złożyło ponad 170 państw. W dokumentach tych państwa deklarują, jakie kroki podejmą, aby zredukować emisję gazów cieplarnianych na poziomie krajowym.
Choć liczba deklaracji jest bezprecedensowo wysoka, to analiza poszczególnych INDC pokazuje, że o kompromis będzie niezwykle trudno. Kraje rozwijające się uzależniają bowiem swoje działania od pomocy, jaką mają im przekazać na walkę ze zmianami klimatu kraje rozwinięte. Zgodnie z przyjętymi wcześniej zobowiązaniami od 2020 r. transfer ten ma wynosić 100 mld dol. rocznie. Chodzi o wartość przekazywanych technologii, inwestycji prywatnych, ale też środków publicznych.
Inny problem dotyczy tego, jaką formę powinno mieć ostateczne porozumienie. UE, Francja jako gospodarz konferencji, ale także np. Chiny opowiedziały się za prawnie wiążącym porozumieniem, które miałoby być rewidowane co pięć lat, by dostosowywać je do aktualnej sytuacji, rozwoju technologicznego i wiedzy naukowej.
Według obserwatorów najprawdopodobniej dojdzie do tego, że konferencja COP 21 przyjmie dwa rodzaje dokumentów. Pierwszym będzie traktat, w którym cały świat po raz pierwszy zobowiąże się do działań mających na celu walkę z globalnym ociepleniem. Drugim dokumentem będzie bardziej szczegółowa decyzja szczytu. Różnica między nimi będzie taka, że tylko traktat będzie podlegał ratyfikacji i żeby dało się ją przeprowadzić na całym świecie (np. w USA potrzeba do tego większości dwóch trzecich Kongresu) musi mieć on dość ogólny charakter. Dlatego będzie też prawdopodobnie bardzo krótki.
UE od dawna prowadzi krucjatę, by przekonać jak największą liczbę państw na świecie do zgłaszania maksymalnie ambitnych zobowiązań dotyczących ograniczenia globalnego ocieplenia. Wiele stolic właśnie pod naciskiem dyplomatycznym Brukseli zgodziło się przekazać swoje propozycje INDC. Zrobiły to też najpotężniejsze gospodarki na świecie, które wcześniej nie były skłonne przystępować do porozumień tego typu.
W czerwcu Chiny, które są największym na świecie emitentem dwutlenku węgla, zapowiedziały, że na szczycie w Paryżu podniosą swoje cele klimatyczne.
Również Stany Zjednoczone, które były największym oponentem protokołu z Kioto (zawarte w 1997 r. porozumienie klimatyczne), zobowiązały się przed konferencją w Paryżu obniżyć emisję gazów cieplarnianych o 26-28 proc. do 2025 roku w stosunku do stanu z 2005 roku.
Konferencja ma się rozpocząć od inauguracyjnych wystąpień szefów państw. Organizatorzy chcą uniknąć błędu nieudanego szczytu w Kopenhadze w 2009 r., gdzie liderzy pojawili się dopiero na samym końcu i praktycznie sami musieli pisać dokumenty końcowe.
Źródła z otoczenia szefa francuskiej dyplomacji Laurenta Fabiusa, który ma przewodniczyć COP21, informowały w tym tygodniu, że w otwarciu weźmie udział 147 szefów państw i rządów. Dzięki tak licznemu udziałowi przedstawicieli świata będzie to jedna z największych konferencji dyplomatycznych poza Zgromadzeniami Ogólnymi ONZ w Nowym Jorku, "bezprecedensowa w historii konferencji klimatycznych" - podkreśliły źródła. Polskę na konferencji reprezentować będzie premier Beata Szydło.
W konferencji kopenhaskiej w 2009 roku, na której nie osiągnięto porozumienia, udział wzięło 120 szefów państw i rządów.
Jeśli światowe negocjacje w stolicy Francji zakończą się sukcesem, zostanie zawarte najbardziej ambitne porozumienie klimatyczne, które miałoby zacząć obowiązywać po 2020 roku i zastąpić protokół z Kioto. Społeczność międzynarodowa postawiła sobie za cel niedopuszczenie do tego, by średnia temperatura wzrosła o ponad 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej. W obecnym tempie świat zmierza w kierunku wzrostu temperatury o 4 stopnie pod koniec XXI wieku, co według naukowców może mieć niebezpieczne skutki.
Jeszcze przed otwarciem szczytu w poniedziałek Fabius ma przeprowadzić w sobotę nieformalne konsultacje z szefami delegacji na COP21. W niedzielę szef francuskiej dyplomacji spotka się z sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem i premierem Kanady Justinem Trudeau.
Informowano, że pierwsze posiedzenie plenarne może się odbyć w niedzielę po południu, co pozwoli zdefiniować "mapę drogową tygodnia".
PAP/ as/