Ukraińsko-rosyjska wojna ekonomiczna przed sądem w Londynie
Moskwa chce pozwać ukraiński rząd za niewywiązanie się ze spłaty tzw.”Good-bye bonds”, które na odchodne „sprzedał” Kremlowi Wiktor Janukowycz.
O tym, że Kijów nie wywiąże się z terminu zapadalności swoich papierów dłużnych należących do Rosji wiadomo było już na kilka dni przed 20 grudnia 2015 roku. Premier Arsenij Jaceniuk argumentował to brakiem zainteresowania Kremla w negocjacjach spłaty ukraińskich obligacji. Jednak dopiero teraz otworzyły się przed rządem w Moskwie możliwości skierowania sprawy na tory prawne. O chęci wniesienia kwestii przed londyński sąd oraz wynajęciu kancelarii Law Debenture Corporation jako reprezentanta interesów Kremla w tym sporze poinformował w pierwszym dniu tego roku rosyjski minister finansów, Anton Siluanow.
Na przełomie lipca i sierpnia 2014 roku podobny proces doprowadził do bankructwa Argentynę. Rząd w Buenos Aires nie zdołał przekonać do proponowanej przez siebie rekonstrukcji zobowiązań w papierach dłużnych 7 proc. ich posiadaczy. Wskutek tego owe 7 proc. zwróciło się do sądu z roszczeniem zwrotu 100 proc. wartości obligacji oraz kuponu. Sąd rozpatrzył sprawę na korzyść wierzycieli, co z kolei z powodu zasady równego traktowania de facto przekreśliło negocjacje rządu w Buenos Aires z pozostałymi posiadaczami obligacji.
Argentyna musiała wywiązać się z pierwotnych zobowiązań co w praktyce oznaczało natychmiastowy zwrot ok. 100 mld dolarów. Oczywiście, w skarbcu kraju u stóp Andów nie było takiej ilości pieniędzy, co spowodowało, że agencja ratingowa S&P zakwalifikował kraj do niechlubnej grupy „selective default”.
Ukraina to zgoła inny przypadek. To państwo znalazło się w tarapatach nie ze względu na nierozsądny sposób dysponowania finansami, a na toczącą się na rubieżach wojnę. W dodatku wywołaną przez posiadacza przedmiotu sporu. Z tego względu oraz z powodu uwarunkowań geopolitycznych rząd w Kijowie ma w swoich poczynaniach pełne wsparcie Zachodu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wyraźnie widać to po ostatnich, bardzo odważnych posunięciach ukraińskich władz – odcięcie dostawy prądu na Krym oznaczające wypowiedzenie gospodarczej wojny Kremlowi, co bez wsparcia byłoby dla rządu w Kijowie samobójstwem.
Przed sądem w Londynie stoi niełatwe zadanie. Teoretycznie Rosja ma pełne prawo ubiegać się o wypłacenie wartości nominalnej obligacji oraz zadeklarowanego 5 proc. kuponu. Nadzwyczajne okoliczności nie pozwalają jednak rozpatrzeć tej sprawy w trybie standardowym. Część ekspertów jest zdania, że aneksję Krymu można by uznać za swoisty debt-for-equity swap, jednak klasycznie takiej wymianie nie podlegają papiery dłużne. Jedno jest pewne – za naszą wschodnią granicą odbywa się „krwawa” wojna gospodarcza, a „Good-bye bonds” stanowią jeden z oręży.
Więcej o sprawie ukraińskich obligacji w rękach Moskwy czytaj tutaj:
Ukraina nie spłaci moskiewskiej pożyczki, więc formalnie bankrutuje
Dłużne ramię Moskwy, czyli czy 20 grudnia Kijów znajdzie się w finansowym potrzasku