Informacje

Premier Arsenij Jaceniuk ogłasza na posiedzeniu rządu, że Ukraina nie spłaci obligacji o warości 3 mld dolarów, które są w posiadaniu Moskwy fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Premier Arsenij Jaceniuk ogłasza na posiedzeniu rządu, że Ukraina nie spłaci obligacji o warości 3 mld dolarów, które są w posiadaniu Moskwy fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Ukraina nie spłaci moskiewskiej pożyczki, więc formalnie bankrutuje

Maria Szurowska

Maria Szurowska

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 19 grudnia 2015, 09:16

    Aktualizacja: 19 grudnia 2015, 09:16

  • 1
  • Powiększ tekst

Premier Arsenij Jaceniuk ogłosił, że Kijów nie wywiąże się z terminu zapadalności obligacji o wartości 3 mld dolarów (plus 5 proc. kuponu), które w końcu grudnia dwa lata temu zakupił Kreml. Tym sposobem Ukraina staje się oficjalnym bankrutem.

Chodzi o tzw. Good-bye bonds, które niczym kukułcze jajo pozostawił po sobie prezydent Wiktor Janukowycz. Ukraina nie była w stanie „dogadać się” w tej sprawie ze stroną rosyjską, tym samym nie dopełniając warunku rekonstrukcji długu, jaki stawia Międzynarodowy Fundusz Walutowy wspieranym przez siebie krajom.

Czyli co? – zapyta dociekliwy obserwator rynku – Kijów czeka scenariusz argentyński? Absolutnie nie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przegłosował w zeszłym tygodniu zmianę zapisu w regule udzielania „ratunkowych” pożyczek. Wcześniej niemożliwe było kontynuowanie finansowania kraju, który nie wywiązał się z obowiązku rekonstrukcji długu publicznego. Obecnie (nie ma co kryć – zmiana pisana była „pod” Ukrainę) wystarczy wykazać się „dobrą wolą” nie koniecznie odnosząc sukces w negocjacjach.

Sytuacja Ukrainy jest nadzwyczajna. Kraj w tarapatach znalazł się nie ze względu na nierozważnie prowadzoną politykę fiskalną, a w efekcie militarnego ataku Rosjan na jej południowo-wschodnią część. Przypomnijmy – jeszcze w roku 2013 dług publiczny względem PKB wynosił nieco ponad 40 proc., a więc znacznie mniej niż w większości krajów Zachodnich. Dlatego też niecodzienna była zmiana legislacyjna ze strony MFW. Trudno wymagać od dłużnika, aby spłacił sprawcę swojej niedoli. Tym bardziej, że sprawca pomimo zaproszenia, nie chciał brać udziału w negocjacjach z innymi posiadaczami znacznej ilości ukraińskich obligacji. Strona rosyjska winszowała sobie innego traktowania niż komercyjnych właścicieli papierów dłużnych rządu w Kijowie, co abstrahując od polityki, jest niedopuszczalne ze względu na prawo i logikę. Papiery dłużne to przedmiot obracany na rynku komercyjnym i jego wartość nie zależy od tego, w czyim są posiadaniu.

Zatem 1:0 dla Ukrainy? Też nie. Naddnieprzańska gospodarka jest w ogromnym stopniu zależna od Rosji i krajów – nie owijając w bawełnę – od niej zależnych tj. Białorusi i Kazachstanu. Pomimo wzrostu udziału w wymiany handlowej Ukrainy krajów Unii Europejskiej, Kijów nadal nie może powiedzieć, że Moskwa jest mu obojętna. Tak więc ogłoszone w odwecie za poprawkę MFW przez prezydenta Wladimira Putina zawieszenie przepływu towarów i usług między krajami nie stawia Ukrainy w komfortowym położeniu.

Kolejna sprawa to sam MFW. Aby spełnić warunk „dobrej woli” pełnej konwersji długu, rząd w Kijowie powinien zasiąść z przedstawicielami strony rosyjskiej do rozmów „face-to-face”. Dopiero po odbyciu takiego spotkania nie będzie wątpliwości, że Ukraina dokonała wszelkich starań, aby dogadać się z Kremlem.

Maria Szurowska

Więcej o rozliczeniach między Moskwą i Kijowem czytaj tutaj:

Dłużne ramię Moskwy, czyli czy 20 grudnia Kijów znajdzie się w finansowym potrzasku

Powiązane tematy

Komentarze