„GB”: Handel danymi osobowymi to w Polsce proceder powszechny i dochodowy. I zwykle nielegalny
Imię, nazwisko, PESEL, adres domowy, adres e-mail, numer telefonu to dziś cenny towar. Firmy marketingowe namiętnie handlują danymi osobowymi i tworzonymi z nich bazami. Handel takimi zbiorami danych jest legalny, ale pod warunkiem, że firma pozyskująca dane powiadomi ich właściciela o ich nabyciu i celu, w jakim będzie danych używać. I właśnie tego warunku prawie nikt nie dotrzymuje – pisze w nowym, kwietniowym numerze „Gazeta Bankowa”.
Mnożą się informacje o sprzedawaniu danych osób np. poszkodowanych w wypadkach, klientów banków lub telekomów. Cena takiego kontaktu zależy od informacji w nim zawartej.
„Samo nazwisko z numerem telefonu czy adresem e-mail jest warte średnio kilkadziesiąt groszy. Co innego w połączeniu z numerem PESEL, informacją o zarobkach, zakupach i innych zachowaniach konsumenckich. Takie, tzw. spersonalizowane, dane potrafią kosztować ponad 100 zł za sztukę i są gratką dla marketingowców, którzy opracowują strategie reklamowe i sprzedażowe w firmach” – pisze dziennikarka „GB” Longina Grzegórska-Szpyt w tekście pt. „Apetyt na PESEL”.
Autorka tekstu w „Gazecie Bankowej” podkreśla, że „to my sami jesteśmy najczęściej najlepszym źródłem »wycieku« danych osobowych, które trafiają do zbiorów speców marketingowych”.
Nagminnie popełniamy bowiem proste błędy, udostępniając w sieci informacje o sobie, m.in. podajemy daty urodzenia, miejsce zamieszkania, pracy, wypoczynku czy nawet zakupów. I właśnie te informacje chętnie gromadzą i przetwarzają firmy marketingowe, ale też np. banki.
„Gazeta Bankowa” stworzyła listę siedmiu „grzechów głównych” w ochronie naszych danych, jeśli będziemy unikać opisanych sytuacji, zdecydowanie spadnie ryzyko, że nasze dane wymkną się nam spod kontroli.
Jak wygląda handel danymi? Jak chronić swoje prawo do anonimowości? - czytaj w kwietniowym numerze „Gazety Bankowej” nr 04(1180)/2016 oraz na stronie www.gb.pl: