Informacje

fot. PKP PLK
fot. PKP PLK

WOJNY KOLEJOWE: Grzegorz Muszyński, wiceprezes PKP PLK ujawnia kłamstwa „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 2 czerwca 2016, 12:12

    Aktualizacja: 2 czerwca 2016, 17:59

  • 3
  • Powiększ tekst

"Kwity" na Grzegorza Muszyńskiego, wiceprezesa PKP PLK były tworzone na zamówienie starego „układu” w PKP. Roi się w nich od półprawd, niedomówień i fałszywych danych. Warto te dokumenty dokładnie sprawdzić, żeby nie wpaść w taką samą pułapkę, jak redaktorzy „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”.

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o krążących w mediach „kwitach” na Grzegorza Muszyńskiego - wiceprezesa PKP PLK, który nadzoruje proces modernizacji polskich kolei (wyceniany na ok. 67,5 mld zł.).

CZYTAJ TUTAJ: WOJNY KOLEJOWE: Atak na Muszyńskiego

Tuż po naszej publikacji okazało się, że haczyk połknęły dwie redakcje: „Gazety Wyborczej” oraz tygodnika „Newsweek Polska”. Dziennikarze obu tytułów opisali rzekome nieprawidłowości wokół działalności spółek, z którymi w przeszłości miał być związany aktualny wiceprezes PKP PLK.

Grzegorz Muszyński porażony skalą błędów i manipulacji, zawartych jego zdaniem w obu artykułach ogłosił publicznie, że złoży w sądzie pozwy przeciwko „Gazecie Wyborczej” i tygodnikowi „Newsweek Polska”.

CZYTAJ TUTAJ: WOJNY KOLEJOWE: Wiceprezes PKP PLK pozwie "Gazetę Wyborczą" i "Newsweek" za "absurdalne ataki oparte na kłamstwach i pomówieniach"

Postanowiliśmy sprawdzić jak jest naprawdę i dokonaliśmy analizy obu artykułów uderzających w Grzegorza Muszyńskiego, konfrontując ich treść z twardymi faktami w postaci pisemnych wypowiedzi wiceprezesa PKP PLK oraz dokumentów, które nam przesłał.

Nieprawdy „Gazety Wyborczej”

W ramach nagonki na wiceprezesa PKP PLK jako pierwszy opublikowany został artykuł pt. „Dziwne interesy spółek z Grupy PKP z Grzegorzem Muszyńskim” w „Gazecie Wyborczej”. O to zaledwie kilka, bardzo poważnych błędów, które popełniła ta gazeta (resztę Grzegorz Muszyński zreferuje w sądzie):

„GW” pisze na przykład: „Muszyński jest człowiekiem znanym na kolei. O stanowisko w spółce PKP PLK starał się już w 2013 r. Jak mówią nam byli pracownicy Grupy PKP, nie udało mu się, bo miał niezbyt dobrą reputację w PKP. Wiemy o dwóch firmach, które nie wywiązywały się z kontraktów, a z którymi Muszyński był blisko związany.

W latach 2004-07 r. był np. jedynym udziałowcem firmy Magelit, która jako podwykonawca prac dla PLK nieprawidłowo wywiązywała się z kontraktu.”

Sprawdzamy: okazuje się, że spółka Magelit nie miała umowy z PLK. Być może chodzi o o umowę z Przedsiębiorstwem Napraw Infrastruktury (PNI). Ale zgodnie z dokumentami, które pokazuje Grzegorz Muszyński, Magelit wywiązał się z tego kontraktu i nie było zarzutów co do realizacji tej umowy.

- Trudno się odnieść do stwierdzenia niepopartego dokumentem, czy choćby słowem wyjaśnienia o jakie nieprawidłowości może chodzić – komentuje Grzegorz Muszyński, wiceprezes PKP PLK.

Dalej „Gazeta Wyborcza” donosi o firmie Karya, której Muszyński był kiedyś współwłaścicielem i prezesem, która rzekomo „nie ukończyła robót w terminie” i jest „dłużnikiem Grupy PKP”. Problem w tym, że po pierwsze nie wiadomo o jakie „roboty” chodzi, a po drugie spółka Kayra nie jest dłużnikiem Grupy PKP.

Autorka tekstu pisze też o tym, że „od Przedsiębiorstwa Przeładunkowego Sławków Medyka (PPSM) Karya pożyczyła w 2011 r. 8,2 mln zł”

Sprawdziliśmy: podmiot o nazwie Przedsiębiorstwo Przeładunkowe Sławków Medyka (PPSM) nie istnieje. W Krajowym Rejestrze Sądowym nie ma nawet śladu po takiej firmie.

„Gazeta Wyborcza” pisze też na przykład, że w 2011 roku Karya dostała dwa zlecenia od spółki PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa „z wolnej ręki”.

- Kolejna nieprawda, bo wszystko się odbywało w oparciu o regulamin udzielania zamówień. Są na to dokumenty – podkreśla Grzegorz Muszyński.

Kłamstwo „Newsweeka”

Kilka dni po publikacji w „Gazecie Wyborczej” w Muszyńskiego uderzył tygodnik „Newsweek Polska”. Już na pierwszy rzut oka było widać, że tekst przeszedł mocną obróbkę redakcyjną (być może interweniowali prawnicy), bo połowę artykułu zajęła ogromna ilustracja (półtorej strony). Cyzelowanie tekstu niewiele jednak dało, bo od błędów (m.in. nazwy spółek) i nadinterpretacji aż się w nim roi. Gołym okiem widać też, że „Newsweek” pracował na tych samych „kwitach” co „Wyborcza”. Pojawiają się nazwy tych samych firm i podobne zarzuty.

"Z pism biura kontroli wewnętrznej PLK, do których dotarł „Newsweek” wynika, że PKP współpracowały z firmami, których Muszyński był współwłaścicielem (Magelit) lub współwłaścicielem i prezesem zarządu (Karya). I na tej współpracy traciły" – czytamy w „Newsweeku”.

- Jak to traciły, skoro wszystko było wykonane dobrze jakościowo i odebrane? Nawet za mniejsze pieniądze – irytuje się Grzegorz Muszyński.

„Powołując się na zeznania świadków, audytorzy stwierdzili m.in., że w czasie prowadzonych na zlecenie PLK prac konserwacyjnych „tworzono też dokumenty pozwalające wykonawcy na osiągnięcie dodatkowych dochodów za i tak niewykonane prace, zawyżano koszty przez rzekome stosowanie sprzętu mechanicznego, a w rzeczywistości realizowano prace w sposób ręczny”. Według dokumentów PKP w 2007 r. za taką fikcyjną usługę spółka Muszyńskiego żądała 324 tys. zł.” - pisze dalej „Newsweek”.

- Kłamstwo. Umowy opiewały na około 140 tys. zł i nie kojarzę, by były jakiekolwiek wystąpienia o dodatkowe pieniądze. Poza tym „Newsweek” popełnia dokładnie ten sam błąd co „Gazeta Wyborcza”. Mieliśmy umowy podpisane z Przedsiębiorstwem Napraw Infrastruktury, a nie z PLK – podkreśla Grzegorz Muszyński.

„Newsweek” jednak z uporem maniaka ciągnie ten wątek i pisze: „Z pism biura kontroli wynika też, że w 2011 r. PLK chciały nałożyć na spółkę Karya niemal 400 tys. zł kary. „Wykonawca nie podjął jednak robót w przypadku dwóch [z sześciu – przp. red.] przepustów, a na pozostałych zrealizował je tylko częściowo”

Sprawdzamy: z "Protokołu rozpoczęcia prac komisji odbiorczej” oraz „Protokołu odbioru końcowego” wszystkich 6 przepustów wynika, że umowa została zrealizowana w całości, a kary naliczone i potrącone za termin wykonania - jakość wykonania dobra, bez uwag.

Bez końca...

I tak można by bez końca analizować artykuły „Gazety Wyborczej” oraz „Newsweeka” zdanie po zdaniu, akapit po akapicie. Ale to już zadanie dla adwokatów i sędziów. Niestety będą mieli pełne ręce roboty, bo będą zmuszeni do przebicia się przez stosy dokumentacji, utkanych naciąganymi audytami - tworzonymi na zamówienie starego „układu” w PKP. Roi się w nich od półprawd, niedomówień i fałszywych danych. Warto to jednak dokładnie prześwietlić, żeby nie wpaść w taką samą pułapkę jak redaktorzy „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”. No chyba, że robili to wszystko z premedytacją. Jeśli tak, to tym gorzej dla nich.

Powiązane tematy

Komentarze