Clinton oskarża Trumpa o sympatyzowanie z Putinem
Hillary Clinton oskarżyła Rosję o włamanie do systemów komputerowych Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC) i wypomniała republikańskiemu rywalowi w wyścigu do Białego Domu Donaldowi Trumpowi, że sympatyzuje z Władimirem Putinem.
Kandydatka Demokratów na prezydenta zarzuciła to Rosji w niedzielę w wywiadzie dla prawicowej telewizji Fox News. Odpowiedziała w nim także na krytykę w związku z takimi sprawami, jak korzystanie z prywatnego serwera mejlowego, gdy była sekretarzem stanu, jej tłumaczenia ataku terrorystycznego na konsulat USA w Bengazi i inne kontrowersje.
"Wiemy, że rosyjskie służby wywiadowcze włamały się do komputerów DNC i że zadbały, by wiele znajdujących się tam mejli zostało ujawnionych publicznie" - powiedziała Clinton w rozmowie z Chrisem Wallace'em.
"Wiemy również, że Donald Trump okazał niepokojącą chęć poparcia Putina" - dodała.
Wszystko to - podkreśliła - "skłania mnie do wniosku, że Trump z przyczyn charakterologicznych nie nadaje się na prezydenta".
Kiedy Wallace zapytał, czy sądzi, że Putin chce, by Trump wygrał wybory prezydenckie, Hillary odpowiedziała, że woli nie wyciągać "zbyt pochopnych wniosków". Można natomiast stwierdzić, "że fakty te świadczą o próbach ingerowania Rosji w nasze wybory".
Czytaj także: Trump zachęca hakerów z Rosji do zdobycia maili Clinton. Żart czy wpadka?
Potępiła też Trumpa za wezwanie Rosji do ujawniania dalszych mejli z DNC.
"Jeśli Trump zachęca do tego i chwali Putina mimo jego widocznych starań, by wpłynąć na nasze wybory, mamy problem z zakresu bezpieczeństwa narodowego" - powiedziała.
Trump tłumaczył, że jego apel był "sarkastyczny", ale doradcy Clinton odrzucili takie tłumaczenia, mówiąc, że nie jest to temat do żartów.
Wcześniej przedstawiciele rządu USA i doradcy Clinton wyrażali przekonanie, że to najprawdopodobniej hakerzy działający na zlecenie rosyjskich służb wywiadowczych włamali się do komputerów DNC. Administracja prezydenta Baracka Obamy oficjalnie nie postawiła dotąd Rosji takiego zarzutu.
Zapytana w wywiadzie dla Fox News, dlaczego wyścig do Białego Domu jest wciąż tak wyrównany, Clinton odpowiedziała, że tłumaczy to niezadowoleniem szerokich odłamów społeczeństwa ze swej sytuacji materialnej.
"Nasza gospodarka pozostawiła w tyle zbyt wielu Amerykanów. Proponowane przez Trumpa - pogłębiające podziały - rozwiązania tego problemu wielu ludziom wydają się atrakcyjne. Ale w istocie nie zaoferował on tym ludziom nic" - powiedziała.
Dziennikarz Fox News przypomniał zarzuty, że Clinton wprowadziła w błąd opinię publiczną, kiedy atak na konsulat USA w Bengazi we wrześniu 2012 r., gdzie zginęło czterech dyplomatów, wytłumaczyła jako reakcję oburzonych muzułmanów na film obrażający islam.
"To nie fair tak mówić" - odpowiedziała Hillary, zarzucając Wallace'owi, że wyrwał jej wypowiedź z kontekstu. "Rozumiem ból rodzin ofiar, ale ja w swym wystąpieniu po tym ataku (którego fragment Fox News pokazał - PAP) cytowałam ludzi, którzy mówili o terroryzmie. Nie było wątpliwości, że to zamach terrorystyczny, ale zamieszki też wtedy były...".
"Ale nie w Bengazi" - ripostował Wallace. Protesty przeciw wideo miały miejsce w Kairze i innych miastach krajów arabskich.
Wbrew ówczesnej propagandowej linii rządu atak w Bengazi był zaplanowaną akcją terrorystyczną, czego - jak twierdzi republikańska opozycja - administracja Obamy nie chciała przyznać, bo kłóciło się to z tezą o zwycięstwie nad terroryzmem, wygodną dla prezydenta przed wyborami.
Clinton zaprzeczała również, jakoby wielokrotnie mijała się z prawdą, m.in. w zeznaniach dla FBI, wyjaśniając sprawę korzystania z prywatnego serwera w Departamencie Stanu.
Fox News przypomniał, że dyrektor FBI, James Comey, powiedział przed komisją Kongresu, że kandydatka Demokratów nie mówiła prawdy, twierdząc na przykład, że mejle wysyłane z prywatnego serwera nie były tajne.
"Dyrektor Comey powiedział, że moje odpowiedzi były zgodne z prawdą. Niektóre mejle zakwalifikowano jako tajne po fakcie" - powiedziała Clinton.
Poproszona o skomentowanie wypowiedzi szefa FBI, że "była niezwykle nieostrożna" w obchodzeniu się ze swą elektroniczną korespondencją, Hillary przyznała, że zrobiła błąd, ale jego konsekwencje jej zdaniem nie były poważne.
"Zrobiłam błąd, używając prywatnego serwera. Nigdy więcej tego nie zrobię. Ale nikt z tych osób, które je czytały (w śledztwie w tej sprawie - PAP), nie powiedział, że mejlami naraziłam na szwank bezpieczeństwo kraju" - powiedziała.
Dziennikarz Fox News drążył też temat fundacji charytatywnej Clintonów, która w czasie, gdy Hillary była szefową dyplomacji, przyjmowała donacje od rządów obcych państw. Zdaniem krytyków stwarzało to sytuację konfliktu interesów i podejrzenia, że rządy te - w tym autokratyczne reżimy krajów arabskich - liczą na specjalne względy Clinton jako sekretarza stanu USA.
Wallace przypomniał także przemówienia byłego prezydenta Billa Clintona, za które rządy i korporacje płaciły setki tysięcy dolarów.
"Domniemania te nie mają żadnych podstaw. Bill Clinton wygłaszał przemówienia na całym świecie. Jestem dumna z działalności naszej fundacji. Pomogliśmy milionom ludzi na świecie. Nie ma żadnego związku między tym, co robiłam jako sekretarz stanu, a fundacją Clintonów" - powiedziała Hillary.
Zapytana, dlaczego w takim razie dwie trzecie Amerykanów według sondaży uważa ją za osobę niegodną zaufania, Clinton sugerowała, że to rezultat czarnego PR-u Republikanów.
"Jestem spokojna, że im więcej ludzie będą o mnie wiedzieli, zrozumieją, dlaczego byłam dwukrotnie wybierana do Senatu, za drugim razem z ponad 70 procentami głosów. I dlaczego Barack Obama mianował mnie sekretarzem stanu. Jestem dumna ze swego dorobku w służbie publicznej" - powiedziała.
"A dlaczego tak wielu ludzi nie ufa Donaldowi Trumpowi?" - dodała.
(PAP)
Zobacz: 5 rzeczy, które o Donaldzie Trumpie piszą lewicowe media