Informacje

Rafał Betlejewski, fot. TTV
Rafał Betlejewski, fot. TTV

Poruszanie problemów społecznych czy żerowanie na cudzym nieszczęściu? Dziennikarz telewizyjny wywołał skandal

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 września 2016, 14:20

  • 2
  • Powiększ tekst

Od wczoraj w internecie aż huczy od oburzenia na temat programu „Prowokacje” Rafała Betlejewskiego, emitowanego w telewizji TTV. W swoim programie stawia on przypadkowych ludzi w ekstremalnych sytuacjach, często doprowadzając do skrajnych emocji. Z zapowiedzi kolejnego odcinka wynika, że przeprowadził on „eksperyment społeczny” na osobach szukających pracy. Potencjalnymi pracodawcami byli aktorzy, którzy na rozmowach kwalifikacyjnych poniżali ubiegających się o pracę.

Wszystko zaczęło się od publikacji zapowiedzi niedzielnego odcinka programu „Betlejewski. Prowokacje” na portalu MediumPubliczne.pl. W kolejnej odsłonie dziennikarz zaprosił przypadkowe osoby, do jak sam to określił, „eksperymentu społecznego”. Szukający pracy zostali przepytani przez aktorów, którzy wcielili się w rolę przyszłych pracodawców.

W zamian za wysoką pensję ubiegającym się o pracę składano niemoralne propozycje: policjantowi – szmugiel uchodźców, emerytowi – handel narkotykami, młodemu chłopakowi – świadczenie usług seksualnych swojej szefowej, a tęższą kobietę poproszono o wykonywanie ćwiczeń fizycznych. W efekcie popłakała się.

Tym razem Internet zgodnie stwierdził, że Betlejewski żerował na emocjach zdesperowanych, biednych i rozpaczliwie poszukujących pieniędzy. Prowokacja była nagrywana, a twarze osób, które zostały poddane „eksperymentowi” można było w zwiastunie z łatwością rozpoznać. Po fali hejtu na portalach społecznościowych, w tej chwili część z nich została zamazana. Na stronie Medium Publiczne możemy znaleźć również przeprosiny autora programu:

"Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy wzięli udział w programie. Wiem, że nie spodziewały się tego, co je spotka, wiem, że szukały uczciwego zajęcia, że dzielnie walczą o siebie w bezlitosnym środowisku polskiego kapitalizmu". Jak dodał: "Myślę, że czekaliśmy na kogoś, kto wstanie i pokaże naszym aktorom "faka". Ale - poza jednym przypadkiem pani, która wstała i wyszła - w zasadzie to się nie stało" – napisał na stronie.

Po publikacji odcinka na Betlejewskiego posypały się gromy: niezadowoleni byli zarówno widzowie, jak i m.in. środowisko dziennikarskie, które jasno wyraziło swoją dezaprobatę, nazwało takie zachowanie nieetycznym i nie mającym nic wspólnego z dziennikarstwem.

Performer tłumaczył jednak, że koncept audycji opiera się nie tylko na „wkręceniu” nic nie świadomej farsy osoby, ale także porusza on ważne problemy społeczne i pokazuje, jak potrafią zachować się ludzie przyparci do muru. Bronił się m.in. na portalu Medium Publiczne:

„Na tematy wybieramy sprawy ważne, bieżąco omawiane, społecznie wrażliwe. Odnosiliśmy się dwukrotnie do tematu uchodźców muzułmańskich w Polsce, tematu przemocy seksualnej wobec kobiet, mobbingu w pracy, drobnych kradzieży, przemocy domowej, przemocy wobec dzieci, szacunku wobec flagi, pijanych lekarzy, i wielu innych. Za każdym razem omawiamy temat, zastanawiamy się, jak go pokazać, jak wydobyć prawdziwe emocje, ale zrobić to w sposób nie przekraczający norm. Wszyscy uczestnicy programu otrzymują wyraźną informację o tym w czym wzięli udział, gdzie to będzie emitowane i są proszeni o wyrażenie zgody na publikację wizerunku. Czasami dostają za to wynagrodzenie, czasami nie. Zależy od zdarzenia. Na planie mamy obsługę medyczną, na wypadek, gdyby stało się coś złego, mamy psychologa, jeśli wiemy, że emocje mogą być duże. Mamy opiekę pedagogiczną jeśli pracujemy z dziećmi. Ja sam zawsze rozmawiam z osobami wciągniętymi w prowokacje tak długo, jak to jest konieczne. W Radomiu posunęliśmy się daleko, ale odstąpiliśmy od publikacji tych scen, które mogłyby być uznane za nieetyczne. Ze wszystkimi osobami rozmawiałem osobiście. Ja, psycholog i reżyserka. Na moją wyraźną prośbę producent był przygotowany na wypłatę honorariów.”

Czy rzeczywiście sytuacja jest więc powodem do oburzenia czy to okazja, by zastanowić się, jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się, gdy chcemy osiągnąć cel? Betlejewskiemu można zarzucać brak etyki w zawodzie, ale uczestnicy rozmów pokazali, że gotowi są postąpić niemoralnie, by tylko dostać pracę. Jakie to ma odzwierciedlenie w realnym życiu, możemy się tylko domyślać. Medialna nagonka pewnie niedługo ucichnie, ale sytuacja skłania do refleksji. Warto, byśmy odpowiedzieli sobie na pytanie, czy zawsze postępujemy krystalicznie.

Pinio.pl/Medium Publiczne/TTV

Powiązane tematy

Komentarze