Polscy handlowcy nie chcą liniowego
Najnowsza wersja podatku handlowego będzie gwoździem do trumny tysięcy rodzimych sklepów – twierdził Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. I dodaje, że jeśli ta opcja wejdzie w życie, to największym wygranym będą zagraniczne dyskonty.
Autorem pomysłu jest Adam Abramowicz, szef parlamentarnego Zespołu ds. Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Przygotowany przez niego projekt został przedstawiony przedstawicielom branży handlowej 3 listopada.
Jedna stawka dla wszystkich
Zakłada on, że wszystkie podmioty handlowe przekażą co miesiąc fiskusowi 1,2 proc. swoich obrotów. Będzie to jednak tylko forma zaliczki, bo zapłaconą daninę sklepy będą mogły odliczyć od rocznego podatku dochodowego (PIT lub CIT). Według Abramowicza, podatek będzie neutralny dla większości drobnych handlowców rozliczających się według podatku PIT.
Dlaczego? Bo większość z nich już dziś płaci 1,43 proc. podatku dochodowego (tyle wynosi, według resortu finansów, średnia stawka podatku PIT w branży handlowej).
Dwa razy więcej niż obecnie zapłacą natomiast duże sieci handlowe, które dziś płacą w ramach CIT tylko 0,6 proc. swoich dochodów – twierdzi poseł.
Obciążenia małych wzrosną
Sęk w tym, że z wyliczeniami Abramowiczem nie zgadzają się handlowcy zrzeszeni w Polskiej Izbie Handlu. Z przedstawionych przez nich symulacji wynika, że taka danina wielu detalistom pochłonie cały dochód przedsiębiorstwa. Może być nawet kilkaset procent większa niż płacony przez nich dziś podatek dochodowy!
Np. franczyzobiorca dwóch sklepów spożywczych, których łączny roczny przychód wynosi 12 mln zł, po uiszczeniu wszystkich kosztów (płace, ZUS, zakup towaru, wynajem lokalu itp.) ma dziś ok. 180 tys. zł dochodu, przy bardzo wysokiej rentowności wynoszącej 1,5 proc. i płaci ok. 34 tys. zł podatku CIT rocznie. A jak wejdzie podatek handlowy w wysokości 1,2 proc. to franczyzobiorca zapłaci 144 tys. zł daniny rocznie – alarmuje Wojciech Kruszewski, prezes sieci Lewiatan.
Jeszcze smętniej wygląda symulacja zrobiona na postawie jednej ze spółdzielni Społem. Jej roczny przychód to ok. 56 mln zł a dochód to 346 tys. zł. W skład spółdzielni wchodzi kilkadziesiąt różnych placówek zajmujących się handlem, produkcją, usługami, wynajmem powierzchni. Jedne są bardziej zyskowne, inne mniej. W sumie podmiot płaci ok. 94 tys. zł podatku CIT rocznie. Może nie za dużo, ale daje pracę ponad stu osobom.
Jak zaczniemy płacić handlowy, to okaże się, że mamy do zapłacenia ponad 676 tys. zł rocznie, czyli o 600 proc. więcej niż obecnie. W taniej sytuacji połowa zrzeszonych spółdzielni będzie musiała zniknąć z rynku - mówi Ryszard Jaśkowski, wiceprezes Krajowego Związku Społem.
Dziś Społem to ok. 4 tys. różnego rodzaju sklepów i obiektów, w których pracuje 35 tys. osób. W 2015 roku spółdzielnie zrzeszone w związku odprowadziły do budżetu ok. 17 mln zł z tytułu podatku CIT.
Dużych podatek nie ruszy
Nowy podatek od handlu na pewno będzie neutralny dla dużych, zwłaszcza dyskontowych sieci handlowych, które mają ogromne przychody i znacznie większą rentowność. Średnia rentowność w handlu spożywczym wynosi 1,5 proc. To znaczy, że statystycznie połowa przedsiębiorstw ma mniejszą rentowność.
Wprawdzie dyskonty zapłacą trochę większą daninę niż obecnie, ale nawet nie odczują tego – mówi Nowakowski. - My padniemy, robiąc im miejsce na rynku.
Przedstawiciele Polskiej Izby Handlu nie mogą pojąć, czemu rząd tak szybko wycofał się z poprzedniej, progresywnej wersji podatku handlowego.
Ustawa, która wprowadzała progresję weszła w życie 1 września tego roku. Jednak w tym samym miesiącu Komisja Europejska wszczęła postępowanie o naruszenie prawa UE przez Polskę . Zdaniem Brukseli konstrukcja podatku faworyzuje mniejsze sklepy, co może być uznane za pomoc publiczną. Komisja wydała też nakaz zobowiązujący Polskę do zawieszenia stosowania podatku do czasu zakończenia jego analizy przez urzędników w Brukseli.
Przypomnijmy, że zakwestionowana przez KU ustawa wprowadzała dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwotę wolną od podatku ustalono w skali roku w wysokości 204 mln zł. Według założeń rządu w przyszłym roku ten podatek miał przynieść budżetowi 1,6 mld zł wpływów.
Ewa Wesołowska